skpt.warszawa@gmail.com

Kartka z Kalendarza

Marzec 2020

"Niemasz pana Nad Ułana, A nad lancę nie masz broni! Gdzie uderzy, Moskal leży, Albo wilkiem w stepy goni. Od tej dłoni Od tej broni, Moskal wilkiem w stepy goni." Dzisiaj prezentujemy Państwu fragment "Pieśni Ułanów po zwycięstwie pod Wawrem" autorstwa Wincentego Pola. Przyjrzyjmy się zatem opisywanym w niej wydarzeniom. 31 marca 1831 roku Wojsko Królewskie dowodzone przez generała Skrzyneckiego rozpoczyna manewr zaczepny mający odeprzeć Armię Cesarską znajdującą się na przedpolach Warszawy. Działania rozpoczyna nocny manewr generała Rybińskiego w stronę Ząbek i Kawęczyna. Kolumna bez problemu likwiduje posterunki "cesarskich" i przez gęsty las zbliża się w stronę drogi łączącej Warszawę z Lublinem i Brześciem (dzisiejsza Płowiecka). W tym czasie stojące pod wawerską karczmą oddziały nieprzyjaciela szykują się do odparcia ataku ułanów, którzy nadciągali od Grochowa przepędziwszy stamtąd wcześniej kozaków. Nieprzyjaciel, pomimo świadomości, że wojsko polskie szykuje manewr oskrzydlający skupia się na odparciu ataku ze strony zachodniej. Szarża ułanów z drugiego i trzeciego pułku (początkowo powstrzymana, ale ostatecznie zakończona sukcesem) umożliwia połączonym siłom polskim wzięcie przeciwnika w kleszcze, a następnie rozbicie go i zmuszenie do wycofania się. W efekcie tego manewru, cesarski generał Geismar ścigany przez Polaków wycofał się wraz ze swoimi oddziałami w stronę korpusu Grigorija Rosena, który tego samego dnia został rozgromiony pod Dębem Wielkiem, jak nazwę tę odmieniliby ówcześni (większość nam współczesnych powie o bitwie pod Dębem Wielkim). Niestety, dowództwo polskie tego dnia wykazało daleko idące niezdecydowanie – mimo rozbicia pod Wawrem kilku batalionów rosyjskich oraz zmuszenia pod Dębem korpusu Rosena do panicznego odwrotu nie wyzyskano zwycięstwa i pozwolono nieprzyjacielowi w miarę spokojnie się oddalić. Ścigane oddziały nieprzyjaciela udało

Kiedy mówimy o Warszawie w XVIII w. musimy mieć świadomość, że przez większość tego czasu był to konglomerat kilkunastu różnych miast i miasteczek. Poza dwoma dominującymi miastami, czyli Starą i Nową Warszawą, mieliśmy również miasto Pragę na prawym brzegu oraz kilkanaście innych jednostek – prywatnych miasteczek - jurydyk. Każde z nich miało osobne władze, prawa, podatki. I chociaż ten podział już dla ówczesnych był sztuczny, gdyż procesy urbanizacyjne doprowadziły do zlanie się tych osad, to dopiero w dobie Sejmu Wielkiego powstała jedna Warszawa. Ale nie to chcemy dziś przypomnieć. Prace unifikacyjne prowadzone były znacznie wcześniej. I dziś wspomnimy właśnie jeden z elementów tych prac, czyli spis wszystkich nieruchomości przeprowadzony przez Komisję Brukową, a rozpoczęty 30 marca 1784 r. Oddajmy zatem głos samej Komisji: „usiłując potrzeby, ze wszech miar względem wiadomości liczby domów w miastach Starey i Nowey Warszawie, tudzież wszelkich przedmieściach i juryzdykcjach: królewskich, duchownych i szlacheckich znajdujących się, uczynić porządek; potrzebny być pomiar generalny wszelkich posessyj miast Starey i Nowey Warszawy, oraz przedmieść i okolic po okopy rozciągających się wynajduje; i celem wykonania tego wszystkiego kondescensyą ur. regenta komissyi niniejszej wyznacza, który to ur. regent w czasie upatrzonym zjechawszy, zaczynając od zamku J. K. Mości i Rzeczypospolitej, tenże zamek, ratusze, pałace, kamienice, domy, dworki i wszelkie posessye jak tylko rynków, ulic i przejazdów publicznych dotykają, przybranemu ur. architektowi juryzdykcyi marszałkowskiej, w przytomności swej przemierzyć naznaczy”. Jak czytamy spis rozpoczął się od najważniejszego budynku w mieście czyli Zamku Królewskiego. W takcie spisu każdy budynek dostał osobny numer, który miał być na nim wypisany

29 marca 1963 roku zmarła Pola Gojawiczyńska, pisarka, dwukrotna laureatka nagrody literackiej m.st. Warszawy, autorka "Dylogii warszawskiej". Urodziła się w 1896 roku w niezamożnej rodzinie rzemieślniczej z Nowolipek, jako Apolonia Koźniewska. Formalną edukację zakończyła na strajku szkolnym w 1905 roku relegacją ze szkoły. Dokształcała się różnymi sposobami, ostatecznie kończąc kurs nauczycielski. Podczas I wojny światowej pracowała w przedszkolach, bibliotekach i ochronkach, należała też do Polskiej Organizacji Wojskowej. Literacko zadebiutowała w 1915 roku dobrze przyjętą nowelą "Dwa fragmenty". W okresie międzywojennym mieszkała, poza Warszawą, w Bielsku Podlaskim i w Piekarach Śląskich, pracując jako urzędniczka. W 1932 roku jej twórczość odkryła Zofia Nałkowska i wystarała się o stypendium. Wtedy twórczość Gojawiczyńskiej rozwinęła się na dobre: pisała do "Kuriera Warszawskiego", "Gazety Polskiej" i "Bluszczu". Wtedy też powstały jej najsłynniejsze książki: "Dziewczęta z Nowolipek" (1935) i "Rajska Jabłoń" (1937), opisujące niełatwe losy młodych kobiet z tytułowej warszawskiej ulicy. Krytyka wychwalała dojrzałość pisarską, psychologiczną przenikliwość, gorzki realizm, a jednocześnie liryczny czar stanowiących Dylogię powieści. Podczas okupacji Gojawiczyńska została aresztowana i osadzona w osławionej "Serbii", żeńskim oddziale Pawiaka. Nadszarpnęło to jej zdrowie i skazało na długą rekonwalescencję. Jej książki zostały objęte cenzurą i zniknęły z księgarń i bibliotek. Po wojnie autorka powróciła do pisania. W 1949 roku otrzymała nagrodę literacka Warszawy za całokształt twórczości. Otrzymała też wiele wyróżnień i odznaczeń państwowych. Gojawiczyńska została upamiętniona ulicą na Żoliborzu oraz tablicą pamiątkową na domu przy Brzozowej 6/8, w którym mieszkała. Jej imię nosi też biblioteka miejska w Podkowie Leśnej. Ilustracja za toprzeczytalam.blogspot.com.

Warszawiacy jadący pociągiem nad morze często mijają Działdowo bez zatrzymania. Niekiedy warto się jednak zatrzymać i zobaczyć co do zaoferowania ma to pierwsze większe miasto leżące tuż za granicą historycznego Mazowsza. Ratusz w Działdowie od frontu. Wnętrze kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego w Działdowie, z zachowanymi charakterystycznymi dla kościołów ewangelickich emporami. Niedaleko zaś znajduje się działdowski cmentarz ewangelicki, po ostatniej wojnie mono zdewastowany, jednak wciąż czynny dla pochówków. Na środku rynku w Działdowie znajduje się XVIII-wieczny ratusz. Obecnie znajduje się w nim Interaktywna wystawa państwa Zakonu Krzyżackiego, będąca częścią miejscowego Muzeum Pogranicza. Druga część Muzeum Pogranicza w Działdowie znajduje się na miejscowych zamku pochodzącym z XIV wieku. Zdjęcie przedstawia zamek podczas prac remontowych przystosowujących go do pełnienia roli muzeum. Druga część Muzeum Pogranicza w Działdowie znajduje się na miejscowych zamku pochodzącym z XIV wieku. Zdjęcie przedstawia zamek podczas prac remontowych przystosowujących go do pełnienia roli muzeum. W niewielkim Działdowie nie brakuje okazałych kamienic, które w położonej kilka kilometrów na południe kongresówce spotykano tylko w największych miastach. Podczas naszej wycieczki wspominaliśmy o wielowiekowej obecności protestantów w Działdowie. Obecnie siedziba miejscowej parafii ewangelickiej mieści się w niewielkim Kościele Zbawiciela poświęconym w 2008 r. W latach 1939-1945 istniał w Działdowie hitlerowski obóz koncentracyjny i przejściowy umiejscowiony w dawnych koszarach. W obozie więziono m.in. duchowieństwo rzymskokatolickie (w tym biskupa płockiego Antoniego Nowowiejskiego) oraz mariawickie. Po zajęciu Działdowa przez Armię Czerwoną w budynkach dawnego obozu mieściło się więzienie NKWD obecnie znajdują się one w stanie

Datę 25 marca 1992 r. nosi papieska bulla reorganizującą podział administracyjny kościoła rzymskokatolickiego w Polsce. Dokument ten zaczynający się od słów "Totus tuus Poloniae populus" (co można przełożyć jak "Cały Twój lud Polski"; zdanie to odnosi się do wspomnianej później w tekście Maryi). Z dotychczasowych 4 metropolii (Gnieźnieńskiej, Warszawskiej, Krakowskiej i Wrocławskiej), fragmentów dwóch kolejnych oraz samodzielnej Archidiecezji Poznańskiej zrobiło się 13 metropolii, liczba zaś diecezji i archidiecezji wzrosła do 41. Dla Warszawy zmiana ta była o tyle istotna, że dołączyła ona o ekskluzywnego grona miast będących siedzibą dwóch terytorialnych diecezji rzymskokatolickich – poza Warszawą należy do niego m.in. Nowy Jork. Podział warszawskiego kościoła na dwie jednostki powoduje niekiedy dość absurdalnie wyglądające sytuacje, np. w przypadku gdy jeden z ordynariuszy ogłosi dyspensę od postu, a drugi tego nie zrobi. Co jakiś czas w ramach ciekawostki wspominają o tym warszawskie bądź ogólnopolskie media, w doniesieniach o tym, że po jednej stronie Wisły post obowiązuje, a po drugiej nie (choć dyspensy biskup może udzielić nie tylko dla osób przebywających na swoim terytorium, ale też wyłącznie dla "swoich" wiernych, niezależnie od tego gdzie przebywają). W każdym razie wtedy też do grona warszawskich katedr dołączył kościół pw. św. Michała i św. Floriana, a konkatedrą została świątynia p.w. Matki Bożej Zwycięskiej na Kamionku. Na biskupa diecezjalnego wyznaczono Kazimierza Romaniuka, którego wsparcie zapewniali biskupi pomocniczy w osobach Stanisława Kędziory i Zbigniewa Kraszewskiego. Jeśli chodzi zaś o dokładne granice nowego tworu kościelnego zachęcamy do sięgnięcia do fragmentu oryginalnej wersji dokumentu, który podajemy poniżej: Noviter condita sedes Varsaviensis-Pragensis, cum ecclesia

Dziś przenosimy się do Mazur koło Baranowic, na tereny obecnej Białorusi, gdzie 102 lata temu, 21 marca 1914 roku, w przededniu Wielkiej Wojny, urodziła się Krystyna Krahelska. Do historii Warszawa przeszła głównie dzięki pomnikowi Syrenki na Powiślu oraz jako autorka piosenki podziemnej "Hej, chłopcy bagnet na broń". Nasza dzisiejsza bohaterka wywodziła się z ziemiańskiej rodziny. Jej ojciec, Jan Krahelski, był jeszcze przed I wojną światową był inżynierem, później w niepodległej Polsce oficerem. Krystyna spędziła swoje dzieciństwo na wsi, z którą była bardzo zżyta. Do gimnazjum uczęszczała do Brześcia nad Bugiem, gdzie w 1932 r. zdała maturę. Zaraz po tym rozpoczęła studia na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie studiowała geografię, historię, a następnie etnografię. Dyplom obroniła w maju 1939 r. Z kolej w latach 1936-37 pozowała Ludwice Nitschowej, która przeniosła jej rysy twarzy na powstający pomnik warszawskiej syrenki. Sam autorka monumentu tak mówiła o tym fakcie: Wyrzeźbiona przeze mnie twarz Syreny warszawskiej jest twarzą Krystyny zmonumentalizowaną, aby nie było tak łatwo rozpoznać Krysię, chodzącą ulicami, co by Ją może krępowało. Bo chodziła ulicami warszawskimi prosta, wysoka, jaśniejąca uśmiechem wewnętrznej młodzieńczej radości i siły, gotowa na wszystko, co uczciwe, sprawiedliwe i piękne. W trakcie kampanii wrześniowej Krystyna Krahelska działała w ramach obrony cywilnej. Już w grudniu 1939 r. rozpoczęła pracę w konspiracji, przenosząc m.in. meldunki na Polesie. Przeszła szkolenie medyczne i pracowała w szpitalu we Włodawie oraz szkoliła przyszłe sanitariuszki. Krystyna Krahelska jest również autorką słów do jednej z najbardziej znanych piosenek pt. "Hej, chłopcy, bagnet na broń". Napisała ją w styczniu 1943 r. dla żołnierzy "Baszty".

24 marca 2012 roku uroczyście otwarto nowy warszawski most. Most ten, łączący Bielany z Białołęką początkowo miał nosić nazwę "Mostu Północnego", ostatecznie jednak, po wielu sporach, przyjął oficjalną nazwę Mostu Marii Skłodowskiej-Curie.

23 marca 2008 roku dla odmiany wypadał w niedzielę wielkanocną. Jak to w taką niedzielę, w kościele św. św. Andrzeja i Brata Alberta przy placu Teatralnym o 10:30 odbywała się msza. Nie zgromadziła ona tłumów, jako że tego dnia pobożna część ludności chodzi raczej na poranne rezurekcje, ale ok. 300 osób zebrało się w kościele. W pewnym momencie od instalacji Grobu Pańskiego buchnął ogień, który szybko rozprzestrzenił się na całą nawę kościoła. Winna była najprawdopodobniej świeczka, którą ktoś zapalił w intencji i postawił blisko draperii z tworzywa sztucznego. Mimo błyskawicznej akcji straży pożarnej, zniszczeniu uległa cała niemal dekoracja kościoła, włącznie z obrazami, które w depozyt przekazały do kościoła Muzeum Narodowe oraz Zamek Królewski. W ten sposób otwarty po ponad czterdziestu latach w roku 1998 kościół musiał zostać ponownie zamknięty w celu renowacji. Czytelnikom należy się jeszcze słówko o poprzedniku naszego bohatera. Obecny kościół jest bowiem jedynie fantazją na temat stojącego tam wcześniej od XVIII w. zespołu kościelno-klasztornego jezuitów z fasadą zaprojektowaną w początku XIX w. przez Krystiana Piotra Aignera, do której stylistycznie nawiązuje obecny front. Kościół, będący do 1849 r. główną siedzibą parafii sw. Andrzeja (w tymże roku przeniesiono główny kościół parafialny na Chłodną) stał aż do roku 1944, kiedy to znajdował się w nim szpital, a po wojnie jego pozostałości służyły wiernym do roku 1953, kiedy podjęto decyzję o jego rozbiórce. Obecny, zarówno przed jak i po pożarze, służy środowiskom twórczym, a w 1999 roku, tuż po otwarciu, poświęcił go <czapki zdejm> sam Jan Paweł II <czapki włóż>. Zdjęcie pokazujące kościół w

22 marca 1940 roku wypadał w piątek. Wielki Piątek. Wśród religijnie rozbudzonych warszawiaków gruchnęła plotka, że jacyś Żydzi zabili polskie dziecko, które okradało im sklepik. Tłum, złożony głównie z wyrostków, ruszył żydowskimi ulicami miasta, wybijając szyby, okradając sklepy i bijąc ludzi. Siły okupanta nie próbowały zaprowadzić porządku, przeciwnie, niemieccy wojskowi mieli podburzać i zachęcać napastników. Zamieszki trwały jeszcze kilka dni, do 28 lub 29 marca. Liczba ofiar śmiertelnych nie jest znana - istnieją szacunki od zera do ok. dziesięciu, w tym również po stronie "aryjskiej". O tzw. pogromie wielkanocnym wciąż nie wiemy zbyt wiele. Ten niechlubny epizod długo był zapomniany. Dopiero analiza bezcennych kronik okupacji, Emanuela Ringelbluma (na zdjęciu, Wikipedia Commons) i Ludwika Landaua, pozwoliły choć częściowo odtworzyć wydarzenia. Oddajmy więc głos świadkom: "Dnia 24 marca 1940 r. - Święta zaznaczyły się zwiększoną liczbą wypadków napadów wyrostków w dzielnicy żydowskiej - napadów połączonych z biciem noszących opaski przechodniów, ale mających jako cel istotny po prostu rabunek. Dnia 27 marca 1940 r. - Zajścia antyżydowskie nie skończyły się, wczoraj, dziś znowu te same bandy w różnych okolicach miasta grabiły sklepy. Bandzie zupełnie małych chłopców przewodził podobno jakiś starszy młodzieniec, student czy coś w tym rodzaju. Niektórzy z obserwatorów tych wypadków twierdzą, że widzieli w pobliżu auto niemieckie, obserwujące przebieg awantur. Podobno organizatorem tych band jest jakieś wyspecjalizowane w akcji antysemickiej stowarzyszenie "Atak", zupełnie wyraźnie zresztą faworyzowane przez Niemców, jak świadczą napisy na kolportowanych przez nie tabliczkach dla sklepów, wzywających do bojkotowania Żydów. Dnia 28 marca 1940 r. - Sprawa, która wysunęła się teraz w Warszawie

Kiedy myślimy o Warszawie doby Sejmu Wielkiego, wielu z nas ma przed oczami Jana Dekerta – prezydenta Starej Warszawy, przywódcę „Czarnej procesji”, bądź Ignacego Wyssogotę Zakrzewskiego – pierwszego prezydenta zjednoczonej Warszawy. Ale też nie możemy zapominać, że dzieło reform załamało się wraz z przegraną wojną o obronę konstytucji oraz przejęciem władzy w Polsce przez targowiczan. Osoby związane z obozem reformatorskim musiały ustąpić miejsca „nowej ekipie”. Taka sama sytuacja miała miejsce również w warszawskim ratuszu. Prezydenta Józefa Łukasiewicza 21 marca 1793 r. na stanowisku zastąpił Andrzej Rafałowicz, stając się trzecim prezydentem w historii Warszawy. Był on członkiem warszawskiej mieszczańskiej elity, gdyż był bogatym kupcem i bankierem. I chociaż uczestniczył w „Czarnej procesji”, to jednak swoją postawą afirmował targowicę i koniec reform w Rzeczpospolitej. Jego rządy w Warszawie trwały nieco ponad rok i zakończyły się 17 kwietnia 1794 r. Było to związane ze zwycięstwem powstańców kościuszkowskich na ulicach Warszawy. Andrzej Rafałowicz jako człowiek poprzedniej władzy musiał się wycofać, ale w przeciwieństwie do innych udało mu się zachować życie. Co więcej, po przegranej Insurekcji kościuszkowskiej zaborcy ponowie osadzili go na stanowisku prezydenta Warszawy, wspólnie z Józefem Łukasiewiczem. Ponieważ nie jesteśmy Państwu w stanie przedstawić podobizny Andrzeja Rafałowicza za ilustrację wydarzenia niech służy obraz Piotra Norblina „Wieszanie zdrajców”z roku 1794. Po lewej stronie można zobaczyć ratusz Starej Warszawy, w którym 223 lata temu rozpoczął urzędowanie Rafałowicz.

Maków Mazowiecki (przymiotnik w nazwie od 1928 r.) - liczące ok. 10 tys. Mieszkańców to miasto powiatowe, położone na północnym Mazowszu, nad Orzycem.  Wizytówką Makowa Mazowieckiego jego jest kościół parafialny p.w. Bożego Ciała. Charakterystyczna fasada i przysadzista, masywna sylwetka są typowe dla mazowieckiego gotyku, w przeciwieństwie do bazylikowego układu, rzadziej tu występującego. — w: Maków Mazowiecki Maków Maz., kościół Bożego Ciała - Wzory z zendrówki, kamienie polne i młyńskie wmurowane w elewację, to również elementy typowe dla regionu. Budowę kościoła w obecnym kształcie rozpoczęto w 1490 r., gdy na prowincjonalnym Mazowszu gotyk miał trzymał się mocno. ul. Kościelna: główna ulica wiodąca od zamienionego Rynku (chwalimy powstrzymanie się od nowomodnej, betonowej “rewitalizacji”, ganimy za zaniedbanie) do kościoła. To było serce "dzielnicy chrześcijańskiej" czy też "polskiej", a później "aryjskiej", kiedy Maków stał się Mackeim w prowincji Ostpreussen. Do II Wojny Światowej główny plac handlowy był granicą i miejscem spotkań. ul. Grabowa: to z kolei główna ulica żydowskiego Makowa. W 1827 roku Żydzi stanowili 90% mieszkańców miasta. Przed II wojną światową, 3-tysięczna społeczność żydowska stanowiła ponad połowę mieszkańców Makowa. Maków Maz. - ul. Buźnicza - ta nietypowa ortograficznie i fonetycznie nazwa nawiązuje zapewne do Wielkiej Synagogi z 1717 r., spalonej w 1939 r. przez hitlerowców. Po budynku nie zachowały się żadne ślady. Maków Maz. - Wystawiony w 1987 r. pomnik - lapidarium, upamiętniający makowskich Żydów, który zginęli w tutejszym getcie bądź stąd byli wywiezieni do Treblinki. Powstał z kilkudziesięciu zachowanych macew, niekiedy służących przez lata jako np. płyty chodnikowe.

19 marca 1985 roku w Fort Myers na Florydzie zmarł Leopold Tyrmand – dziennikarz i pubilcysta, który w swjej powieści "Zły" doskonale oddał atmosferę Warszawy początku lat 50. XX wieku. Sejm RP ogłosił rok 2020 rokiem Leopolda Tyrmanda.

Cmentarze są miejscami szczególnymi, gdzie przemijalność spotyka się z wiecznością. Chociaż ludzkie życie jest ulotne, to nagrobki wydają się niejako trwać wieczne. Na warszawskich Powązkach nagrobki sprzed 200 lat nie są niczym niezwykłym. Nekropolie wydają się spokojnie trwać. Jednak jak każde dzieło ludzkich rąk one też przemijają, są likwidowane, niszczone bądź porzucane. Dziś mija rocznicza od formalnego zamknięcia Cmentarza Świętokrzyskiego, które to miało miejsce 17 marca 1836 r. Nekropolia ta znajdowała się na terenie, który obecnie jest zajmowany przez kościół św. Piotra i Pawła na parceli na rogu ul. Emilii Plater oraz Wspólnej. Co spowodowało taką decyzję, skoro w latach 30. XIX w. te tereny były jeszcze bardzo słabo zurbanizowane? Za główną przyczynę można uznać „przetrupienie”, czyli wyczerpanie się miejsc na nowe pochówki. Cmentarz obsługiwał bowiem całą południową Warszawę. Tutaj w 1831 r. przeniesiono szczątki ze zlikwidowanego Cmentarza Ujazdowskiego. Dodatkowo kwatery zostały zapełnione poległymi żołnierzami doby powstania listopadowego oraz zmarłymi z pobliskich szpitali wojskowych. W sumie przez ok. 50 funkcjonowania zostało na nim pochowanych ok. 130 000 osób, a możemy wśród nich znaleźć wiele znanych nazwisk jak np.: Elżbieta Grabowska - morganatyczna żona Stanisława Augusta, Hilary Szpilowski - wzięty architekt pocz. XIX w. czy Adam Poniński – zdrajca doby I rozbioru. Drugim powodem było niefortunne położenie cmentarza. Jego teren był bardzo podmokły, dość powiedzieć, że na terenie skrzyżowania ul. Poznańskiej i św. Barbary na początku XIX w. znajdowały się dwa stawy. Z kolej obfita zima 1816/1817 r. spowodowała konieczność wykopania specjalnych rowów odwadniających, gdyż na wiosnę po roztopach cały cmentarz „pływał”. Oczywiście samo zamknięcie nie

Nieco ponad miesiąc temu miała miejsce rocznica Akcji Kutschera. Dzisiaj zaś możemy wspominać rocznicę urodzin jednego z jej dowódców - Bronisława Pietraszewicza. Jak wielu chłopaków czynnie biorących udział w działaniach zbrojnych w czasie drugiej wojny światowej Pietraszewicz urodził się w 1922 roku. Nie był rodowitym warszawiakiem. Na świat przyszedł w Duniłowiczach, na terenie dzisiejszej Białorusi. Jednak niemowlęciem będąc przeprowadził się z rodzicami do Warszawy, gdzie ojciec otrzymał pracę w Głównym Urzędzie Miar). Zamieszkali na Żoliborzu. Do wybuchu wojny ukończył pierwszą klasę Gimnazjum im. Księcia Józefa Poniatowskiego. Maturę zdał już na tajnych kompletach w Gimnazjum Męskim im. gen. Józefa Sowińskiego. W czasie wojny był członkiem Szarych Szeregów. Dowodził I plutonem oddziału dywersji bojowej Agat i, jak wyżej wspominaliśmy, akcji Kutschera. Był pierwszym wykonawcą wyroku na kacie Warszawy 1 lutego 1944 roku. Jednak w czasie akcji został postrzelony w brzuch. Trafił do Szpitala Przemienienia Pańskiego, gdzie poddany został operacji. Wszystko odbywało się w konspiracji, aż do momentu denuncjacji przez granatowego policjanta, jeszcze tego samego dnia. Został przewieziony do Szpitala Wolskiego. Tam też zmarł 4 lutego 1944 roku. Jego grób znajduje się w kwaterze batalionu "Zośka" na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Ilustracja za rp.pl

Dzisiaj kościół katolicki obrządku rzymskiego obchodzi wspomnienie św. Klemensa Marii Hofbauera (1751- 1820) – patrona piekarzy i cukierników oraz Wiednia. Piszemy zaś o nim na naszym profilu, bo jest również nieoficjalnym patronem Warszawy. Przyszły święty urodził się w Tasovicach na Morawach, w rodzinie rzeźnika Jana Dvořáka, miejscowego rzeźnika. Jego niemiecko brzmiące nazwisko wzięło się stąd, że ojciec Klemensa, etniczny Czech, zamieszkawszy we wsi z liczną niemiecką kolonią zaczął używać niemieckiego odpowiednika swojego nazwiska. W młodości, po szybkiej śmierci ojca w pracował jako piekarz, a podczas pielgrzymki do Rzymu w 1784 r. wstąpił do zgromadzenia redemptorystów. Kilka lat później, w 1787 r. już jako kapłan został wysłany na Pomorze. Po drodze zatrzymał się w Warszawie, aby przeczekać zimę i nie musieć korzystać z wątpliwej jakości polskich dróg w trudnych warunkach atmosferycznych. Warszawa z przystanku na trasie stała się na kolejne 21 lat miejscem zamieszkania przyszłego świętego – Hofbauer dostał pod opiekę kościół św. Benona na Nowym Mieście (siedzibę duszpasterstwa dla katolików niemieckojęzycznych) oraz kościół pojezuicki obok obecnej katedry. Oddano mu również pod opiekę dom sierot i szkołę rodzin rzemieślniczych, a środki na otrzymanie tych instytucji obiecała wyasygnować Komisja Edukacji Narodowej. Niestety obietnice te okazały się jedynie obietnicami – aby utrzymać powierzone sobie instytucje Hofbauer musiał często chodzić "po prośbie". Według jednej z anegdotek (choć prawdopodobnie dość uniwersalnej, przypisywanej wielu świętym) miał, w krytycznych sytuacjach, zwyczaj pukania do tabernakulum i mówienia: Panie, pomóż! Już najwyższa pora! Swoje wysiłki duszpasterskie, wraz z pozostałymi warszawskimi redemptorystami, skupił na służbie – popularnością cieszyły się zwłaszcza przeznaczone specjalnie dla

Na załączonej ilustracji widzimy dziś panią Eugenię Koss, niegdysiejsza gwiazdę warszawskiego baletu. Nie o niej jednak będziemy pisać, a o artyście, który uwiecznił jej wizerunek. 14 marca 1807 roku urodził się w Warszawie Bonawentura Dąbrowski, malarz, grafik, powstaniec listopadowy i zesłaniec. Pochodził z rodziny szlacheckiej, choć jego ojciec, Antoni Samuel, również był malarzem. Studiował na wydziale sztuk pięknych Królewskiego Uniwersytetu Warszawskiego u Antoniego Blanka i Antoniego Brodowskiego. Wziął czynny udział w powstaniu listopadowym. Po porażce powstania został przez Rosjan aresztowany, więziony i skazany na osiedlenie w głębi Imperium. Po zwolnieniu powrócił do Warszawy i malarstwa. Był dość cenionym artystą. Skupiał się na portretach, za które zdobywał nagrody na wystawach, nie stronił jednak od pejzaży, malarstwa historycznego i religijnego. Pracował m.in. przy renowacji i przebudowie archikatedry, gdzie namalował jeden z nowych obrazów ołtarzowych. Stworzył również freski i ikony w cerkwi św. Jana w Chełmie. W swej pracowni prowadził również szkołę rysunku, do której uczęszczali m.in. Józef Ignacy Kraszewski i Józef Simmler. Dąbrowski zmarł w 1862 roku, został pochowany na cmentarzu Powązkowskim (kwatera 12). Ilustracja za polona.pl

Łęczyca. Niegdyś jeden z najważniejszych ośrodków w kraju, dziś czternastotysięczne miasto powiatowe. Łęczyca była świadkiem wielu ważnych wydarzeń naszej historii, zjazdów, synodów, procesów, ze zjazdem książąt i biskupów w 1180 roku na czele. Mimo utraty znaczenia, zachowała cenny zespół zabytkowy, do zwiedzenia którego zapraszamy.

You don't have permission to register