Kartka z kalendarza – 24 listopada
24 listopada 1799 roku urodził się architekt, którego zwłaszcza w dzisiejszych czasach niektórzy obwołaliby zdrajcą i przeniewiercą. Mowa o architekcie rządowym Andrzeju Gołońskim. Postać ta jest nieco zapomniana, a to zarówno z powodu niezbyt wybitnych, choć w sumie dość charakterystycznych realizacji, jak również w wyniku tego, że wiele po nim w obecnej Warszawie nie zostało. Ale po kolei. Uczył się architektury u nie byle kogo, bo u samego Jakuba Kubickiego. Już w wieku około 20 lat uczestniczył aktywnie przy tworzeniu zaprojektowanych przez niego budowli, m.in. Arkad Kubickiego, Ujeżdżalni w Parku Saskim czy przebudowie Belwederu. Były to zlecenia raczej inżynieryjne, ale jak pisał Kazimierz Wóycicki, "Kubicki (
24 listopada
24 listopada 1836 roku w Warszawie państwu Pruszyńskim urodził się syn, któremu na chrzcie kilka dni później nadano imię Andrzej. Warto chwilę o tej postaci wspomnieć, ponieważ warszawiacy często mijają dzieła jego rąk nie mając świadomości, kim był ich autor. Bohater naszej dzisiejszej kartki z kalendarza uznał, że najlepszym sposobem na życie będzie działalność artystyczna, a konkretniej rzeźbiarstwo, czyli dziedzina sztuki, która w pierwszej połowie XIX wieku nie obfitowała na ziemiach polskich w przedstawicieli. Początkowo terminował u Jakuba Tatarkiewicza, by potem podjąć studia w warszawskiej Szkole Sztuk pięknych, z której, wzorem kilku innych polskich rzeźbiarzy z epoki, przeniósł się na rzymską Akademię św. Łukasza, którą ukończył w 1867 r. (za "dobre wyniki w nauce" przyznano mu wyróżnienie w postaci złotego medalu). Po powrocie do Warszawy, gdzie mieszkał do śmierci w 1895 r. wiódł życie raczej spokojne, choć pracowite. Większość jego dorobku to realistyczne rzeźby portretowe, o tematyce sakralnej oraz nagrobne – o nagrobki autorstwa jego samego bądź jego warsztatu (który przez pewien czas prowadził z Leandrem Marconim) na starych warszawskich cmentarzach można się wręcz potykać. Można spotkać również dekoracje rzeźbiarskie jego autorstwa we wnętrzach kościołów lub na fasadach kamienic i gmachów użyteczności publicznej. Najsłynniejszą jednak jego rzeźbą, znaną zwłaszcza z fotografii z okresu powstania warszawskiego jest przedstawienie Chrystusa niosącego krzyż, stojące przed kościołem św. Krzyża (poza tym uznanie wzbudziły przedstawienia Madonny sprzed kościoła św. Karola Boromeusza na Chłodnej i posążek św. Sebastiana). Jako, że wszyscy z P.T. czytelników najważniejsze dzieło Pruszyńskiego znają, opieramy się pokusie ilustrowania dzisiejszej kartki z kalendarza jego zdjęciem i pozostańmy