opis

skpt.warszawa@gmail.com

Kartka z Kalendarza

Wrzesień 2021

30 września 1921 roku do setek tysięcy mieszkań w niemal całej Rzeczypospolitej zapukali komisarze spisowi. Władze tworzącego się państwa zarządziły jednodniowy spis powszechny, mający stanowić "bilans otwarcia". Pytano właściwie o wszystko: płeć, wiek, stan cywilny, wyznanie, obywatelstwo, język ojczysty, narodowość, umiejętność czytania i poziom wykształcenia, sieroctwo, inwalidztwo. Pytania dotyczyły zawodu głównego i pobocznego w chwili spisu i zawodu głównego w chwili wybuchu pierwszej wojny światowej, posiadanych zwierząt gospodarskich, obszaru gospodarstwa i struktury użytkowania ziemi. Spisywano również dane dotyczące budynków. Spis był niewątpliwie ogromnym przedsięwzięciem, nie wszystko jednak okazało się sukcesem. Spis nie objął jeszcze nie leżących formalnie w granicach kraju terenów - części Górnego Śląska i Wileńszczyzny. Wkrótce miały nastąpić znaczne ruchy ludności pomiędzy obszarami dawnych zaborów. Miało również pojawić się pół miliona repatriantów ze wschodu. Ludność, zwłaszcza wiejska, dość sceptycznie podeszła do badania i zapewne udzielała odpowiedzi dość ostrożnie. Do tego w województwach wschodnich komisarze niekoniecznie byli zorientowani w lokalnych realiach i często nie umieli wydobyć z rozmów i obserwacji prawidłowych wniosków. Dla varsavianistów wyniki spisu są bardzo cennym źródłem. Oczywiście nic nie zastąpi szczegółowej lektury opracowanych wyników, kilka jednak przytoczymy. Otóż 93 lata temu w Warszawie: - mieszkało 422 203 mężczyzn i 514 510 kobiet- istniało 194 441 mieszkań posiadających 968 500 izb- w 1979 mieszkaniach mieszkało 12 osób lub więcej- 6705 mieszkań było w piwnicach i suterenach, a 10 321 - na poddaszach- mieszkało 100 górników naftowych- mieszkało 145 bednarzy i 1 bednarka (w tym 71 majstrów)- mieszkało sześcioro prawosławnych Niemców i 116 Rosjan katolików- mieszkało 4 Chińczyków, z czego

Wieś Krupe położona jest w województwie lubelskim, przy drodze z Chełma do Krasnegostawu.  Jak wiele miejscowości w okolicy, może poszczycić się kościołem, który dawniej pełnił funkcję cerkwi – tak jest z kościołem pw. MB Częstochowskiej z początku XX wieku. Pierwotnie nosił on wezwanie św. Jana Teologa i mimo przebudowy można w jego architekturze dostrzec jeden z typowych dla regionu wzorników obiektów sakralnych. Najbardziej charakterystycznym zabytkiem Krupego jest jednak renesansowy zamek powstający od XV do XVI stulecia sumptem rodziny Krupskich, a następnie Zborowskich. Potop szwedzki był końcem jego świetności, której nie potrafili przywrócić kolejni właściciele. Obecnie stanowi on malowniczą, trwałą ruinę. Zamek w Krupem jest budowlą obronną wzniesioną w czasach nowożytnych: otoczony jest fosą, a w jego rogach znajdziemy basteje – przysadziste baszty  pozwalające na wykorzystanie broni palnej. Zamek w Krupem pełnił jednak również rolę rezydencjonalną, o czym mogą świadczyć zachowane elementy dekoracji, w tym charakterystyczne dla polskiego renesansu attyki. Z jednym z właścicieli zamku w Krupem, Pawłem Orzechowskim, wiąże się budowla stojąca na nieodległym wzgórzu. Orzechowski, jak duża część polskiej szlachty w XVI, poparł reformację. Związał się z ruchem braci polskich (potocznie zwanych arianami) i podjął decyzję o wystawieniu sobie nietypowego, monumentalnego grobowca, w którym po śmierci w 1612 r. najprawdopodobniej go pochowano. Budowla ta ma wysokość ok. 20 metrów i składa się z sześciennej postawy, na której ustawiony jest ostrosłup. Czyni to ją najwyższym na terenie Polski grobowcem piramidalnym. Dodatkowo Orzechowski postawił sobie piramidę zanim to było modne – szersza moda na piramidy grobowe pojawiła się wśród arystokracji dopiero w XIX wieku. #piramida #grobowiec #zamek #renesans

136 lat temu, 26 września 1878 r. miała miejsce ceremonia otwarcia Wielkiej Synagogi przy pl. Tłomackie. Uroczystość ta zebrała nie tylko społeczność żydowską, ale również tłumy zwykłych warszawiaków. Warto w tym miejscu oddać głos naocznym świadkom ceremonii i przytoczyć fragment z "Izraelity" z 1878 r.: "O godzinie 7-ej raczył przybyć, w celu asystowania uroczystości, JW. Główny Naczelnik kraju Hrabia Kotzebue, i mając sobie podany przez Prezesa Komitetu, Henryka Natansona, na aksamitnej poduszce złocony klucz od środkowych drzwi przedsionka, prowadzących do świątyni, otworzył takowe, poczem Komitet drzwi na rozcież rozwarł, przyjął dostojnego Gościa i odprowadził na przeznaczone dlań honorowe miejsce." Na otwarciu Wielkiej Synagogi zjawił się nie tylko generał-gubernator hr. Kotzebue ale również kierownicy warszawskich instytucji i urzędów z prezydentem miasta Sokratesem Starynkiewiczem na czele. Gości podejmował kaznodzieja nowej synagogi Izrael Cylkow, który nie zwracał się do nich po rosyjsku, hebrajsku, bądź w jidisz, lecz po polsku. Ponieważ gubernator nie wyraził swego sprzeciwu, uznano to za dorozumianą zgodę władz rosyjskich na prowadzenie kazań w języku polskim. Wróćmy zatem do bezpośredniego przekazu z uroczystości, aby przytoczyć słowa Cylkowa: "Pokładamy nadzieję w Bogu, że już nigdy jako odrębna społeczność nie będziemy uważani i jako osobny lud traktowani, ale jako uprawnieni synowie naszego kraju, obywatele jednego państwa […] że światło się rozszerzy i rozproszy nareszcie ciężką mgłę uprzedzeń i przesądów, która tak długo wzajemne nasze stosunki zalegała […] Dopłyniemy do upragnionej przystani ludzkości, gdzie szczytem cywilizacji będą słowa: Kochaj bliźniego jak samego siebie, kochajcie obcego, bez względu na to, w jakiej świątyni Bogu cześć oddaje, do jakiego plemienia

W sztuce, filmie, muzyce często bywa tak że twórca jest kojarzony z jedną - niekoniecznie najwybitniejszą - kreacją. Stanisław Mikulski, gdzie by potem nie grał, zawsze zostanie Hansem Klossem, Andrzej Kopiczyński - Czterdziestolatkiem, a Aleksander Kobzdej, o którym dziś mowa, facetem, który namalował "Podaj cegłę!" - obraz pokazywany jako flagowy przykład malarstwa socrealistycznego w Polsce. Tymczasem dyptyk o murowaniu (obok ww. powstał jeszcze obraz "Ceglarki") jest tylko epizodem w karierze Kobzdeja. Ten z wykształcenia architekt (współautor gmachu Ambasady ChRL) i malarz specjalizował się w potępianej przez Żdanowa sztuce abstrakcyjnej, łączącej malarstwo i rzeźbę. Większość jego prac - choćby załączona dziś "Szeroka szczelina między fioletami" - odbiega od obrazka pokazującego bohaterów pracy socjalistycznej murujących ścianę domu. Z czasem odium oportunizmu z niego spadło. Choć z władzą układało mu się dobrze, przyjaźnił się z takimi twórcami jak Różewicz, Konwicki czy Herbert. Został profesorem warszawskiej ASP, pod koniec życia był nawet jej rektorem. A piszemy o Kobzdeju z powodu 42. rocznicy jego śmierci. Śmierci, dodajmy, przedwczesnej, na amebozę, którą zaraził się podczas podróży do Chin i Wietnamu. Ta fascynacja Wschodem jest zresztą widoczna w jego dojrzałej twórczości. Ilustracja: artyzm.com

Są miasta, które się jedzie zwiedzać, bo warto, a są miasta, które zwiedza się przypadkiem. Na przykład gdy miejsca w bezpośrednim pociągu z Warszawy do Częstochowy są już wyprzedane, można się przesiąść w Zawierciu. A na zwiedzenie Zawiercia wystarczy godzinka z hakiem. Więcej wpisów http://skpt.om.pttk.pl/zwiedzaj-z-skpt/ 1. Podobnie jak w przypadku nieodległych Sosnowca i Dąbrowy Górniczej, o rozwoju Zawiercia zadecydowała decyzja o budowie stacji kolejowej Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej. Dzięki kolei mógł w Zawierciu rozwinąć się przemysł, zwłaszcza hutniczy i metalurgiczny, w oparciu o występujące tam rudy żelaza. 2. Najstarszą częścią obecnego Zawiercia nie jest jednak okolica dworca, a niegdysiejsza wieś Kromołów. Stoi tam siedemnastowieczny (choć historią sięgający dwóch wieków wcześniej) kościół św. Mikołaja, najstarsza obecnie budowla miasta. 3. Na terenie Kromołowa, oddalonego od reszty miasta o ok. 10 km, znajdziemy też mały ceglany budynek, mieszczący w środku źródło ważnej polskiej rzeki, jaką jest Warta. Przepływa ona, jako niepozorny strumyczek, również przez centrum miasta. 4. Samo Zawiercie przeżyło rozkwit na przełomie XIX i XX w. To wtedy wybudowano "zagłębiowskie familoki" czyli osiedle robotnicze TAZ. Zachowuje ono trochę klimatu znanego z bardziej popularnych osiedli robotniczych po śląskiej stronie Brynicy. Mieszkający tu ludzie zajmowali się produkcją bawełny, a później hutnictwem. 5. Robotnicy mieszkali w domach wielorodzinnych, dyrekcja mogła pozwolić sobie na taki oto pałacyk, zwany od nazwiska dyrektora, pałacykiem Skarżyńskiego. 6. Urbanizacja i wzrost liczby ludności spowodowała również potrzebę budowy sporego kościoła (istniejące już kościoły w Kromołowie i w Skarżycach przestały wystarczać). Stąd w 1898 roku rozpoczęto budowę neogotyckiej bazyliki św.św. Piotra i Pawła, położonej w centrum miasta. Projektantem kościoła

23 września 1659 roku w Warszawie zmarł Bogusław Leszczyński herbu Wieniawa, jedna z ciekawszych postaci czasów Wazów, a dziad po mieczu króla polskiego i księcia Lotaryngii Stanisława Leszczyńskiego. Jenak Bogusław zasłużył sobie na miejscu w naszym cyklu nie tylko przez słynnego potomka, ale nade wszystko dzięki własnej karierze oraz działaniom, po których zostały w Warszawie namacalne ślady. Urodził się Bogusław w Wiślicy ok. roku 1612 jako trzecie dziecko Rafała Leszczyńskiego, tzw. "papieża kalwinów w Polsce", protektora wspólnoty Braci Czeskich w Wielkopolsce. W tym też wyznaniu zostały ochrzczone wszystkie jego dzieci. Rafał Leszczyński jako osoba o bardzo szerokim wykształceniu (pobierająca m.in. nauki u samego Galileusza) zadbał o wszechstronne wykształcenie swych synów, z których najzdolniejszym okazał się właśnie Bogusław. Jako magnacki syn swoja karierę polityczną rozpoczynał od sejmików oraz uczestnictwa w obradach Sejmu w Warszawie. Dzięki zapisom w testamencie ojca został panem na Lesznie, uzyskując bazę materialną pod przyszłą karierę. Zapewne w 1642 r. Bogusław przeszedł z protestantyzmu na katolicyzm. Wydaje się, iż jego decyzja była podyktowana zimnym rozrachunkiem i korzyściami w postaci łatwiejszego dostępu do stanowisk państwowych. Warto jednak zaznaczyć, iż do końca życia nie zapomniał o wspólnocie protestanckiej, z której się wywodził i w liście do seniorów Jednoty Braci Czeskich pisał, że choć nie może być ich owcą, to będzie chociaż psem pasterskim chroniącym ich owce. Lata 40. XVII to szybka kariera Bogusława, który wyrasta na jednego z przywódców szlachty wielkopolskiej oraz stronnika dworu. Do największych zaszczytów doszedł w czasie panowania Jana II Kazimierza, uzyskując urząd podskarbiego wielkiego koronnego w 1650 roku oraz

Dzień zaczął nam się deszczem i przykrą niespodzianką w postaci specyficznie pojmowanego "koleżeństwa zawodowego", zatem musieliśmy zmienić temat i zamiast o rzezimieszku, napiszemy o inwestycjach drogowych. 22 września 2000 roku z krajobrazu Warszawy zniknął most. "Jak to?" - spytacie, skoro akurat na nadmiar mostów nasze miasto nie narzekało nigdy. A tak to, że tego dnia zamknięto dla ruchu Most Syreny. Został on postawiony przez warszawskie jednostki kolejowe i drogowe LWP na czas remontu Mostu Poniatowskiego, przewidzianego na lata 1985-86 u wylotu ulicy Tamka, łącząc ją z Wybrzeżem Szczecińskim. I - jak wiele konstrukcji tymczasowych - pozostał na miejscu aż do wymienionej na początku daty. Bo najpierw remont "poniatoszczaka" ślimaczył się do końca lat 80., potem trzeba było wyremontować Most Śląsko-Dąbrowski, aż wreszcie władze miasta doszły do wniosku, że most się sprawdza i należy go zostawić aż do wybudowania nowej przeprawy. Co też się stało w roku 2000 (Most Świętokrzyski). Technicznie rzecz biorąc, były to dwa równoległe mosty saperskie, składane,każdy o szerokości 6 m i najdłuższym przęśle o długości 28 m, oparte na 14 podporach (dwie z nich do tej pory widoczne są po praskiej stronie przeprawy). Po demontażu mostu jego elementy wykorzystywano podczas remontów ulic w Warszawie (np. estakad na Trasie Toruńskiej oraz wiaduktu w Alei Krakowskiej) a obecnie służy mieszkańcom miejscowości Kozłów Szlachecki do przeprawiania się przez Bzurę. A Most Świętokrzyski, w przeciwieństwie do jego poprzednika, popularny nie jest i z uwagi na wiele inwestycji wokół niego (tunel, metro, CNK) często dojazd do niego jest utrudniony, więc mało kto z niego korzysta. Ale w

Najczęściej i najchętniej stawia się w Polsce (choć zapewne nie tylko) pomniki przegranym wodzom i innym bohaterom narodowych mitów. Wprawdzie czasem na cokół zasłuży i twórca, choć i jemu będzie łatwiej, gdy zginie w boju. 24 września 1979 roku odsłonięty został pomnik architekta Józefa Szanajcy. Stanął przy ulicy jego imienia na Pradze. Tablica głosi: "Józef Szanajca, architekt, ur. 1902 - poległ pod Płazowem 24.IX.1939. Przyjaciela rzeźbił Bohdan Lachert." Szanajca, jeden z najwybitniejszych architektów polskiego modernizmu, zginął niedaleko Tomaszowa Lubelskiego. Wykonywał patrol. Patrol zmotoryzowany, gdyż siedział za kierownicą swojego własnego auta, sportowej Tatry, zajętej przez armię podczas mobilizacji. Informacja o jego śmierci dotarła do jego przyjaciela i wspólnika Bohdana Lacherta po dwóch latach. Ten, szukając pocieszenia w mrokach niemieckiej okupacji, podjął prace nad rzeźbiarskim portretem Szanajcy. Popiersie było gotowe w 1944 roku. Do wystawienia pomnika doprowadził Lachert w czterdziestą rocznicę śmierci Szanajcy, samemu będąc właściwie już klasykiem polskiej architektury. Lokalizacja nie jest jednak szczęśliwa - pomnik stoi na uboczu i trudno nań natrafić przypadkowo; sama okolica też nie należy do prestiżowych. W dodatku w 1996 roku popiersie skradziono. Na szczęście gipsowy oryginał znajduje się w zbiorach SARP (można go zobaczyć w Pałacyku Zamoyskich przy Foksal), więc w 2000 r. wykonano powtórny odlew i ustawiono go na właściwym miejscu. Nie trzeba chyba dodawać, że odlew wykonano w pracowni Braci Łopieńskich. Ilustracja: warszawa.wikia.com

Jak widać po wpisach z ostatniego tygodnia, zdecydowanie więcej polubień i repostów mają wpisy dotyczące zniszczenia i destrukcji niż budowania i rozwoju miasta, no ale my będziemy tutaj - przynajmniej niektórzy - propagować raczej optymistyczną wersję historii Warszawy. Dlatego dziś nie przeczytacie kolejnej kartki z kampanii wrześniowej czy też Powstania, za to w ramach galerii postaci charakterystycznych ale doskonale znanych obchodzący dziś 71., okrągłe urodziny, Pan Witek - Gość z Atlantydy. Ostatnio, mam wrażenie, nieco podupadł i wygląda trochę jak menel - zgubił zęby i sprawia wrażenie, że jest na cyku, dawno nie było go również na "Patelni", gdzie wykonywał swoje utwory przez trzeszczący wzmacniacz, ale tak naprawdę to ciekawy koleś jest. Pochodzi spod Tarczyna ze wsi Prace Małe, gdzie urodził się 18 września 1943 roku i gdzie jest klub Grom Prace Małe, na mecz którego chciałem kiedyś nawet pojechać rowerem. Od lat 70. gra muzykę, występował w telewizji (ja go znam z występu w MdM, ale podobno pojawiał się też w Lalamido), na koncertach robił za support np. w Jarocinie albo na Przystanku Woodstock. Nazywa się Witold Szymański. Z zawodu jest ogrodnikiem. Chciał też kilka razy kandydować na prezydenta, ale niestety nie zebrał podpisów. W momencie robienia zdjęcia, a było to 24 marca 2013, śpiewał o tym, że "mój koń nie mieści mi się w dłoń". Poza tym przekazuje również treści w rodzaju "Naucz się wreszcie kochanie, że bez wina mi nigdy nie stanie". Jak napisał ktoś, kto go zna: "Facet jest specyficzny, ale czy używa alkoholu, to nigdy nie widziałem, a wielokrotnie

To, że wysokość bezwzględną mierzymy w metrach nad poziomem morza, jest rzeczą raczej oczywistą. Tyle, że w Warszawie morza nie ma, a przydałby się do pomiarów wszelkiego rodzaju jakiś inny, bliższy punkt odniesienia. Poziom Wisły byłby dobry, ale niestety rzeka raz jest płytsza, a raz głębsza, o czym informują nas wodowskazy oraz komunikat w radiowej Jedynce nadawany o 11:56. Stąd już w XIX w. wyznaczono standardowy punkt, wg którego dokonuje się w Warszawie pomiarów wysokości. Jest to poziom "0" Wisły, po raz pierwszy komisyjnie oznaczony dnia 18 września 1865 roku (inne źródła, w tym popularne na "w", podają czasem 13 września) na jednym z filarów Mostu Kierbedzia. Następnie wyznaczono sześć punktów, tworzących podstawową sieć układu odniesień wszelkich pomiarów, określając tym samym ich wysokość względem zera Wisły i tym samym mieliśmy w mieście nowoczesną sieć triangulacyjną. Fun fact; wyznaczone przez punkty trójkąty zbiegały się w miejscu krzyża na kopule kościoła Św. Trójcy przy pl. Małachowskiego, który stał się centralnym punktem układu triangulacyjnego. Wracając do zera Wisły, wynosi ono obecnie 77,8746 m nad poziomem morza według układu Kronsztad-86 (co oznacza, że za zero przyjmujemy średni poziom Zatoki Fińskiej wskazywany przez mareograf w Kronsztadzie koło Petersburga). Zapewne niedługo się to zmieni, bo w 2012 weszła w życie ustawa o zmianie państwowego systemu odniesień przestrzennych i będziemy się najpóźniej od 31 grudnia 2019 roku odnosili do repera mareografu w Amsterdamie. A poziom wyznaczono na podstawie 60-letnich obserwacji najniższych stanów rzeki. Ilustracją niech będzie rysunek godła Wydziału Pomiarów z połowy XIX w.

W dzisiejszej relacji chcemy przybliżyć wam stolicę Podhala: Nowy Targ, potocznie zwaną przez górali „Miastem”. Oficjalnie Królewskie Wolne Miasto Nowy Targ, główny ośrodek handlowy i komunikacyjny Podhala oraz stolica regionu. Więcej wpisów http://skpt.om.pttk.pl/zwiedzaj-z-skpt/ Nowy Targ posiada, jak przystało na miasto żyjące z handlu, rozległy rynek. Przez stulecia pełnił on rolę placu handlowego dla odbywających się tu targów. Pośrodku rynku znajduje się zabytkowy ratusz pochodzący z XIX wieku. Jest budynkiem dwukondygnacyjnym, posiadającym na froncie wieżę zakończoną hełmem i iglicą. Kościół cmentarny św. Anny pochodzi zapewne z XV wieku. Lokalna tradycja głosi, że został ufundowany już w 1219 r. przez zbójców, którzy zrabowany na Węgrzech obraz św. Anny umieścili w ołtarzu.  Szlak Nowotarskiej Owcy - Na Podhalu tradycje pasterskie sięgają przełomu XVI i XVII w. Aluminiowe rzeźby są autorstwa Michała Batkiewicza. Mają podkreślać tradycyjny charakter Podhala.  Na terenie dzisiejszego lotniska pod koniec XIX w. znajdował się poligon austriackiej artylerii fortecznej. Lotnisko sportowe w miejscu dawnego poligonu otwarto w 1930 roku. W czasie II wojny światowej było wykorzystywane przez Luftwaffe do akcji przeciwko gorczańskim partyzantom. 8 czerwca 1979 r. podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Polski papież Jan Paweł II odprawił mszę dla ponad miliona wiernych. Rezerwat „Bór Na Czerwonem" o pow. 2 ha został utworzony w 1925 roku. Jest to jedyny rezerwat torfowiskowo-leśny w polskiej części Kotliny Orawsko-Nowotarskiej, obfitującej w torfowiska. Zachowały się w nim biocenozy leśne, przejściowe i torfowiskowe. Nazwa pochodzi od rodzaju glonu Zygonium ericetorum, którego plecha w okresie jesieni ma barwę czerwoną. Lody nowotarskie zostały wpisane na listę produktów tradycyjnych. Na obecną chwilę w Nowym Targu

To zdjęcie znają nie tylko warszawiacy. Stało się jedną z ikon niemieckiej agresji na Polskę we wrześniu 1939 roku. Nie wszyscy jednak wiedzą, kiedy zostało zrobione. 17 września 1939 roku – wywiązując się z tajnych ustaleń paktu Ribbentrop Mołotow, w godzinach porannych Armia Czerwona przekroczyła polską granicę. Gdy czerwona fala zalewała Polskę, Niemcy podkreślają upadek II Rzeczypospolitej ostrzałem budynków rządowych w oblężonej Warszawie. Pociski spadają na dawną siedzibę mazowieckich książąt i polskich władców, a w roku 1939 siedzibę prezydenta RP, Zamek Królewski. Przed południem gmach, będący jednym z najważniejszych symboli polskiej państwowości, staje w płomieniach. Mimo, że kolejne sekcje straży pożarnej oraz cywile - ochotnicy, nie zważając na ostrzał, stają do walki z płomieniami, pożaru długo nie udaje się opanować. Dramatyczne sceny rejestruje oko kamery filmowej: http://youtu.be/vnTp8Km2sWM Około 11:00 płomienie dosięgają mechanizmu zegarowego. O 11:15 wskazówki na zamkowej wieży zatrzymują i taką godzinę będą wskazywać aż do jesieni roku 1944, kiedy to cały Zamek legnie w gruzach, wysadzony przez barbarzyńców w mundurach Wehrmachtu. Z narażeniem życia pracownicy zamku przeprowadzają ewakuację zbiorów, zgromadzonych w salach. Na dziedzińcu, trafiony odłamkiem, ginie kustosz zbiorów Pałacu Łazienkowskiego i Zamku Warszawskiego, Kazimierz Brokl. Został pochowany przy Bramie Grodzkiej, a po zakończeniu działań wojennych ekshumowany. Miejsce jego wojennej mogiły upamiętniono głazem. Odbudowa zniszczonego Zamku rozpoczyna się w roku 1971. 19 lipca 1974 roku zakończono pierwszy etap odbudowy Zamku Królewskiego. Tego dnia tysiące warszawiaków zebrało się na Placu Zamkowym by ujrzeć moment, gdy po raz pierwszy od 35 lat ruszą wskazówki zegara, dopisując ostatni rozdział historii zdjęcia. Ruszyły o godzinie 11:15…

16 września 1978 roku zmarł w Warszawie gen. dyw. prof. dr hab. inż. Sylwester Kaliski, fizyk, komendant WAT, członek KC PZPR i minister nauki i szkolnictwa wyższego. Przyczyną śmierci generała były obrażenia odniesione w wypadku samochodowym, który miał miejsce jedenaście dni wcześniej. Jak to w Polsce bywa, nie wszyscy uwierzyli, że kraksa była zwyczajnym wypadkiem komunikacyjnym, spowodowanym przez lubiącego prędkość i brawurowo prowadzącego wojskowego. Wielu widziało w tym zdarzeniu - a są tacy, którzy widzą do dziś - zamach. Dlaczegóż profesor Kaliski miałby być celem spisku wrogich - choć wtedy formalnie zaprzyjaźnionych - sił? Zacznijmy od początku. Sylwester Damazy Kaliski urodził się w 1925 r. w Toruniu, w rodzinie zawodowego podoficera. Przymusowo wcielany do niemieckiego wojska, uciekał, co skończyło się uwięzieniem w obozie koncentracyjnym. Niedługo po wojnie ukończył studia w zakresie inżynierii lądowej na Politechnice Gdańskiej. Po studiach wstąpił do wojska i został zatrudniony na formowanej właśnie Wojskowej Akademii Technicznej. Tam piął się po szczeblach wojskowej i akademickiej kariery, a jego zainteresowania naukowe przesuwały się z mechaniki w stronę fizyki ciała stałego, fizyki plazmy i fizyki jądrowej. Tytuł profesora zwyczajnego otrzymał w roku 1961, a więc w zaledwie siedem lat po doktoracie, a dwanaście po skończeniu studiów. W 1969 r. został członkiem rzeczywistym PAN. W latach 1967-74 był komendantem-rektorem WAT. Największą sławę Kaliskiemu przyniosły badania nad syntezą termojądrową, prowadzoną w utworzonym przez niego Instytucie Fizyki Plazmy i Laserowej Mikrosyntezy. Zwolennicy teorii spiskowej twierdzą, że prawdziwym celem prac było stworzenie polskiej broni termojądrowej na zlecenie Edwarda Gierka, który chciał w ten sposób uwolnić się spod władzy radzieckich

15 września 1778 roku prezesem Kolegium Kościelnego warszawskiego Zboru Ewangelicko-Luterańskiego, jak wówczas oficjalnie zwała się parafia Św. Trójcy, został Michael Gröll (Michał Grell), warszawski drukarz i wydawca. Gröll był drugim prezesem kolegium w historii parafii. Objął to stanowisko po nieocenionym Piotrze Tepperze, który doprowadził do legalizacji zboru, jego uniezależnienia się od Węgrowa i rozpoczęcia budowy kościoła Św. Trójcy. Tepper z życia kościelnego się nie wycofał, pozostające seniorem prowincji małopolsko-mazowieckiej, jednak właśnie Gröllowi przypadł nadzór nad wybudowaniem kościoła. On też dokonał uroczystego otwarcia świątyni i przekazania kluczy zarządcy, takimi oto słowy: "Klucz ten doręczam wam w imieniu zboru, abyście używali go na żądanie Pasterzy zboru tego przy otwieraniu drzwi tej świątyni, podczas nabożeństw i takowe zamykali wedle udzielonych wam pisemnych instrukcji". Jednak nie z działalności w swej parafii Gröll najbardziej jest znany. jego działalność wydawnicza u schyłku doby saskiej i za czasów stanisławowskich jest nie do przecenienia. W Warszawie osiadł w 1759 roku. August III przydzielił mu kwaterę na Zamku i nadał tytuł komisarza królewskiego. Jego biuro było faktycznie pierwszą warszawską agencją reklamową, a wydawane pismo, "Warszawskie Extraordynaryjne Tygodniowe Wiadomości", pierwszym polskim periodykiem z ogłoszeniami. W 1763 otworzył Gröll na Marywilu księgarnię pod szyldem "Księgarnia Poetów Narodowych". Prowadził ją w bardzo nowoczesny sposób. Jako pierwszy drukował katalog wydawniczy. A że ze sprzedaży książek w XVIII w. (jak i dzisiaj) trudno było wyżyć, asortyment uzupełniał meblami, "artykułami wyposażenia wnętrz", zegarami, a nawet medykamentami. To właśnie sprzedaż leków przyniosła naszemu wydawcy majątek. Gröll druk swoich wydawnictw drukarniom pijarów i jezuitów (!), a także drukarniom w Dreźnie i Lipsku.

12 września 1979 r. osłonięto na ul. Grójeckiej pomnik obrony Warszawy we wrześniu 1939 r. i barykady, która broniła od zachodu dostępu do stolicy. Surowa bryła monumentu została zaprojektowana przez prof. Juliana Pałkę. Pomnik Składa się z trzech niezależnych części. Jadąc w stronę Centrum, po lewej stronie można zobaczyć znak 8-IX, czyli datę upamiętniającą wzniesienie barykady na ulicy Grójeckiej. Już bowiem 8 września doszło do nieudanej próby zdobycia Warszawy "z marszu" przez oddziały pancerne Wermachtu, które zostały jednak powstrzymane. Na pasie pomiędzy jezdniami można zobaczyć datę 1939 r. upamiętniającą rok bohaterskiej obronny stolicy. Dziś można zobaczyć około 40 tablic pamiątkowych, które nie były pierwotnie planowane, a obecnie trochę zaburzają już estetykę pomnika. Z kolei po lewej stronie, można zobaczyć znak 27-IX czyli datę zawieszenia broni. Barykada na ul. Grójeckiej pomimo kilkukrotnych ataków nie została nigdy ostatecznie zdobyta. Co prawda kilka czołgów przedarło się przez nią, to jednak zostały one unieszkodliwione w rejonie pl. Narutowicza. Nieco ironiczny wydźwięk może mieć to, iż równo 40 lat przed odsłonięciem pomnika - 12 września 1939, kiedy warszawiacy wespół z polską armią bohatersko bronili dostępu do stolicy, w odległym Abbeville we Franci Najwyższa Rada Wojenna francusko-brytyjską podjęła decyzję o niepodejmowaniu generalnej ofensywy lądowej na froncie zachodnim i działań powietrznych RAF nad Niemcami. Ilustracja: wikimedia.org

W pierwszą rocznicę ataku terrorystycznego na wieże Światowego Centrum Handlu w Nowym Jorku w Parku Skaryszewskim tuż przy Rondzie Waszyngtona odsłonięto pomnik - płytę pamięci polskich ofiar tej tragedii. W ruinach bliźniaczych wież zginęło bowiem sześcioro Polaków. Pomnik zaprojektował artysta Marek Moderau, zaś odsłonięcia dokonał Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski. Wg Moderaua pomnik nawiązuje kształtem do zniszczonych budynków. Lokalizacja pomnika była krytykowana jako kiepska, a pomnik jako mało widoczny, uzasadniano je jednak 'amerykańskością' miejsca w którym stoi - niedaleko pomnika, Ronda i Alei Jerzego Waszyngtona, w parku imienia - związanego przecież z USA - Ignacego Paderewskiego. Ilustracja: wikimedia.org

Zapraszamy do e-zwiedzania Sochaczewa z SKPT. Rynek w Sochaczewie. To jedno z tych miast, z którymi obie wojny światowe nie obeszły się łaskawie. Front zatrzymywał się tu w 1914-15 i we wrześniu 1939 r. podczas Bitwy nad Bzurą. Walkom tym m.in. poświęcone jest muzeum w widocznym tu ratuszu z 1828 r. proj. Bonifacego Witkowskiego. Nowy kościół parafialny wg projektu Mieczysława Gliszczyńskiego to już lata 60. Sochaczewski zamek jest dziś ruiną, ale niegdyś był jedną z siedzib książąt mazowieckich. W miejscu drewnianej warowni wystawiono murowany zamek już w XIV w., a więc wcześniej niż w Ciechanowie lub Warszawie. Rozbudowany już w czasach nowożytnych i te fragmenty możemy oglądać. Potop szwedzki, próba restauracji w k. XVIII w., a później służył już tylko jako rezerwuar materiałów budowlanych. Sochaczewski zamek, choć świetnie położony, na wzgórzu ponad Bzurą, miał sporą wadę. Nie było w nim studni. Sochaczew był miejscem uchwalenia w 1377 r. pierwszego kodeksu prawa na Mazowszu, zastępującego prawo zwyczajowe. Zakazano m.in. rodowej zemsty. Po włączeniu do Korony niektóre zapisy stały się podstawą "exceptów mazowieckich", czyli formy prawa dzielnicowego. Prezentowany w ratuszu "klocek" to zbiór dokumentów urzędowych z przepisami głównie z l. 1633, 1638, 1639, w tym postanowieniami dotyczącymi Sochaczewa. Może właśnie w Sochaczewie rozpoczęła się epoka rozbicia dzielnicowego? Według przekazu jednego z kodeksów Rocznika świętokrzyskiego nowego w stojącym być może w tym miejscu klasztorze benedyktynów Św. Trójcy w Sochaczewie, miał umrzeć w 1138 r. Bolesław Krzywousty. Najstarszy kościół Sochaczewa w dawnej podmiejskiej wsi, Trojanowie, to skromna wiejska świątynka barokowa z 1783 roku. Moda na klasycyzm dopiero później dotrze na

O bujnym żywocie i przedwczesnej śmierci ostatnich książąt mazowieckich, Stanisława i Janusza III opowiada się często i chętnie, natomiast zwykle zbywa się to, co stało się potem. A dalej było równie ciekawie. Inkorporacja Mazowsza do Korony Królestwa Polskiego była złożonym procesem. "Podjadanie" poszczególnych ziem rozpoczęło się już w połowie XV w., kiedy to na rzecz Korony odpadają Gostynin, Rawa i Sochaczew, a pod koniec stulecia - księstwo płockie. Cały czas jednak księstwo mazowieckie z Warszawą pozostaje suwerenne, choć związane zależnością lenną. Śmierć młodych książąt dla jednych jest szokiem, dla innych okazją. Na samym Mazowszu kształtują się dwa stronnictwa. Dwór i możni będą walczyć o zachowanie odrębności, natomiast drobne rycerstwo, zmęczone książęcą samowolą i ograniczonymi, w stosunku do Korony, prawami, będzie optowało za przyłączeniem. Księżniczka Anna próbuje stosować politykę faktów dokonanych. Przybiera tytuł "jedynej księżnej, dziedziczki Mazowsza" i już nazajutrz po śmierci brata obejmuje przewodnictwo w książęcych sądach. Jednocześnie jej stronnicy pertraktują z księciem Albrechtem Hohenzollernem w sprawie małżeństwa Anny z jednym z jego braci i stworzenia unii mazowiecko-pruskiej. W kwietniu 1526 r. zbiera się sejm mazowiecki. Przybywają nań wysłannicy króla polskiego, z doświadczonym dyplomatą Wawrzyńcem Międzyleskim, Mazowszaninem z pochodzenia, na czele. Pierwszym przedmiotem sporu staje się pochówek Janusza III; dynastyczny pogrzeb powinien się wiązać ze wskazaniem następcy, więc Mazowszanie skutecznie torpedują królewską inicjatywę w tej sprawie. Dalej jest już tylko trudniej. Nawet drobna szlachta mazowiecka przezwycięża swoją niechęć i staje w obronie swojej księżnej; wyraża wręcz gotowość zbrojnej walki w jej sprawie. Mazowszanie podają w wątpliwość nawet prawomocność lennej zależności księstwa od Korony. Broni nie

8 września 1927 roku o 23:30 przed domem przy ul. Grójeckiej zatrzymał się czarny buick. Z wozu wysiadło czterech krzepkich mężczyzn uzbrojonych w pałki i doskoczyło do idącego ulicą człowieka. Jeden z nich warknął "to za te artykuliki!", po czym błyskawicznie go obezwładnili, obili pałkami, zaciągnęli do samochodu i ruszyli w stronę Janek. Wóz zatrzymał się przy jednej z glinianek na skraju Lasów Sękocińskich. Tam nieprzytomną ofiarę wyciągnięto z auta i wrzucono do dołu. Tadeusz Dołęga-Mostowicz ocknął się rano. Na szczęście jego jęki usłyszał przechodzący niedaleko miejscowy wieśniak. Wydobył go z glinianki i zawiózł do szpitala; w ocenie lekarzy - zdążył w ostatniej chwili. Prasa opozycyjna zawrzała. Rozpoczęto śledztwo, które, jak można było się spodziewać, napotykało mnożące się przeszkody. Udało się jednak ustalić, że tablice rejestracyjne wozu należały do

5 września 1831 roku zmarł w Warszawie Juliusz Kolberg, kartograf, geodeta, profesor Uniwersytetu Warszawskiego. Urodził się w 1776 r. w Woldegk w Meklemburgii w rodzinie urzędniczej. Ukończył Akademię Budownictwa w Berlinie, po czym rozpoczął pracę na terenie tzw. Prus Południowych, czyli II zaboru pruskiego. Po przegranej wojnie z Francją i zmianie granic pozostał na terenie tworzącego się Księstwa Warszawskiego, a nawet zatrudnił się w Komisji Spraw Wewnętrznych i Policji jako inspektor do spraw pomiarów. Za jego sprawą w 1808 r. powstała pierwsza mapa Księstwa. W 1810 r. zamieszkał wraz z rodziną w Przysusze k. Radomia, a w 1817 wrócił do Warszawy, by objąć katedrę miernictwa i topografii na Uniwersytecie. Kolbergowie mieszkali w budynku porektorskim, mając za sąsiadów m.in. Chopinów, Linde czy Brodzińskich. Z Chopinami przyjaźnili się szczególnie, a Fryderyk wspominał, że dzięki ich wizytom i rewizytom nauczył się niemieckiego. W kolejnych latach Kolberg piął się po szczeblach urzędniczej i akademickiej kariery. W 1820 r. skonstruował planimetr. W latach 1826-27 opracował swoje najsłynniejsze dzieło: "Atlas Królestwa Polskiego". W 1829 otrzymał od Mikołaja I dziedziczne szlachectwo Królestwa. Był ojcem m.in. Oskara, etnografa i folklorysty, Wilhelma, inżyniera i Antoniego, malarza. Ilustracja: polona.pl

You don't have permission to register