skpt.warszawa@gmail.com

Kartka z Kalendarza

październik 2020

Choć większość z nas udała się dziś o poranku jak w każdą środę do pracy, to mamy dziś dzień świąteczny. Świadczy o tym fakt, iż w szkołach nie ma lekcji, a nauczyciele wychodzą z naręczami kwiatów. A 14 października w całej Polsce celebrowany jest dzień Komisji Edukacji Narodowej. Dlaczego 14 października, dlaczego o tym piszemy i jak do tego doszło? Przyczyny powołanie KEN należy szukać w Rzymie na początku 1773 r., gdzie papież Klemens XIV, ugiąwszy się pod rządaniami Francuzów rozwiązał zakon jezuitów. Od jego powstania w połowie XVI w. członkowie Towarzystwa Jezusowego stali się jednymi z najbardziej wpływowych zakonników na dworach zachodniej Europy, pełniąc nieraz funkcję spowiedników monarchów. Nadto jezuici zoorganizowani na kształt wojska, sprawowali pieczę nad edukacją. Tak też było w Rzeczypospolitej, gdzie dominowały szkoły jezuickie i pijarskie, kształcące młodzież szlachecką. W chwili rozwiązania zakonu jezuitów powstała olbrzymia próżnia. Problemem były również dobra, które z chwilą kasaty stawały się „bezpańskie”. Moment likwidacji Towarzystwa Jezusowego przypadł na ciężkie czasy I rozbioru. Obradujący na Zamku Królewskim w Warszawie Sejm miał głównie za zadanie potwierdzić „dobrowolne” cesje terytorialne na rzecz ościennych mocarstw. Jednak stał się on również narzędziem naprawy systemu politycznego. A co dokładnie uchwali posłowie owego 14 października 1773 r. Głos oddajmy protokołowi (pisownia oryginalna): „1mo. Ustanawiamy Kommissyą w Warszawie odpracować się maiącą do edukacyi młodzi szlacheckiey, pod protekcyą I.K. Mci P. n. M. do ktorey ex Senatu, et Ministerio: Wielebnych WW. y UU Ignacego Massalskiego Biskupa Wileńskiego, Xiążęcia Poniatowskiego Biskupa Płockiego, Chreptowicza Podkanclerzego Lit. ex Ordine equestri Ignacego Potockiego Pisarza L. Xiążęcia

13 października 1906 roku w kamienicy przy ulicy Smolnej 9 doszło do pierwszych zajęć Prywatnych Kursów Handlowych Męskich Augusta Zielińskiego. Mimo że uroczysta inauguracja roku akademickiego miała miejsce dopiero dwa dni później, to datę 13 października uczelnia podaje jako datę założycielską. Mimo, że nie mamy obecnie w Warszawie takiej szkoły, to zna ją pewnie każdy - z kursów Zielińskiego wykiełkowała obecna Szkoła Główna Handlowa. Była to pierwsza uczelnia ekonomiczna w Warszawie po zamknięciu Szkoły Handlowej założonej przez Leopolda Kronenberga. Szkoła mogła zostać otwarta na fali liberalizacji po Rewolucji 1905 roku, kiedy kurs carskich władz w stosunku do Polaków nieco złagodniał. Sam August Zieliński, założyciel szkoły, był z wykształcenia buchalterem, absolwentem wymienionej szkoły i wykładowcą w wielu szkołach ekonomicznych Warszawy. Sam fundator był również wykładowcą na swoich kursach, a pierwszym rektorem szkoły został Bolesław Miklaszewski, którego popiersie mogą oglądać wszyscy odwiedzający gmach Biblioteki SGH. August Zieliński zmarł we wrześniu 1908 roku, a założona przez niego szkoła otrzymała jego imię. Później wyewoluowała w Wyższą Szkołę Handlową, a w 1931 roku nadano jej, nawiązującą do zamiarów Stanisława Staszica jeszcze z czasów Królestwa Kongresowego, nazwę Szkoła Główna Handlowa, obowiązującą (z przerwą na lata 1949-91) do dziś. Gmach przy Smolnej 9, gdzie założono kursy, i gdzie miały miejsce pierwsze zajęcia, już nie istnieje. Zdjęcie przedstawiające budynek podajemy za pulsbiznesu.pl.

Opatów, położony między Ostrowcem a Sandomierzem, to jedno z najmniejszych miast powiatowych w Polsce. Również jedno z tych miast, które swój największy rozwój, również ludnościowy, mają za sobą. Wokół ogromnego opatowskiego rynku przed II Wojną mieszkało ponad 6000 Żydów, tyle, ilu dziś mieszkańców ogółem.  Wjeżdżając do Opatowa od strony Warszawy, widzimy Bramę

9 października 1908 roku stracono Józefa Mireckiego "Montwiłła", działacza niepodległościowego i socjalistycznego, członka PPS. Urodził się w 1879 roku w zamożnej rodzinie ziemiańskiej. Wychowanie w atmosferze patriotycznej i stanowczy nonkonformizm sprawiły, że od wczesnej młodości wiódł burzliwe życie. Wydalony z gimnazjum, podjął się pracy robotnika w Zagłębiu. Rozpoczętego kursu sztygarskiego również nie ukończył, wydalony za działalność polityczną. W 1900 roku wstąpił do PPS. Rozpoczęło się pasmo aresztowań, uwięzień, śmiałych ucieczek, kolejnych miejsc zatrudnienia (m.in. przy szybach naftowych w Borysławiu, ale i w cesarskiej armii), w których nigdy nie zagrzewał długo miejsca. Rewolucję 1905 spędził w Warszawie, gdzie przystąpił do Organizacji Spiskowo-Bojowej PPS. Brał udział w licznych akcjach bojowych, m.in. w brawurowym skoku na bank w Opatowie. 20 sierpnia 1905 ponownie aresztowany podczas zdekonspirowanego zebrania organizacji. Uciekając przed Ochraną, ostatnim nabojem w rewolwerze postanowił popełnić samobójstwo. Szczęśliwie-nieszczęśliwie, poślizgnął się na stromym dachu i jedynie się zranił. Wpadł w ręce policji, jednak uciekł ze szpitala i ponownie podjął walkę. Został kierownikiem Organizacji Bojowej PPS w Łodzi. Dowodził m.in. słynną akcją pod Rogowem, gdzie bojowcy z sukcesem zaatakowali pociąg pocztowy. Po raz ostatni został aresztowany w listopadzie 1907 roku w Warszawie. Wytoczono mu trzy procesy; otrzymał dwakroć piętnaście lat katorgi i karę śmierci. Zaledwie trzy dni po zapadnięciu ostatniego wyroku, wykonano go na stokach Cytadeli. Dziś znajduje się się tam tablica, upamiętniająca czołowych działaczy PPS. Prócz "Montwiłła" widnieją na niej M. Kasprzak, St. Okrzeja, H. Baron i St. Krawczyk. Mirecki ma też ulicę na warszawskiej Woli i w wielu innych polskich miastach. W Łodzi znajduje się funkcjonalistyczne osiedle mieszkaniowe nazwane

Przejeżdżający ulicą Marszałkowską rzadko kiedy zastanawiają się, skąd wzięła się jej nazwa, ewentualnie kojarzą ją z jedynym marszałkiem,którego można mieć na myśli w takich sytuacjach, tj. Józefem Piłsudskim. A tu niespodzianka, ulica nosi imię po zupełnie innym marszałku, którego rocznicę śmierci obchodzimy właśnie dziś. Franciszek Bieliński herbu Junosza, bo o nim mowa, zmarł 8 października 1766 i przynajmniej przez mieszkańców Warszawy kojarzony był nie najgorzej. Od 1742 roku bowiem zasiadał w Komisji Brukowej, przewodnicząc jej pracom, i doprowadził do wybrukowania 222 ulic w mieście, porządkując przy tym również inne sprawy, takie jak chociażby zapewnienie bezpieczeństwa rezydencjom królewskim. Brukowanie ulic, choć wydaje nam się dziś oczywiste, wcale takie 250 lat temu nie było; drogi miały zwykle nawierzchnię ziemną lub były wyłożone kostką drewnianą, co przy ówczesnych środkach transportu powodowało ich szybkie niszczenie. Kolejną pamiątką po marszałku Bielińskim jest układ ulic obecnego śródmieścia Warszawy. Na południe od Ogrodu Saskiego nabył ziemię i założył jurydykę Bielino, z rynkiem w miejscu obecnego pl. Dąbrowskiego, z siecią dróg wychodzących z tegoż rynku (np. Rysia, Szkolna, Jasna, Próżna) oraz z główną drogą w niedalekiej odległości (obecną Marszałkowską właśnie). To ta ulica, wraz z odchodzącymi od niej drogami narolnymi, dała początek istniejącemu do dziś układowi urbanistycznemu tej części Śródmieścia. Na zdjęciu portret Franciszka Bielińskiego, z epoki.

Pośród wielu rocznic, które dzisiaj możemy obchodzić, na dziś również przypada sto trzecia rocznica otwarcia Domu Sierot. Czemu instytucja ta jest tak ważna, że warto o niej wspomnieć? Głównie dzięki osobie jednego ze współzałożycieli - Janusza Korczaka, a właściwie Henryka Goldszmita. Korczak, razem ze Stefanią Wilczyńską, z ramienia towarzystwa "Pomocy dla Sierot", w 1906 rozpoczęli tworzenie domu dziecka. Budowa siedziby, która powstać miała według specjalnych wytycznych Korczaka, sprzyjających jego niekiedy rewolucyjnym metodom wychowania, rozpoczęła się w czerwcu 1911. Niewiele ponad rok później, do budynku przy Krochmalnej wprowadziło się pierwsze 85 dzieci. I chociaż jednym z życzeń Korczaka przy okazji projektowania tego budynku było utworzenie pokoi dla dzieci, nie ogromnych sal sypialnych, w których miejsce dla siebie zajdowało kilkanaście, a czasem kilkadziesiąt osób, w domu przy Krochmalnej 92 nigdy intymne pokoje nie zostały utworzone. W czasie wojny, pierwotny budynek został uszkodzony - zburzono strych, na którym przez lata mieścił się pokój Korczaka. Nigdy później nie został odbudowany. Budynek ten stoi przy tej części Krochmalnej, która we współczesnej Warszawie nosi adres Jaktorowska 6. Jednak podczas wojny Dom Sierot w tym miejscu nie pozostawał bardzo długo. Już w momencie utworzenia getta, w 1940 roku, konieczne były pierwsze przenosiny. Początkowo na sąsiednią ulicę Chłodną, następnie na Sienną. I to stamtąd, w sierpniu 1942 roku wszyscy pracownicy i wychowankowie na rozkaz Niemców ruszyli na Umschlagplatz. Na ilustracji z wikimedia.org Dom Sierot ok. 1935 roku.

Niedawno na naszej stronie wspominaliśmy giganta przedwojennej polskiej piosenki. Jego zdjęcie stanowi również ilustrację do wydarzenia wspominanego przez nas dzisiaj, a w które był także zaangażowany. 5 października 1938 roku, czyli 77 lat temu z dachu Prudentialu przy ówczesnym Pl. Napoleona wyemitowany został pierwszy program telewizyjny. Zawierał on występ Mieczysława Fogga oraz film „Barbara Radziwiłłówna” w reżyserii Józefa Lejtesa. Była to emisja testowa, a sygnał telewizyjny docierał w promieniu 20 km od nadajnika. Na dwóch ostatnich piętrach Prudentialu oraz w jego piwnicy umieszczono studio telewizyjne oraz aparaturę. W Warszawie rozmieszczono kilka telewizorów celem sprawdzenia jakości odbioru i powodzenia eksperymentu. Pierwszy polski program w telewizji oglądali zapewne sami inżynierowie pracujący przy eksperymencie. W Warszawie nie było bowiem wówczas zapewne żadnych prywatnych telewizorów. Był to bowiem towar więcej niż luksusowy, gdyż cena odbiornika firmy Telefunken wynosiła 5000 przedwojennych złotych, czyli pięciomiesięczną pensję generalską. Przyjmując w dużym uproszczeniu, iż złotówka przedwojenna to obecne 10 zł, za telewizor musielibyśmy zapłacić, bagatela, 50 000 obecnych złotych. Warto przy tej okazji wspomnieć, że polscy inżynierowi byli wówczas w absolutnej czołówce, jeśli chodzi o technologię telewizji. Początkowo prace były prowadzone w kilku miastach: Warszawie, Katowicach, Lwowie, a nawet Krakowie. W 1929 r. inż. Stefan Manczarski zaprezentował na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu skonstuowany przez siebie telewizor. Prace od 1934 r. koordynował Państwowy Instytut Telekomunikacyjny złożony w Warszawie przez prof. Janusza Groszkowskiego, gdzie za Dział Telewizji odpowiadał Lesław Kedzierski. Również Polskie Radio prowadziło badania nad telewizją, a pracami kierował Władysław Cetner. Te wszystkie wysiłki zaowocowały pierwszą emisją programu telewizyjnego. Dokonano tego za

2 października 1940 r. jest jedną z najciemniejszych dat historii Warszawy. 75 lat temu szef dystryktu warszawskiego Ludwik Fischer podpisał zarządzenie o utworzeniu getta warszawskiego. Do publicznej wiadomości podano treść zarządzenia dopiero 18 listopada 1940 r. Chociaż pierwsze planu stworzenia getta w Warszawie pojawiły się tuż po jej zdobyciu w 1939 r., to dopiero po roku okupant podjął skuteczne działania w tym zakresie. Granica zamkniętej dzielnicy żydowskiej przebiegała ulicami: Wielką, Bagnem, placem Grzybowskim, Rynkową, Zimną, Elektoralną, placem Bankowym, Tłomackiem, Przejazdem, Nalewkami, granicą Ogrodu Krasińskich, Świętojerską, Fretą, Sapieżyńską, Konwiktorską, Stawkami, Dziką, Okopową, Towarową, Srebrną i Złotą. Z getta wyłączono m.in. Sądy Grodzkie na Lesznie, więzienie Pawiak, obszar tzw. enklawy ewangelickiej z kościołem i Szpitalem Ewangelickim oraz nieruchomości należące do browaru Haberbusch i Schiele przy ulicy Ceglanej. Mury getta były wznoszone już do przełomu wiosny i lata 1940 roku. Co to oznaczało praktycznie dla warszawiaków? Po pierwsze olbrzymią migrację w ramach miasta. Na przestrzeni miesiąca Żydzi musieli przenieść się na teren getta, zaś ludność nieżydowska na teren "aryjski". W sumie to wymuszona migracja objęła ok. ćwierć miliona ludzi. Bardzo często sprzedający swoje mieszkania Żydzi otrzymywali niskie, wręcz symboliczne ceny. Władze niemieckie oficjalnie podawały, iż jest to teren objęty kwarantanną z uwagi na epidemię tyfusu plamistego. Przejście na drugą stronę muru bez wymaganego zezwolenia groziło śmiercią. W warszawskim getcie stłoczono początkowo ok. 400 000 ludzi. Przy powierzchni ok. 3 km2 dawało to olbrzymią gestość zaludnienia ok. 130 000 ludzi na km2. Dla porównania obecnie gęstość zaludnienia w Warszawie jest prawie 40 razy mniejsza. Oznaczało to

Zapraszamy Państwa do Łowicza, niegdyś grodu biskupiego, a obecnie miasta powiatowego położonego w województwie łódzkim. Bulla papieża Innocentego II z roku 1136 potwierdza nadanie tych ziem arcybiskupom gnieźnieńskim. Początkowo obszar ten przynależał do ziemi łęczyckiej, lecz w XIII w. kasztelania łowicka została włączona do ziemi sochaczewskiej, będącej częścią Mazowsza. Przynależność regionu do dóbr prymasowskich była przyczyną coraz większej jego odrębności. Okolice Łowicza i Skierniewic zaczęto nazywać księstwem łowickim, a jego mieszkańców - Księżakami. Odrębność Księstwa Łowickiego sformalizowano w epoce Królestwa Kongresowego, a wcześniejsze niż w innych częściach Polski uwłaszczenie chłopów wzmocniło wyjątkowy charakter regionu. 1. Łowicz to przede wszystkim najbardziej rozpoznawalny w Polsce folklor. Motywy typowe dla tego regionu pojawiają się na pamiątkach dostępnych na terenie całego kraju. Prawdziwym świętem folkloru łowickiego jest Niedziela Palmowa, w czasie której miasto ożywa tysiącem barw na strojach ludowych, straganach i ogromnych palmach wielkanocnych. 2. Łowicz od XII wieku do rozbiorów stanowił miasto prymasowskie i posiadał kolegiatę, która stanowiła siedzibę kapituły łowickiej. Kościół ulegał wielu przebudowom i posiada cechy przynajmniej kilku historycznych stylów architektonicznych. Niekiedy jest nazywany „Wawelem Mazowsza” z uwagi na liczbę pochowanych tutaj prymasów i biskupów. 3. Historyczna część Łowicza zachowała swój średniowieczny układ urbanistyczny. Możemy tutaj odnaleźć dwa czytelne rynki. P, przy Starym Rynku znajduje się przepiękna kolegiata wraz z ratuszem, i muzeum miejskie, Nowy Rynek natomiast jest dość nietypowym reliktem średniowiecznej urbanistyki, ponieważ ma kształt trójkąta. 4. Szatę architektoniczną Starego Rynku dopełnia klasycystyczna dzwonnica autorstwa Szymona Bogumiła Zuga. Stanowiła również funkcję bramy, prowadzącej na mały cmentarz otaczający kolegiatę. W tle widoczny jest ratusz zbudowany

Obecnie nie uświadczy się gazety, a szczególnie tygodnika, w której tekst stanowi większość. Fotografie, reprodukcje, rysunki są czymś typowym dla prasy i bez nich nie ma mowy o sukcesie. Ot, świat zdominowały obrazy. Jednak nie zawsze tak było. Nie mamy zamiaru dzisiejszym wpisem wracać do czasów, kiedy gazeta była głównie zamieszczonym w niej tekstem. Pragniemy za to przypomnieć dzień, dokładnie sprzed stu pięćdziesięciu sześciu lat, kiedy to ukazał się pierwszy tygodnik nastawiony tak bardzo na materiał wizualny, że aż zawarł tę informację w tytule. Dokładnie 1 października 1859 roku ukazał się pierwszy numer Tygodnika Ilustrowanego, wydawanego później aż do 1939 roku. Popularność Tygodnik zyskał wielością publikowanych ilustracji, przygotowywanych do druku techniką drzeworytniczą w pracowni założonej przez wydawcę na potrzeby tegoż pisma. Na jego łamach ukazywały się reprodukcje obrazów takich klasyków polskiego malarstwa jak Matejko, Chełmoński czy Gierymski. Jednak tym co wpisało Tygodnik Ilustrowany na karty polskiej historii (chociażby literatury) są publikowane w niej odcinkowe powieści, dzisiaj znane wszystkim, którzy ukończyli szkołę średnią, takie jak "Ogniem i mieczem", "Nad Niemnem" czy "Faraon". Winieta pierwszego numeru pisma za histmag.org

You don't have permission to register