Kartka z kalendarza – 21 listopada
Znane w Stanach Zjednoczonych hasło „od pucybuta do milionera” w Polsce funkcjonowało znacznie wcześniej za sprawą bajki Józefa Ignacego Kraszewskiego i brzmiało „z chłopa król”. A że bajki czasem się realizują się w życiu, mniej więcej tak często, jak trafia się szóstkę w lotto, to i ta się w ma swój prawdziwy odpowiednik. Było to w czasach, gdy były wszystkie niezbędne elementy, by bajka mogła stać się rzeczywistością, a więc był chłop i była monarchia. Chłop urodził się w roku 1626 w Komornie na Górnym Śląsku. Gdy podrósł, stwierdził, że jego misją nie jest odrabianie pańszczyzny i z miejsca zamieszkania dyskretnie się oddalił, by szukać lepszego losu. Dyskrecja była bardzo wskazana, gdyż w tamtych czasach chłop, na mocy prawa, przypisany był do ziemi i do swojego pana. Adam Kot, bo tak nazywał się uciekinier, jak prawdziwe koty, spadł na cztery łapy. Znalazł schronienie wśród czeladzi na dworze Jana Wielopolskiego, starosty bieckiego. Musiał wyróżniać się tęgim umysłem, gdyż Wielopolski nie tylko zwrócił uwagę na niego ale, zamiast odesłać zbiega, skąd przybył, kazał go kształcić wraz ze swoim synem. Uczeń okazał się zapewne nadzwyczaj pojętnym, gdyż Wielopolski zarekomendował go na dworze królewskim i tak syn chłopa stał się sekretarzem króla jegomości Jana Kazimierza. Kariera zawrotna ale dla Adama Kota to był dopiero początek. Janowi Kazimierzowi tak przypadł do gustu młody, ambitny i inteligentny człowiek, że zapragnął podnieść jego status społeczny przyjmując go do stanu szlacheckiego. Ponieważ nobilitację mógł nadać tylko Sejm, a ten miał opory, król obszedł ograniczenie w ten sposób, że jako (tytularny) władca Szwecji nadał