Zwiedzaj z SKPT – Kordoba
W tym tygodniu w ramach wakacyjnego cyklu #zwiedzajzskptordie zabieramy Was do słonecznej Hiszpanii, a konkretnie do Andaluzji. Kordoba, trzecie po Sewilli i Grenadzie najważniejsze miasto regionu, swój okres świetności przeżywała w okresie arabskim. Była prawdziwą mieszanką kultur, a pochodził stamtąd między innymi żydowski podróżnik Ibrahim ibn Jakub, twórca jednej z najcenniejszych relacji o państwie Mieszka. Powodem, dla którego odwiedzający licznie ściągają do Kordoby, jest słynny Meczet-Katedra. Wielki Meczet był niegdyś najważniejszą świątynią muzułmańską w tej części Europy i służył w tym celu aż do rekonkwisty miasta w 1236 przez Ferdynanda III. Meczet ma imponujące wymiary 175 m długości na 130 m szerokości, a w jego wnętrzu ciągnie się wydający się nie kończyć las wysokich na 11,5 metra kolumn wykonanych z marmuru, jaspisu i porfiru. Z ponad tysiąca kolumn do dziś zachowało się 856. — w: KordobaZamieniony w 1599 roku w dzwonnicę minaret ma wysokość 60 metrów. Na jego szczycie ustawiono figurę archanioła Rafała, patrona Kordoby. — w: KordobaW XVI wieku biskup Alonso Manrique postanowił wyburzyć część kolumn i wybudować we wnętrzu dawnego meczetu katedrę. Pomysł zyskał wielu zwolenników, choć część społeczeństwa już wtedy ubolewała nad stratą, w tym ówczesny król Karol V, który powiedział: ,,Zniszczyliście coś, czego nie ma na całym świecie, a w to miejsce zbudowaliście coś, co można oglądać wszędzie”. — w: KordobaXIII-wieczny kościół św. Franciszka to jeden z dwunastu tzw. kościołów ferdynandzkich (iglesias fernandinas). Zostały wybudowane w Kordobie z inicjatywy Ferdynanda III Świętego po rekonkwiście miasta. Pełniły one podwójną funkcję: poza religijną były też ośrodkami władzy administracyjnej, stąd też porozrzucane są w regularnych odstępach od siebie
Kartka z kalendarza – 17 lipca
Kiedyś - letnia rezydencja króla. Dzisiaj - rezydencja warszawskiej klasy średniej. Jeszcze nie tak dawno był osobną miejscowością. Wilanów. Do dziś odczuć można odległość tej dzielnicy od centrum i brak urozmaiconych środków transportu publicznego. Na komunikacji z tą częścią miasta ciąży jej położenie poniżej stromej skarpy, niełatwej do sforsowania przez pojazdy szynowe. Chciałoby się powiedzieć, że kiedyś było lepiej i dawali sobie radę. Z Wilanowa do placu Unii Lubelskiej wiodła wszak linia kolejki dojazdowej. Jak się jednak dziś przekonamy, ze zmiennym szczęściem. Kolejka wilanowska wsławiła się bowiem - jak zresztą wiele podobnych urządzeń - licznymi wypadkami. Jeden z nich miał miejsce 17 lipca 1939 roku. Wieczorem tego dnia z Klarysewa do Warszawy ruszyła kolejka przepełniona wczasowiczami. Z drugiej strony, w kierunku letniska ruszyła druga, tym razem pusta, aby zabrać tych, którzy do tej pierwszej się nie zmieścili. Trasa kolejki przebiegała po jednym torze z licznymi mijankami. Na jednej z nich wspomniane pociągi miały się spotkać. Chciałoby się powiedzieć: zawiniła maszyna. Lecz nie, najprawdopodobniej zawinił dyspozytor, w ostatnim momencie zmieniając wybór mijanki, o czym nie wiedział maszynista pociągu w stronę Warszawy. Maszynista po katastrofie relacjonował: „Z Klarysewa wyjechałem o godzinie 21 minut 12. Sam, bez pomocnika prowadziłem pociąg motorowy, przepełniony wyjeżdżającymi z letniska. Wagonów pasażerskich było trzy. Ponadto z tyłu szedł jeszcze jeden wagon motorowy pomocniczy. W kilka minut po wyruszeniu ze stacji Klarysew spoza zakrętu wyjechał samochód, którego silnie palące się lampy oślepiły mnie na chwilę. W następnym momencie z przerażeniem ujrzałem nagle zza zakrętu wyłaniający się naprzeciw kontur drugiego pociągu. Było to