skpt.warszawa@gmail.com

Kartka z Kalendarza

listopad 2022

"Ośmiu lwów, czterech ptakówPilnuje siedmiu łajdaków" albo: "Czterech orłów, ośmiu lwówPilnuje siedmiu kpów" To są bardzo ładnie sprzedające się wierszyki, którymi warszawiacy zdobili pomnik "Polaków poległych za wierność swemu monarsze" kiedy ten stał na Placu Zielonym, obecnym Placu Dąbrowskiego, w latach 1894-1917. Rzeczywiście, pomnik był to obelisk zdobiony wieńcami laurowymi, wykonany przez Antoniego Corazziego, z nazwiskami poległych generałów: Ignacego Blumera, Maurycego Haukego, Józefa Nowickiego, Stanisława Potockiego, Tomasza Siemiątkowskiego i Stanisława Trębickiego, jak również pułkownika Filipa Neciszewskiego. Wokół pomnika postawiono rzeźby lwów i ptaków wykonane przez autora staromiejskiej Syrenki, Konstantego Hegla. Pomnik oczywiście miał wydźwięk propagandowy. Odsłonięty z wielką pompą na Placu Saskim, w 11. rocznicę wybuchu powstania listopadowego, 29 listopada 1841 roku, miał pokazać Polakom kto tu rządzi, jednocześnie akcentując tych, którzy nie przyłączyli się do ruchawki i zostali wierni królowi Królestwa Polskiego, Mikołajowi I. Ale życie nie jest czarno-białe. Spróbujmy spojrzeć na Noc Listopadową oczami ówczesnych elit. Bunt podchorążych był w świetle reguł obowiązujących w tym wojsku (wojsku polskim, nie zapominajmy) po prostu buntem, również przeciwko przełożonym, którzy, jak to zwykle przełożeni, protestowali, za co zapłacili życiem. Niektórzy zostali zabici, bo nie chcieli się przyłączyć, a niektórzy, jak generał Nowicki, przez pomyłkę, bo spiskowcy usłyszeli "Lewicki". Ogólnie kadra oficerska i elity Królestwa Polskiego nie były specjalnie szczęśliwe z powodu wybuchu powstania, czego dowodzić może choćby fakt, że przez dwa miesiące nie miało ono dyktatora, a parlament bardzo usiłował się nie zebrać by zdetronizować Mikołaja I. Po zawierusze epoki napoleońskiej i 15 ledwie latach kiedy udało się (mimo wszystkich niedogodności) postawić co nieco kraj na

You don't have permission to register