2 listopada
Dziś kościół łaciński obchodzi wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych. Skoro o zmarłych mowa, nie sposób nie wspomnieć, że 16 lat temu w Anglii, w wieku 76 lat zmarła Margaret Susan Ryder, baronessa Ryder of Warsaw (i dodatkowo, po mężu, baronessa Cheshire), znana bardziej po prostu jako Sue Ryder. Swój tytuł szlachecki (osobisty, nie dziedziczny) zawdzięczała swojemu wkładowi w działalność charytatywną, zwłaszcza na rzecz osób poszkodowanych podczas drugiej wojny światowej. Podczas trwania tego konfliktu szesnastoletnia Susan Ryder wstąpiła do Formacji Pielęgniarek Pierwszej Pomocy. Później jej losy skrzyżowały się z Polską – w ramach służby w polskiej sekcji Kierownictwa Operacji Specjalnych (czyli jednostki zajmującej się dywersją) opiekowała się cichociemnymi przygotowującymi się do misji w okupowanej Polsce (woziła ich na szkolenia, pracowała jako szyfrantka oraz naprawiała sprzęt). Swoją służbę pełniła również w "terenie", a konkretnie w Tunezji i Włoszech. Po wojnie postanowiła zająć się przede wszystkim jej ofiarami – głównie byłymi więźniami obozów koncentracyjnych oraz weteranami, niosła jednak pomoc również więźniom, którzy w wyniku wojny znaleźli się w obcym kraju, bez możliwości powrotu do domu, pomocy prawnej ani wsparcia psychicznego. W 1953 r. założyła fundację – "Żywy pomnik" mającą na celu pomoc potrzebującym – przede wszystkim przez budowę dla nich specjalnych ośrodków, gdzie osoby poszkodowane przez ostatnią wojnę światową mogły znaleźć "bezpieczną przystań". Ośrodków tego typu powstało w 15 krajach łącznie ponad 80, z czego około 30 w Polsce, fundowanych przez fundację i przekazywanych następnie państwu (z czego obecnie działa 15, w tym 14 ufundowanych i wyposażonych przez Sue Ryder). Dodatkowo, organizowała wyjazdy wypoczynkowo - rehabilitacyjne