opis

skpt.warszawa@gmail.com

Kartka z Kalendarza

Czerwiec 2020

30 czerwca 1939 r. polski wymiar sprawiedliwości wzbogacił się o największy w ówczesnej Europie (a może i na świecie) gmach sądu. Monumentalny budynek autorstwa Bohdana Pniewskiego stanął na działce pomiędzy ówczesną ulicą Leszno (obecna Aleja Solidarności), a Ogrodową. Prace nad sądem rozpoczęły się w 1935 roku i jak na polską budowę przystało zaliczyły półtoraroczne opóźnienie. Co ciekawe, autor chciał ustawić sąd frontem do ulicy Ogrodowej, aby bardziej doświetlić budynek. Na takie rozwiązanie nie zgodził się jednak inwestor, argumentując względami bezpieczeństwa. W przypadku przyjęcia założenia Pniewskiego, więźniowie musieli by być dowożeni od strony zatłoczonej i wąskiej ówcześnie ulicy Leszno. Mogło by to ułatwić ewentualne próby odbicia. W rozwiązaniu jakie ostatecznie zostało zrealizowane, wjazd dla więźniarek znajduje się od strony spokojnej ulicy Ogrodowej. Podkreślając rozmach, z jakim wzniesiono budynek, ówczesna prasa podawała, że korytarze sądu mają łącznie 15 km długości. Choć Sądy na Lesznie składają się w sumie z 12 skrzydeł i sześciu pięter to jednak długość korytarzy wydaje się przez dziennikarzy zawyżona. Do wybuchu II Wojny Światowej nie udało się przenieść wszystkich sądów warszawskich na Leszno. Co ciekawe i zabawne z dzisiejszej perspektywy, przedstawiciele palestry narzekali, że sądy zostały przeniesione na "przedmieście". Wcześniej instytucje te mieściły się przy ul. Miodowej oraz na pl. Krasińskich. Okres okupacji okazał się dla budynku nad wyraz łaskawy. Sądy na Lesznie były budynkiem granicznym pomiędzy aryjską, a żydowską częścią miasta. Cały czas też gmach służył wymiarowi sprawiedliwości, który funkcjonował w Warszawie. W trakcie jednego z nalotów sowieckich bomba uderzyła w jedno ze skrzydeł, nie wyrządzając jednak większych strat. Chociaż

29 czerwca 1991 r., ze względu na niską sprzedaż, spowodowaną przestarzałością konstrukcji, zakończono w FSO trwającą ponad 24 lata produkcję popularnych "dużych fiatów". Ostatni egzemplarz to wiśniowe kombi. Ogółem wprodukowano prawie 1,5 miliona aut.

Mówią, że nie od razu Rzym zbudowano, ale zawsze od czegoś trzeba zacząć. Kiedy mowa o budynkach dla instytucji publicznych, zaczyna się od poszukiwania inwestorów, odpowiedniego miejsca i projektu, który spełni wszystkie oczekiwania. Jeśli to wszystko się uda, można przystąpić do realizacji. Osiem lat temu, 26 czerwca 2007 roku, położony został kamień węgielny pod budowę - wtedy jeszcze - Muzeum Historii Żydów Polskich. Pierwszym pomysłem twórców Muzeum było nawiązanie współpracy ze światowej sławy architektem polsko-żydowskiego pochodzenia - Frankiem O. Gehrym. Jednak ta współpraca nie skończyła się pomyślnie. Postawiono więc na międzynarodowy konkurs architektoniczny, w którym, dość niespodziewanie, wygrał projekt fińskiego twórcy, Rainera Mahlamäkiego. Było to jego pierwsze międzynarodowe zwycięstwo. Jednak jeśli spojrzeć na wszystkie prezentowane prace, ta była wyraźnie najlepsza. Realizacja projektu trwała kolejnych sześć lat. Budynek został oddany do użytku w 70 rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim. Jednak o pełnym ukończeniu muzeum, tym razem nazywającego się Polin Muzeum Historii Żydów Polskich, możemy mówić dopiero od 28 października zeszłego roku. Wszystkim tym, którzy nie widzieli jeszcze wystawy głównej, albo chociaż samej architektury budynku, polecamy wybrać się do Muzeum w wolnej chwili. Warto również pamiętać, że w czwartki wstęp na wystawę główną jest darmowy! Ilustracja: wikimedia.org

Podróżnym, jadącym drogą krajową nr 79 wzdłuż Wisły od strony Krakowa w kierunku Sandomierza ukazuje się z daleka taki widok. Owa dziwaczna sygnaturka oznacza, że dojeżdżamy do Koprzywnicy. Podróżnym, jadącym drogą krajową nr 79 wzdłuż Wisły od strony Krakowa w kierunku Sandomierza ukazuje się z daleka taki widok. Owa dziwaczna sygnaturka oznacza, że dojeżdżamy do Koprzywnicy.I niech ta ładnie odnowiona, barokowa fasada nas nie zwiedzie: kościół św. Floriana w Koprzywnicy - dziś po prostu parafialny - ma dużo więcej do zaoferowania turystom. — w: KoprzywnicaJuż rzut oka na korpus nawowy wskazuje, że to budowla o co najmniej 2 epoki architektoniczne starsza. Istotnie: jest to pozostałość po istniejącym w Koprzywnicy do 1819 r. opactwie cysterskim. — w: KoprzywnicaPatrząc na koprzywnicki kościół od strony lewej nawy widać pozostałości klasztoru: jedyne zachowane po zniszczeniach I Wojny Światowej i późniejszych rozbiórkach skrzydło wschodnie wraz z zarysem krużganków. — w: KoprzywnicaWystarczy spojrzeć na północny portal kościoła, prowadzący dawniej do jednego ze skrzydeł klasztornych, aby upewnić się, że to budowla romańska. Istotnie, klasztor w Koprzywnicy to dawne ósme wg kolejności założenia w Polsce opactwo cystersów i położone najdalej na wschód. — w: KoprzywnicaCystersów do Koprzywnicy sprowadził z francuskiego Morimond w 1183 r. Mikołaj Bogoria ze Skotnik, położonych zresztą parę kilometrów dalej. Jak to bywa w romańskich kościołach, murów - szczególnie od strony północnej i zachodniej - bronią przed złymi mocami takie oto sympatyczne lwy i inne postaci. — w: KoprzywnicaW środku trójnawowej bazyliki widać, że późniejsze przebudowy i zmiany wystroju nie zatarły romańskiego charakteru kościoła w Koprzywnicy. Główny ołtarz przedstawia m.in. obraz nadwornego malarza Wazów, Bartłomieja Strobla,

Postać widniejąca na medalionie jest zazwyczaj oceniania w historii Polski negatywnie i krytycznie. Augustowi III zarzuca się przede wszystkim brak inicjatywy w przeciwstawieniu się rozkładowi Rzeczypospolitej. Dodatkowo podkreśla się, że był to król niechciany, narzucony przez ościenne mocarstwa. I faktycznie, po śmierci Augusta II Mocnego w 1733 roku, w wyniku elekcji na tron został wybrany ponownie Stanisław Leszczyński, mający poparcie francuskie. Na taki wybór nie mogły się zgodzić z kolej dwory ościenne, w szczególności Rosja, która była gwarantką ustroju Rzeczypospolitej. Pomiędzy państwami europejskimi doszło do wojny o sukcesję polską, gdzie Polska była jedynie nagrodą i przedmiotem rozgrywki. Stanisław Leszczyński, cieszący się szerszym poparciem szlacheckim zwołał w 1734 roku konfederację dzikowską, której celem miała być obrona króla przed wojskami sasko-rosyjskimi. Pomimo poparcia Francji, ostatecznie ze zmagań zwycięsko wyszedł Fryderyk August II, który w Polsce będzie znany pod imieniem Augusta III. Oficjalnym zakończenie wojny domowej miał być sejm pacyfikacyjny zwołany 25 czerwca 1736 r. w Warszawie. Jego celem miało być wprowadzenie pokoju pomiędzy królem, a konfederatami. Szlachta zebrana na Sejmie potwierdziła, iż August III jest legalnym władcą Rzeczpospolitej. Był to zarazem jedyny sejm za czasów drugiego Sasa na polsko-litewskim tronie, który nie został zerwany. Warto w tym miejscu jednocześnie zauważyć, iż chociaż bilans polityczny rządów Wettynów dla Rzeczpospolitej był zdecydowanie ujemny, to pod względem kulturalnym Warszawa wiele zyskała. Do Warszawy ściągnęli za królami-elektorami czołowi artyści. Związki kulturalne i społeczne pomiędzy Polską, a Saksonią trwały przez cały wiek XIX, a Polacy zawsze mogli liczyć na przyjazne przyjęcie w Dreźnie. fot. własna

Jest w architekturze polskiej kilka duetów, które trudno rozdzielać. Lachert i Szanajca, Brukalscy, Hansenowie, Syrkusowie. Pary nierozerwalne, czasem z bardzo prozaicznych powodów: jedno wymyślało, drugie te pomysły racjonalizowało i kreśliło. Jednak dzisiaj opowiemy tylko o połowie jednego z tych duetów. Szymon Syrkus obchodziłby dzisiaj sto dwudzieste drugie urodziny. Architekturę studiował od 1911 roku w wielu miejscach w Europie. Dyplom uzyskał w 1922 roku. W następnych latach przebywał również w Weimarze, Berlinie i Paryżu, gdzie zapoznał się z ideą Bauhausu i z grupą De Stijl. Po powrocie do Polski aktywnie uczestniczył w tworzeniu rodzimych grup architektonicznych, najpierw Bloku, a potem dużo szerzej znanego Praesens, który od 1928 roku był polską sekcją Congrés Internationaux d’Architecture Moderne (CIAM), gdzie aktywnie działał chociażby Le Corbusier. Z żoną, Heleną Syrkusową (z d. Niemirską), prezentowali projekty, które bezwzględnie odpowiadały lewicowym poglądom na społeczeństwo. Między innymi dlatego to oni projektowali osiedla dla Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Samodzielnie zaprojektował również kilka eksperymentalnie modernistycznych domów wolnostojących, najczęściej jednorodzinnych. Wojnę spędził w Auschwitz. Zaraz po niej wrócił do Warszawy i został zaangażowany w pracę nad koncepcją urbanistyczną odbudowy Warszawy. Tym razem również zajął się projektowaniem osiedli mieszkaniowych, chociażby takich jak WSM na Kole, czy Praga I. W 1949 roku rozpoczął również pracę na stanowisku profesora na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Zmarł w 1965 roku. Pochowany jest na Powązkach Wojskowych. Ilustracja za muzeumkonstancina.pl

24 czerwca 2008 r. w Minneapolis zmarł Leonid Hurwicz, ekonomista, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, pochodzący z żydowskiej rodziny związanej z Warszawą, absolwent UW, doktor honoris causa SGH.

Wczesne dzieje Warszawy mają to do siebie, że swój rozwój i wzrost znaczenia zawdzięczała nieszczęściom czy pechowi innych ośrodków. Począwszy od wydarzenia, które było prawdopodobnie warunkiem sine qua non jej zaistnienia. 23 czerwca 1262 roku sprzymierzone siły Litwinów i Rusinów, pod dowództwem książąt Ostafija Konstantynowicza i Szwarna Danyłowicza, po spaleniu Płocka i spustoszeniu Mazowsza, stanęły pod grodem w Jazdowie. W warowni przebywał książę Siemowit I wraz z synem Konradem (późniejszym Konradem II czerskim). Obrona nie trwała długo. Późniejsze kroniki sugerują zdradę jednego z dworzan, być może kapelana księcia, niejakiego Goszcza. Niewykluczone jednak, że do sukcesu napastników przyczynił się element zaskoczenia - przekazy podkreślają, że Litwini i Rusini poruszali się bardzo szybko i skrycie. W owych czasach jednym z najcenniejszych "łupów" byli wysoko urodzeni jeńcy. Jak pisze Długosz (acz również długo po tych wydarzeniach), taki też los przypadł naszym książętom. Młodego Konrada pojęli Litwini, zaś Siemowit przypadł Rusinom. Ci zaś nie wzięli księcia do niewoli, a ścięli go (miał tego dokonać sam Szwarno) na miejscu. Niewykluczone jednak, że książę padł w walce, a kronikarze ubarwili jego śmierć propagandowo. Spalenie Jazdowa zrobiło miejsce dla nowego grodu, kilka kilometrów w dół rzeki, który da początek Warszawie. W miejscu omawianych wydarzeń ustawiono pomnik-kolumnę. A Konrad, po około dwóch latach pobytu w niewoli, powrócił na Mazowsze, objął dzielnicę południową ze stolicą w Czersku i panował długie trzydzieści lat, sięgając nawet - choć na krótko - po Sandomierz. Ilustracja - pieczęć poległego Siemowita I - za wikimedia.org

"Przy bramie wejściowej można było zobaczyć wielką hałdę żużlów. Na środku podwórka szopa, w której w trzech wielkich piecach topiono srebro. Płynny metal trafiał następnie do wielkich skrzyń, w których znajdował się piasek formierski, żelazem kutych, dwiema śrubami długimi ciągnionych”. Każdy z trzech pieców miał wielki miech drewniany ze skóry, zawieszany na łańcuchu, poruszany kieratem konnym. Piece opalano węglem drzewnym. Do wyposażenia odlewni, nazywanej także z niemiecka „szmelcownią”, należały dwa stoły, wielka szafa z zamkiem i kluczem, kowadło wielkie, wielki moździerz żelazny z tłuczkami, dwa wielkie młoty, jedna łopata do srebra, dziewięć żelaznych numerów do cechowania srebra, sześć łyżek do lania, łyżki do próbowania (pobierania prób kruszcu), dwie łyżki do zbierania szumowin, kocioł wielki miedziany, konewka do polewania piasku, cęgi, klaty, haki, grabie do węgli i jedna latarnia." Tak mało zachęcająco wyglądała pierwsza warszawska mennica, otwarta niemal dokładnie 250 lat temu, 22 czerwca 1766 roku, na rozkaz króla Stanisława Augusta, który zobowiązany został przez Sejm do reformy systemu monetarnego Rzeczypospolitej i powołania instytucji bijącej dobry pieniądz. Król mennicę powołał, choć, jak to zwykle w jego przypadku bywało, za pożyczone. Tym razem zaciągnął dług u ojców paulinów z Jasnej Góry, którzy sfinansowali nie tylko zbudowany przy ulicy Bielańskiej gmach, ale i pierwszą emisję nowych monet, bitych z dobrej jakości kruszcu. Niestety, jak to w czasach stanisławowskich, plany były świetlane, a wyszło co wyszło, mennica szybko popadła w tarapaty finansowe, nie mając środków na produkcję monet, a do tego pieniądz psuli nam sąsiedzi, zwłaszcza Prusacy, bijący podróbki, co było o tyle łatwiejsze, że ze względów prestiżowych

22 czerwca 1789 r. na Zamku Warszawskim Sejm Czteroletni uchwalił przeprowadzenie pierwszego spisu ludności, zwanego "Lustracją dymów i podaniem ludności". Był to pierwszy wiarygodny zbiór danych tego typu w naszym kraju.

Miejsce, o którym dzisiaj piszemy nie należy do najurokliwszych w stolicy. Z jednej strony zwyczajna, ruchliwa ulica, z drugiej strony warsztaty samochodowe obwieszone na modłę polską dużą liczbą banerów. Stojąca obok stacja benzynowa dodatkowo wzbogaca scenerię odpowiednim zapachem. W tym nieciekawym otoczeniu, przy ul. Obozowej, stoi Pomnik Electio Viritim. Odsłonięty został 19 czerwca 1997 r. z inicjatywy Towarzystwa Przyjaciół Warszawy, a zaprojektował całe założenie Stanisław Michalik. Centralną część stanowi kolumna, pochodząca ze spalonego Pałacu Kronenberga. Na niej znajduje się plakieta z informacją, że monument jest poświęcony 10 elekcjom polskich królów. Całość otacza z kolei 11 płyt z wizerunkami polskich władców, krótką notą biograficzną o nich oraz ich wizerunkami, wziętymi z Pocztu Władców Polskich Jana Matejki. Miejsce jest oczywiście nieprzypadkowe, gdyż to właśnie w tym miejscu odbywały się sejmy elekcyjne. Chociaż pierwsza wolna elekcja 11 maja 1573 r. odbyła się na Kamionku po drugiej stronie Wisły, to wszystkie kolejne poza wyborem Anny Jagiellonki oraz Augusta III miały miejsce pod wsią Wola. Najlepszą ilustracją tych wydarzeń stanowi obraz Canaletta wiszący na Zamku Królewskim przedstawiający ostatnią elekcję - Stanisława Augusta Poniatowskiego. Chociaż sam malarz nie był obecny przy tym wydarzeniu, to jednak płótno stanowi cenny materiał do badania dziejów Polski i Warszawy. Chociaż każdy szlachcic mógł przybyć na pole elekcyjne, to jednak z tego prawa korzystali głównie herbowi z Mazowsza. Wiąże się to oczywiście z rzeczą bardzo prozaiczną, czyli pieniędzmi. Niewielu szlachciców było stać na długą i niebezpieczną podróż z dalszych ziem Rzeczpospolitej. Choć głosowanie było bezpośrednie, to szlachta oddawała głosy w ramach województw. Nierzadkim

Świdnica jest ponad pięćdziesięciotysięcznym miastem powiatowym na Dolnym Śląsku, nad Bystrzycą. Wchodzi w skład aglomeracji wałbrzyskiej. Na terenie miasta i okolicy odnaleziono ślady osadnictwa ludów kultury łużyckiej. Obszar Świdnicy znalazł się w obrębie państwa Polan jeszcze za panowania Mieszka I, który włączył Śląsk do swojego władztwa. Przez kolejne wieki swego istnienia, Świdnica, wraz z całym regionem, stanowiła mozaikę wpływów polskich, czeskich i niemieckich. Najstarsza zachowana wzmianka o Świdnicy jako osadzie miejskiej pochodzi już z 1267 roku. Zachowała się również pieczęć miejska z roku 1280, przedstawiająca kroczącego grywa, jednakże nie zachował się akt lokacyjny. Po wygaśnięciu miejscowej linii Piastów miasto przeszło w ręce władców czeskich. W dobie wojen husyckich Świdnica opierała się czeskim rajzom i wraz z Wrocławiem tworzyła koalicję antyhusycką. W roku 1526 na tronie czeskim zasiadł Ferdynand I, co rozpoczęło epokę władzy Habsburgów nad Śląskiem. Widoczny na zdjęciu herb obowiązywał od lokacji miasta do 1452 roku oraz, ze zmienionymi barwami, w latach 1966-1999. — w: ŚwidnicaNajbardziej charakterystycznym zabytkiem Świdnicy jest katedra św. Stanisława i św. Wacława, która jest wyjątkowym dziełem architektonicznym. Jej wieża mierzy ponad 101 metrów wysokości i jest najwyższa na całym Śląsku. Świątynię wzniesiono, najprawdopodobniej na miejscu starszego, drewnianego kościoła, w latach 1330-1390. W latach 1400-1410 kościół powiększono, a w XVI wieku przebudowana po pożarze. W latach 1561–1629 świdnicka fara służyła ewangelikom, a w roku 1662 została przekazana jezuitom, którzy dokonali jej barokizacji. — w: ŚwidnicaPo kasacie zakonu świdnicką farę zamieniono w magazyn zboża i odrestaurowano dopiero pod koniec XIX wieku, przy okazji, w duchu epoki, usuwając część historycznych nawarstwień. Szczęśliwie kościół

17 czerwca 1983 roku zmarł w Warszawie Miron Białoszewski, poeta, prozaik i dramaturg, jedna z barwniejszych i wybitniejszych postaci polskiej kultury XX wieku. Urodził się w 1922 roku w Warszawie. Maturę zdobył na tajnych kompletach i rozpoczął studia polonistyczne na tajnym Uniwersytecie Warszawskim. Powstanie warszawskie przeżył w mieście, a po jego upadku trafił, poprzez obóz w Łambinowicach, na roboty przymusowe do Niemiec (a dokładnie do Opola). Zbiegł z nich i na początku 1945 roku powrócił do Warszawy. W latach 40. pracował jako dziennikarz gazet codziennych, a od 1951 pisał dla pism dziecięcych i młodzieżowych ("Świata Młodych" i "Płomyczka"). Za datę jego "poważnego" debiutu uznaje się rok 1955, kiedy to na łamach "Życia Literackiego" następuje "prapremiera pięciu poetów" - publikacja pięciu młodych autorów, opatrzona komentarzami pięciu znakomitych literatów i krytyków. Białoszewskiego przedstawiał Artur Sandauer, a wraz z nim debiutowali Drozdowski, Czycz, Harasymowicz i Herbert. Przez następne dwadzieścia lat ukazały się kolejne cztery tomy poetyckie oraz kilka edycji dzieł wybranych. Równocześnie Białoszewski i Lech Emfazy Stefański założyli w mieszkaniu tego drugiego prywatny, eksperymentalny "Teatr na Tarczyńskiej", gdzie wystawiali głownie teksty Mirona. Po jego rozpadzie Białoszewski stworzył "Teatr Osobny", który przetrwał do 1963 roku. Równie doniosłe są dokonania Białoszewskiego jako prozaika. "Pamiętnik z Powstania Warszawskiego" z 1970 roku wpisał się do kanonu polskiej literatury i pozwolił wielu spojrzeć na to wydarzenie innymi oczyma. Jego proza, podobnie jak poezja, była przesycona namysłem nad językiem, badaniem jego właściwości i granic, nadawaniem waloru artystycznego językowi potocznemu, błędnemu, nieporadnemu. Z Mironem Białoszewskim wiąże się w naszym mieście kilka miejsc. W latach 1945-1958 mieszkał

15 czerwca 1819 r. namiestnik Królestwa Polskiego gen. Józef Zajączek zniósł wolność prasy i wprowadził cenzurę prewencyjną. Od tego momentu rozpoczęło się ograniczanie swobód gwarantowanych Polakom konstytucją Królestwa.

Cztery lata temu, 15 czerwca 2011 roku, na podwórku przed kościołem bł. Władysława z Gielniowa na Kabatach odsłonięto popiersie Janosa Esterházy'ego, czechosłowackiego i węgierskiego polityka, postaci zdecydowanie mogącej być ocenianą dwuznacznie. Urodzony w 1901 roku w węgierskiej rodzinie arystokratycznej zamieszkującej Słowację, skoligacony z Polską przez osobę matki, Elżbiety z Tarnowskich, na początku lat 30. zaangażował się w działania partii węgierskich na terenie Słowacji, dążąc najpierw do uzyskania przez tęże autonomii w ramach Czechosłowacji, a później, wraz z narastaniem na Słowacji nastrojów nacjonalistycznych i profaszystowskich, do rewizji ustaleń zawartych w traktacie w Trianon. Po pierwszym rozbiorze Czechosłowacji w listopadzie 1938 roku w pierwszych szeregach witał wkraczających do Koszyc, gdzie zamieszkiwał, węgierskich honwedów. Po marcu 1939, jako jeden z niewielu węgierskich działaczy, zdecydował się na pozostanie w Państwie Słowackim, gdzie działał jako jedyny przedstawiciel Węgrów w parlamencie (co nie jest niczym dziwnym, bo niemal wszystkie etnicznie węgierskie ziemie zostały Słowacji zabrane). Zakładał tam węgierskie wydawnictwa i gazety. Czytając ten życiorys mogą Państwo spytać, dlaczego zatem w Warszawie stoi pomnik kogoś, komu tak naprawdę nie było daleko do ideologii, z którą przynajmniej większość Czytelników, mamy nadzieję, się nie identyfikuje. Przyczyną jest działalność naszego bohatera w czasie II wojny światowej. Esterhazy organizował już od września 1939 siatki przerzutowe polskich żołnierzy z okupowanego kraju na Węgry, gdzie mogli się cieszyć największą w zależnej od Niemiec Europie swobodą i wydostać się z nich dalej do Francji czy Wielkiej Brytanii, pomagał również prześladowanym w faszystowskim Państwie Słowackim Żydom uciekać na Węgry, gdzie do przewrotu strzałokrzyżowców cieszyli się oni względną wolnością. Po

15 czerwca 1819 r. namiestnik Królestwa Polskiego gen. Józef Zajączek zniósł wolność prasy i wprowadził cenzurę prewencyjną. Od tego momentu rozpoczęło się ograniczanie swobód gwarantowanych Polakom konstytucją Królestwa.

Prawdopodobnie najbardziej znanym prezydentem Warszawy z czasów rozbiorów jest Sokrates Starynkiewicz. Faktem jest, że dzięki kilku taktycznym posunięciom, udało mu się wprowadzić do Warszawy kanalizację, która wyraźnie zmieniła oblicze miasta. Ale dzisiaj nie o nim - mniej więcej czterdzieści lat przed nim urząd prezydenta Warszawy piastował Aleksander Józef Graybner, urodzony 12 czerwca 1786 roku (na dziś przypada okrągła, dwieście dwudziesta dziewiąta rocznica). Graybner urodził się w Kocku. Jego ojciec był kapitanem artylerii konnej i szambelanem Stanisława Augusta Poniatowskiego. Graybner studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim prawo, dopełniając te studia kolejnymi, na Uniwersytecie Wileńskim, z zakresu fizyki i matematyki wyższej i stosowanej. Swoją przygodę polityczną rozpoczą w 1807 roku rozpoczynając pracę w administracji Księstwa Warszawskiego, gdzie był urzędnikiem skarbowym. Od 1814 pracował u boku Nikołaja Nowosilcowa. Prezydentem Warszawy został w 1837 roku. Piastując ten urząd, starał się reformować miasto, chociażby porządkując system podatków i opłat miejskich. Zabronił również budowy drewnianych domów, a także zlecił wybrukowanie kilkudziesięciu ulic i ułożenie przy nich chodnika. Aleksander Graybner zmarł w listopadzie 1847 roku. Został pochowany na cmentarzu powązkowskim, który, nota bene, w czasie jego prezydentury został uporządkowany. Ilustracja: wikimedia.org

Liczący dziś 70 000 mieszkańców Piotrków Trybunalski jest ośrodkiem o znaczeniu regionalnym. Przez wiele wieków był jednak jednym z najważniejszych miast Królestwa Polskiego, Rzeczypospolitej, a nawet Kongresówki. Dzięki temu dziś miasto stanowi jeden z najbogatszych zespołów zabytkowych centralnej Polski. Zapraszamy do zwiedzania! Piotrków Trybunalski lokowano około 1300 roku. Stare Miasto zachowało średniowieczny układ urbanistyczny z malowniczymi, wąskimi ulicami. — w: Piotrków TrybunalskiMatką piotrkowskich kościołów jest fara, dziś bazylika, św. Jakuba Apostoła. Świątynię wybudowano na początku XV wieku, widoczne sklepienia pochodzą z II poł. XVI wieku, a we wnętrzu znajdują się dzieła sztuki reprezentujące wszystkie kolejne epoki. Uwagę zwraca szczególnie późnogotycki obraz Zaśnięcia Matki Bożej w ołtarzu głównym i rokokowe ołtarze boczne. W kościele zbierały się synody polskiego Kościoła, a deputaci do trybunału brali udział w nabożeństwach przed posiedzeniami. — w: Piotrków TrybunalskiNajwspanialszym wnętrzem sakralnym Piotrkowa Trybunalskiego wyróżnia się jezuicki kościół św. Franciszka Ksawerego. Mimo kasat i licznych zmian gospodarzy, zachowały się cenne, iluzjonistyczne polichromie i złocone ołtarze. W ołtarzu głównym umieszczono obraz Matki Bożej Trybunalskiej, uznawanej przez katolików za patronkę parlamentarzystów. — w: Piotrków TrybunalskiKolejny z piotrkowskich kościołów, św. Jacka i św. Doroty należał, jak można się domyślić po tytule, do zakonu dominikanów. Pierwotnie gotycki, wielokrotnie przebudowywany, z interesującymi nawarstwieniami z kolejnych epok. Warto zwrócić uwagę na ozdobione sztukateriami sklepienia i rokokowe ołtarze. — w: Piotrków TrybunalskiBernardyński kościół Podwyższenia Krzyża Świętego w Piotrkowie Trybunalskim powstał dopiero w XVII w., choć sprawia wrażenie starszego. Jego najcenniejszym skarbem jest uważany za cudowny obraz Matki Bożej Piotrkowskiej. — w: Piotrków TrybunalskiNa cmentarzu przy kościele Bernardynów pochowany został, zmarły w 1827 roku, Jan Karol Samuel

11 czerwca 1846 roku w podkrakowskich Krzeszowicach urodził się Józef Huss, architekt i konserwator zabytków, którego całe życie zawodowe było związane z Warszawą. Studiował w Królewskiej Wyższej Szkole Technicznej w Charlottenburgu (dziś Berliński Uniwersytet Techniczny), a zdobywszy dyplom inżyniera, w 1866 roku osiadł w Warszawie. Zatrudnił się u Józefa Orłowskiego, wziętego architekta, twórcy wielu reprezentacyjnych gmachów i kamienic, budowniczego miejskiego. Własną praktykę otworzył w 1873 roku, tworząc, wzorem swojego mistrza, w stylistyce historycznej, głównie eklektycznej. Chociaż wiele jego dzieł, zwłaszcza śródmiejskich kamienic, zmiótł wiatr historii, to i dziś niektóre z nich możemy obejrzeć. I choć ocena wartości artystycznej tych projektów zbiegać się zapewne będzie z oceną - dziś wciąż niejednoznaczną - historyzmu jako takiego, to trzeba przyznać, że w swym obszarze Huss poruszał się bardzo sprawnie. Najlepiej chyba rozpoznawalne dzieło to neoromański kościół św. Augustyna na Nowolipkach, projektowany wraz z Edwardem Cichockim, jeden z bardzo nielicznych przykładów tego stylu w Warszawie. Każdy zna zapewne również eklektyczną kamienicę Pod Gryfami przy placu Trzech Krzyży, niedawno przywróconą do (niemal) oryginalnej formy. Zupełnie inna skalę ma pałacyk Wielopolskich przy Alejach Ujazdowskich, jeszcze niedawno ambasada Wielkiej Brytanii. Z obiektów niezachowanych warto wymienić kamienicę Hersego ze słynnym domem mody, willę Zamboniego w Alei Róż czy Dworzec Kaliski. Jako konserwator odbudowywał po pożarze pałac Królikarnię. Ciekawostką może być to, że narożne gloriety wybudowanej nieco później kamienicy Pod Gryfami są wzorowane właśnie na kopule Królikarni. Huss zmarł w Warszawie w 1904 roku. Zdjęcie za sowa.website.pl.

10 czerwca 1991 r. rozpoczęto oficjalnie produkcję nowej wersji samochodu FSO Polonez, modelu Caro. W porównaniu z poprzednikiem różnił się on ponad 250 szczegółami, z których najbardziej charakterystyczny był nowy kształt przednich reflektorów.

You don't have permission to register