skpt.warszawa@gmail.com

Kartka z Kalendarza

Author: admin

30 października 1949 poświęcono kościół przy Placu Szembeka, do dziś dominujący nad wschodnią częścią Grochowa. Kościół ma wezwanie Najświętszego Serca Marii Panny, najprawdopodobniej dlatego, że właścicielką tych gruntów była księżna Michałowa Radziwiłłowa, ta sama, która kazała wybudować Bazylikę Najświętszego Serca Pana Jezusa na Kawęczyńskiej. I wezwanie kościoła jest niejako "bliźniacze". Świątynia stoi niedaleko od miejsca gdzie stoczono w lutym 1831 roku Bitwę Grochowską, nierozstrzygniętą, ale nie pozwalającą wejść do Warszawy Rosjanom "z marszu". Miała powstać w roku 1931, na stulecie bitwy, ale się nie udało, więc do 1944 stał kościół drewniany. Spłonął on podczas przejścia frontu. Projekt kościoła jest przedwojenny, architektem świątyni jest Andrzej (Andrea) Boni, architekt pochodzący z Włoch. Jest to modernizm w neogotyckiej szacie.

29 października 1922 roku (niektóre źródła podają datę o tydzień wcześniejszą) odsłonięto na skwerze Hoovera Pomnik Wdzięczności dla Stanów Zjednoczonych Ameryki. Dzieło samego Xawerego Dunikowskiego miało wyrażać wdzięczność Polaków za wsparcie Ameryki w odzyskiwaniu niepodległości i pomoc humanitarną udzieloną w ramach ARA (American Relief Administration; instytucji przewodniczył właśnie Herbert Hoover). Artystyczne walory pomnika były niezbyt pozytywnie oceniane, tak przez krytykę, jak i szeroką publiczność. Pisano na przykład: "Niewtajemniczona publiczność łamie sobie głowę, co mają oznaczać te dwie jakby Egipcjanki żonglujące w górze niemowlętami. Jedna z nich stara się nawet rzucić dzieciakiem w dal, jak dyskiem" czy też "Niewiasta na podstawie, podana w jakimś nadmiernym wysiłku naprzód, żongluje ramionami nad głową. Zainteresowany widz zbliża się i zaczyna rozumieć ten trud: barki postaci uginają się pod ciężkim płaszczem z czerwonego kamienia, a ona stara się utrzymać równowagę, żeby nie upuścić dwojga małych dzieci. Zachodzimy z boku i pojmujemy tragiczne położenie damy pomnikowej, z tyłu podkradła się zupełnie blisko druga kobieta i obdarza ją gwałtem trzecim dzieckiem. Embarras de richesse! Istna ochronka!". Warszawska ulica była bardziej dosadna: "Z przodu cyce, z tyłu cyce, Polska wdzięczna Ameryce!" Pomnik miał wyjątkowo krótki żywot, nawet jak na polskie warunki. Już w 1925 roku rzeźby zaczęły się kruszyć i budowla zaczęła grozić zawaleniem. W 1930 r. rozebrano je, pozostawiając dolną część pomnika - misę fontanny. Jej pozostałości zostały rozebrane już po wojnie, na początku lat 50. Zdjęcie: Narodowe Archiwum Cyfrowe

28 października 1763 roku, trzy tygodnie po śmierci pryncypała, Augusta III, zmarł Henryk von Bruhl, pierwszy minister Saksonii i faworyt Augusta III Wettina. Większość zna go zapewne z przytaczanej w podręcznikach anegdoty o tym jak to August III budził się rano, pytał "Bruhl, hab ich geld?", Bruhl odpowiadał mu "Ja, Majestat" i August III oddawał się nieskomplikowanym rozrywkom. Jego związki z Warszawą to przede wszystkim nieodbudowany po wojnie Pałac Bruhla w Ogrodzie Saskim. Pierwszy minister miał jednak jeszcze dwie rezydencje - na Woli w pobliżu Pola Elekcyjnego i zachowany po dziś dzień pałacyk na Młocinach, który później miał jego syn Alojzy Fryderyk von Bruhl i tenże kazał go przebudować Szymonowi Bogumiłowi Zugowi. Na zdjęciu właśnie młociński pałac. (za www.wikimedia.org)product

Dnia 25 października 1880 roku otwarto w Warszawie kolejny teatr. Był to Teatr Mały, będący częścią Warszawskich Teatrów Rządowych. Ciekawsze jest jednak to, gdzie go otwarto. Teatr mieścił się przy ulicy Daniłowiczowskiej 8, w budynku zbudowanym w roku 1848 wg projektu Alfonsa Kropiwnickiego na

24 października 1880 roku poświęcono kościół warszawskiej parafii ewangelicko-reformowanej. Wydarzenie to było tematem dnia nr. 238 Kurjera Warszawskiego, pozwalamy sobie więc przytoczyć piękny ten tekst in extenso i zapraszamy do lektury.***Praca lat długich uwieńczoną została pomyślnym skutkiem.Kościół ewangelicko - reformowany na Lesznie w Warszawie otwarty został, poświęcony i wiernym oddany.Z uderzeniem godziny 10-tej ściany starego, szczupłego domu modlitwy były zupełnie natłoczone reformowanymi i zaproszonymi gośćmi

Dnia 23 października 1943 roku miał miejsce zamach grupy bojowej GL na lokal tylko dla Niemców - Bar Podlaski przy ulicy Nowogrodzkiej 15 (róg Kruczej). Był to już drugi zamach GL, a konkretnie jej młodzieżówki, Związku Walki Młodych, na ten lokal, pierwszy miał miejsce 10 maja 1943 roku. Zamach polegał, jak to zwykle u GL, na wrzuceniu granatów do restauracji. W wyniku akcji zginęło 18 Niemców. Taktyka działań bojowych GL na początku różniła się diametralnie od działań innych grup podziemia, głównie z powodu słabości organizacyjnej (w 1944 roku ZWM liczył 600 osób, w 1943 pewnie sporo mniej) nie pozwalającej na koronkowe akcje charakteryzujące choćby AK. Grupą atakującą Bar Podlaski dowodził Lech Kobyliński "Konrad" (pseudonim tym razem od

22 października 1947 Rada Ministrów wydała dekret powołujący Akademię Sztabu Generalnego. Jej podstawowym zadaniem miało być rozwijanie sztuki wojennej i szkolenie oficerów na stanowiska dowódcze i sztabowe. Uczelnia, przechodząc rozmaite reorganizacje, istniała do roku 1990, kiedy to przekształcono ją w Akademię Obrony Narodowej. Historia ASG jest ściśle spleciona z powojennymi dziejami polskiej armii. W latach 50. komendantami Akademii byli generałowie radzieccy, choć niekiedy o polskich korzeniach (jak gen. Bolesław Zarako-Zarakowski), ale również gen. Zygmunt Berling. W latach 60. funkcję tę pełnią tak ciekawe postaci jak gen. gen. Mieczysław Bień czy Józef Kuropieska. Wzrost znaczenia, jak również rozwój działalności naukowej przypada na lata 70., kiedy to kształcenie naASG podejmowali oficerowie z innych krajów Układu Warszawskiego. ASG, jak i jej następczyni, AON, słusznie kojarzona jest z Rembertowem. Tereny po przedwojennym Centrum Wyszkolenia Piechoty zajęła jednak dopiero w 1954 roku. Wcześniej mieściła się na Ochocie, w gmachu Wolnej Wszechnicy Polskiej przy ul. Opaczewskiej 2a (dzisiaj Banacha 2, na fotografii). Budynek ten to dzieło Pawła Wędziagolskiego, architekta dziś nieco zapomnianego, będącego jednak czołowym przedstawicielem międzywojennego akademizmu. Warto również dodać, że obiekt, i tak imponujący rozmachem, to mniej niż połowa z pierwotnie planowanego, czworobocznego założenia. Zdjęcie: wikimedia.org

21 października 1897 roku otwarto gmach Panoramy przy ulicy Karowej. Budynek, zaprojektowany przez Karola Kozłowskiego, wziętego wówczas architekta, zbudowany został z myślą o ekspozycji panoramy malarskiej "Golgota" autorstwa Jana Styki. Styka specjalizował się w podobnym, monumentalnym malarstwie religijnym i patriotycznym, zresztą o dość dyskusyjnych walorach artystycznych. To właśnie jemu, według słów Franca Fiszera, miał ukazać się Chrystus i rozkazać "ty Mnie nie maluj na kolanach, ty Mnie maluj dobrze!". Dzisiejsze zdjęcie przedstawia szkic do "Golgoty" ze zbiorów MN w Szczecinie. W następnych latach w Panoramie wystawiano kolejne olbrzymie malowidła. Nieruchome obrazy nieuchronnie zostały wyparte przez ruchome, więc w roku 1913 w gmachu urządzono kino. W latach 20. i 30. w budynku działały również liczne teatry, niektóre całkiem efemeryczne. Kres istnieniu Panoramy przyniosła druga wojna światowa. Warto jednak wiedzieć, że - w pewnym sensie - warszawska Panorama ma swojego następcę. "Golgota", od której cała historia się rozpoczęła, jest dziś wystawiana w kalifornijskiej nekropolii Forest Lawn Memorial Park. Ten gigantyczny kompleks cmentarny mieści kilka kościołów i kaplic, muzea i wolnostojące dzieła sztuki. Jest miejscem pochówku wielu sław, by wspomnieć tylko Walta Disneya i Michaela Jacksona. Istotnym obiektem cmentarza jest "Hall of the Crucifixion", wielki pawilon mieszczący malowidło Styki, reklamowane jako "największy obraz o tematyce religijnej na świecie". Budynek ten można zobaczyć po adresem:http://www.panoramio.com/photo/28504131 . Zdjęcie: wikimedia.org

20 października 1947 roku w godzinach popołudniowych, podczas przerwy w naradzie Klubu Parlamentarnego PSL, z Warszawy w obawie przed grożącym mu aresztowaniem uciekł jego przywódca, były premier rządu na uchodźstwie, Stanisław Mikołajczyk. Jego ucieczka odbyła się przy współpracy z ambasadą Stanów Zjednoczonych, a kto wie, czy również nie przy akceptacji służb bezpieczeństwa (wskazują na to ostatnie badania historyków). Były premier uciekł ciężarówką podstawioną w okolicach skrzyżowania Rakowieckiej i Niepodległości (mieszkał gdzieś w okolicach Kieleckiej). Ciężarówka udała się do Sopotu, a potem Mikołajczyka umieszczono na statku Baltavia, którym popłynął on do Londynu. Zdjęcie pokazuje warszawskie obchody pierwszej rocznicy zakończenia II wojny światowej, Mikołajczyk zaznaczony w kółeczku, na pierwszym planie Bierut, marszałek Rola-Żymierski i minister skarbu Kiernik.

20 września 1832 roku urodził się Jakub Natanson, uczony, przemysłowiec i filantrop, jedna z najwybitniejszych postaci dziewiętnastowiecznej Warszawy. Wykładał chemię w Szkole Głównej. Był jednym z pionierów chemii organicznej; jako pierwszy uzyskał fuksynę (magentę), czerwony barwnik do dziś stosowany w przemyśle i biologii. Współtworzył Bank Handlowy, prócz tego działał w branży kolejowej, papierniczej i cukrowniczej. Był współzałożycielem Kasy im. Józefa Mianowskiego i Muzeum Przemysłu i Rolnictwa, instytucji wspierających rodzimą naukę. Zakładał i utrzymywał szkoły, wspierał działalność wydawniczą. Był jednym z głównych fundatorów Wielkiej Synagogi. Zmarł 14 września 1884. Pochowany jest na Cmentarzu Żydowskim przy Okopowej, w sektorze 20. Rycina: "Kłosy" nr 1005/polona.pl

109 lat temu, 18 października 1904 roku, w Warszawie urodził się Czesław Centkiewicz, znany wielu osobom ze starszego i średniego pokolenia, z wykształcenia elektrotechnik, z zamiłowania zaś polarnik i przede wszystkim pisarz. Autor trzydziestu czterech (z czego dwudziestu sześciu z żoną Aliną) powieści i reportaży na tematy "okołobiegunowe"), z których chyba najbardziej znane są przedwojenny jeszcze "Anaruk, chłopiec z Grenlandii" (w dawnych czasach lektura dla klasy III) oraz powojenny "Odarpi, syn Egigwy" (lektura klasy bodaj V). W przeciwieństwie do Karola Maya, który większość swoich powieści napisał nie wystawiając nosa z Niemiec, Centkiewicz bywał pod biegunem, był nawet kierownikiem pierwszej polskiej wyprawy polarnej na Wyspę Niedźwiedzią (1934 rok). W Warszawie mieszkał na Saskiej Kępie, przy Zakopiańskiej 16. Jest pochowany z małżonką na Cmentarzu Komunalnym (Powązki Wojskowe) w Warszawie. Grób jest niestety bardzo skromny i kiepsko wykonany, dlatego niemal nie widać na nim inskrypcji.

17 października 1863 roku Romuald Traugutt został poproszony o objęcie kierownictwa Rządu Narodowego. Choć świadom był sytuacji - wcześniej bezskutecznie zabiegał o pomoc za granicą - podjął się zadania i został ostatnim przywódcą i faktycznym dyktatorem Powstania Styczniowego (działający latem 1864 r. rząd Brzezińskiego istniał właściwie tylko formalnie). Traugutt przyjął konspiracyjną tożsamość Michała Czarneckiego, kupca z Galicji. Zamieszkał w kamienicy pod adresem Smolna 3. Jego rządy nie były jednak w stanie wiele zmienić. Liczył na włączenie do powstania szerokich mas chłopskich, po raz kolejny ogłaszając uwłaszczenie. Zarządził reorganizację powstańczej armii. Zamierzał utrzymać aktywność wojsk powstańczych do wiosny, kiedy to liczył na wybuch europejskiej wojny. Jak wiadomo, nadzieje te okazały się płonne. Co więcej, jeden z pracowników Rządu Narodowego, Artur Goldman, aresztowany i przesłuchiwany przez carską policję, zdradził tożsamość kluczowych członków konspiracyjnych władz. Generał Traugutt został aresztowany w nocy 10/11 kwietnia 1864, co faktycznie przypieczętowało klęskę Powstania. W miejscu, gdzie stał dom przy Smolnej 3, w 100 rocznicę aresztowania dyktatora, ustawiono kamień pamiątkowy. Jego, przynajmniej nominalnym, fundatorem była nieistniejąca już 3 Pomorska Dywizja Zmechanizowana im. Romualda Traugutta.

16 października Kościół rzymskokatolicki obchodzi wspomnienie św. Małgorzaty Marii Alacoque, mistyczki, członkini zakonu Nawiedzenia NMP, czyli wizytek. Była Francuzką, żyła w 2. poł. XVII wieku. Zasłynęła licznymi objawieniami, w których Chrystus nakazał jej propagowanie kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa. Choć zmarła w opinii świętości, Rzym zwlekał z uznaniem jej objawień aż do roku 1765, kiedy to dopuścił kult NSPJ w zakonie wizytek. Dopiero w 1856 Pius IX rozszerzył go na cały Kościół rzymski, a w 1864 ogłosił Małgorzatę błogosławioną. Do kanonizacji doszło za Benedykta XV w 1920 r. W Warszawie ołtarza poświęconego św. Małgorzacie należy szukać, rzecz jasna, w świątyni jej zakonu, a więc w kościele Wizytek. Jednak ze względu na relatywnie późną datę zatwierdzenia kultu zakonnicy-mistyczki, ołtarz jest znacznie młodszy od swoich sąsiadów. Dziewiętnastowieczny obraz również odstaje poziomem od innych dzieł "galerii wizytkowskiej", pędzla takich mistrzów jak Schulz, Callot czy Kuntze-Konicz. Na tle jednak większości dzisiejszych wytworów sztuki sakralnej, może uchodzić za arcydzieło (by przypomnieć choćby omawianego kilka dni temu, pruszkowskiego św. Edwarda). Zdjęcie: wikimedia.org

15 października 1905 roku prawosławny arcybiskup warszawski i nadwiślański Hieronim Egzemplarski konsekrował cerkiew św. Jana Klimaka przy ulicy Wolskiej w Warszawie. Z cerkwią tą związanych jest kilka ciekawostek. Otóż początkowo miała ona pełnić funkcje pomocnicze względem cerkwi Włodzimierskiej Ikony Matki Bożej, czyli przerobionego niedługo po powstaniu listopadowym kościoła św. Wawrzyńca. Szybko jednak stała się główną cerkwią, podobała się bowiem bardziej Rosjanom niż dawny katolicki kościół. Po drugie ciekawe jest samo wezwanie cerkwi. Św. Jan Klimak był teologiem, który napisał między innymi traktat dotyczący drabiny Jakubowej, po której aniołowie wchodzili i schodzili do/z nieba, zamiast wlatywać na skrzydłach. Drabina po grecku to "klimaks", co możemy sobie skojarzyć m.in. z angielskim "climax" - "orgazm". Analogia zdaje się dość czytelna. Po rosyjsku zwą go Iwanem Lestwicznikiem (bowiem "lestwica" to drabina). Notabene, św. Jan Klimak jest też świętym Kościoła rzymskokatolickiego, zwykle zwany jest tu Janem Scholastykiem albo Janem Synaitą, przebywał bowiem w kościele św. Katarzyny na Synaju. Budynek cerkwi widział pewnie każdy, kto jechał ulicą Wolską na zachód, mało kto widział wszakże jej wnętrze, a konkretnie fragment, który znajduje się tam, gdzie zwykły wierny nie ma wstępu - za ikonostasem. W przeciwieństwie do obrządków katolickich, w liturgii prawosławnej kulminacja liturgii - przeistoczenie - odbywa się za ikonostasem i nie jest oglądane przez wiernych. Co nie znaczy, że nie można tam wejść jak liturgii nie ma. I tak oto za ikonostasem znajduje się prestoł, czyli stół ołtarzowy, na którym dokonuje się przemienienie prosfory i wina w ciało i krew Chrystusa, wraz z akcesoriami. Widoczne są: - siedmioramienny świecznik,- krzyż ołtarzowy,-

14 października 1901 roku zmarł w Petersburgu Marceli Nencki, jeden z najwybitniejszych polskich uczonych XIX w. Jego głównym obszarem zainteresowań była chemia organiczna, biochemia, fizjologia i bakteriologia. Prowadził badania nad wyjaśnieniem mechanizmu biosyntezy mocznika. Badał strukturę hemoglobiny i wykazał jej chemiczne podobieństwa z chlorofilem. Opracował nowe metody zwalczania epidemii cholery i przyczynił do powstania szczepionki na księgosusz. Zsyntetyzował salicylan fenylu, silny lek odkażający, w pewnym stopniu stosowany do dziś, zaś w jego czasach niezwykle użyteczny. Jako pierwszy również naukowo wyjaśnił charakterystyczny zapach moczu po spożyciu szparagów. Praktycznie cała karierę naukową Nencki spędził poza Polską. Ponieważ wziął aktywny udział Powstaniu Styczniowym, nie tylko nie miał szans na studia, ale i zmuszony był do opuszczenia Królestwa. Studia ukończył w Berlinie, natomiast światową sławę zdobył jako docent i profesor Uniwersytetu Berneńskiego. Jego zasługi dla nauki sprawiły, że władze rosyjskie puściły mu w niepamięć "błędy młodości" i ostatnie lata kariery spędził Imperatorskim Instytucie Medycyny, prawdopodobnie z rekomendacji samego Iwana Pawłowa. Nencki jednak przez cały czas utrzymywał kontakty z Polską i polskim środowiskiem naukowym. Był członkiem Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego i wielu innych towarzystw naukowych w kraju. Przyjeżdżał z odczytami i wykładami. Wakacje spędzał w rodzinnym majątku w podsieradzkich Boczkach (niestety, niezachowanym do dzisiaj). Pochodził ze średniozamożnej rodziny ziemiańskiej wyznania kalwińskiego. Został więc pochowany na cmentarzu ewangelicko-reformowanym w Warszawie. Jego nagrobek tamże przedstawia dzisiejsza fotografia. Zdjęcie: wikimedia.org

13 października Kościół Anglii obchodzi wspomnienie św. Edwarda Wyznawcy, króla Anglii w latach 1042-66 (w Kościele Rzymskim wspomnienie jest 5 stycznia). Wezwanie to nie jest popularne w Polsce, są tylko dwie rzymskokatolickie parafie św. Edwarda, przy czym jedna z nich znajduje się kilka kilometrów od granic Warszawy, w Pruszkowie. Parafię, z początku jako filię kościoła farnego na Żbikowie, erygowano staraniem ówczesnego kapelana szpitala w Tworkach, związanego z Warszawą ks. Romana Indrzejczyka, w latach 50. Nietypowe wezwanie jest wyrazem wdzięczności wobec wieloletniego dziekana dekanatu pruszkowskiego, Edwarda Tyszki. Samodzielną jednostką stała się w roku 1984, a kościół zbudowano staraniem pierwszego proboszcza parafii, ks. kan. Tadeusza Wocha w latach 1987-1996. Projektantem kościoła był arch. Trzebuchowski. Ciekawostką jest fakt, że datki na budowę składało regularnie ok. 5000 osób noszących imię Edward. Sam św. Edward jest przedstawiany jako wysoki mężczyzna z brodą w długim płaszczu i z mieczem. Jego podobizna, mało estetycznie udana, znajduje się w kościele, w prawej nawie. Zachęcamy do zwiedzania również miejscowości podwarszawskich!

11 października 1830 roku Fryderyk Chopin zagrał w Teatrze Narodowym swój pożegnalny koncert w Warszawie. Koncert ów miał poprzedzać wyjazd artysty w europejskie tournée, do Wiednia i Berlina. Coraz bardziej znany i doceniany w świecie muzyki otrzymywał wiele zaproszeń. Ukończył właśnie Koncert Fortepianowy e-moll, którego premiera była głównym punktem programu październikowego występu. Świat stał przed nim otworem. Pełen obaw i lęków, nie chcąc rozstawać się z rodziną i przyjaciółmi, Chopin odwlekał wyjazd miesiącami. Być może przeczucie go nie myliło, niespełna miesiąc później, żegnany przez najbliższych przy wolskich rogatkach, opuścił Warszawę, jak się okazało, na zawsze. Warszawska publiczność przyjęła występ Chopina gorąco, podobnież reagowała prasa. Publikujemy dziś wycinek z Kurjera Warszawskiego z 12.10. Warto zwrócić uwagę, że na tym samym koncercie wystąpiła Konstancja Gładkowska, ówczesna miłość Fryderyka, która kilka dni później napisała mu w pamiętniku: „Ażeby wieniec sławy w niezwiędły zamienić,Rzucasz lubych przyjaciół i rodzinę drogą;Mogą cię obcy lepiej nagrodzić, ocenić,Lecz od nas kochać mocniej pewno Cię nie mogą”. Namawiamy do wysłuchania Koncertu Fortepianowego e-moll w wykonaniu dwudziestoletniego Krystiana Zimermana:http://www.youtube.com/watch?v=j9-dXyUdepc . Podobieństwo wirtuoza do młodego Fryderyka jest zadziwiające, a i gra na pewno nie gorzej. Ilustracja: Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego

10 października 1835 r. zmarł Kazimierz Brodziński, poeta, krytyk i teoretyk literatury, tłumacz. Pochodził z Małopolski. Służył w armii Księstwa Warszawskiego i w 1814 r. osiadł w Warszawie. Współredagował pismo naukowo-literackie "Pamiętnik Warszawski", w którym opublikował słynną rozprawę "O klasyczności i romantyczności tudzież o duchu poezji polskiej". Od 1922 r. wykłada literaturę na Uniwersytecie Warszawskim. Należy do Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Aktywnie działa w Wielkim Wschodzie Narodowym. Brodziński nie dołącza do Wielkiej Emigracji i po powstaniu pozostaje w Warszawie, gdzie w dalszym ciągu publikuje. Umiera jednak za granicą, w Dreźnie, w którym bawi po - nieudanej niestety - kuracji w Karlowych Warach. Pochowany jest tamże na Starym Cmentarzu Katolickim. Twórczość Brodzińskiego należy do nurtu sentymentalnego, propaguje sielskość nie tylko jako konwencję literacką, ale jako filozofię i wartość moralną. Sprzeciwia się rewolucyjnemu romantyzmowi, jednak po doświadczeniach powstania listopadowego, wpisuje się w koncepcję mesjanistyczną. Zwiedzając kościół Wizytek nie sposób nie zauważyć okazałego i doskonałego artystycznie pomnika Brodzińskiego, dłuta Władysława Oleszczyńskiego, wybitnego rzeźbiarza epoki romantyzmu. Pomnik ufundował Eustachy Anastazy Józef Marylski, student Brodzińskiego, pisarz i geograf. Zdjęcie: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Dzisiaj przypada ósma rocznica odsłonięcia na tyłach Dworca Zachodniego, na skwerze Alojzego Pawełka, pomnika ofiar Konzentrationslager Warschau, niemieckiego obozu koncentracyjnego, istniejącego od powstania w getcie warszawskim aż do 5.08.1944 roku. Założenie obozu na terenie dawnego getta warszawskiego było częścią realizacji tzw. Planu Pabsta, zakładającego redukcję liczby mieszkańców Warszawy do 100000, miał być też obóz pierwotnie przeznaczony dla pozostałych w stolicy Żydów, których w ogólnym rozrachunku zdecydowano się jednak wysłać do Trawnik i Majdanka. Zabudowania obozu mieściły się w zachodniej części dawnego getta, na tzw. Gęsiówce, czyli tam, gdzie teraz jest ulica Esperanto. 5 sierpnia 1944 roku pracujących tam 350 Żydów z Europy wyzwolił oddział powstańców. Mówi się, że w obozie, z uwzględnieniem Pawiaka, przebywać mogło przez dwa lata 40000 ludzi. Był to jedyny obóz koncentracyjny działający w centrum miasta. Kontrowersje tyczą się jednak samego pomnika. Jedna z badaczek, Maria Trzcińska, estymuje liczbę ofiar na 200000 (dwieście tysięcy!!!), dodatkowo lokując komory gazowe w okolicach Dworca Zachodniego (konkretnie w jednym z pieszych tuneli pod torami). Te ustalenia są podważane przez większość badaczy, niemniej na pomniku przy skwerze Pawełka jest podana ta liczba, wsparta uniwersalnym autorytetem Jana Pawła II.

Tuż po północy 8 października 1942 odbyła się w Warszawie pierwsza duża akcja dywersyjna Armii Krajowej o kryptonimie "Wieniec". Między godziną 0:30 a 2:40 w sześciu miejscach na promieniście wychodzących z Warszawy liniach kolejowych doszło do wybuchów i w konsekwencji zniszczenia torów i wykolejeń pociągów. W efekcie akcji ruch kolejowy w Warszawie był sparaliżowany do około południa. Tory wysadzały oddziały koordynowane przez Józefa Pszennego "Chwackiego" po prawej stronie Wisły i Zbigniewa Lewandowskiego "Zbyszka" po lewej. Do wybuchów doszło: na Pelcowiźnie (okolice stacji Warszawa Praga), między Markami a Zielonką, za Rembertowem, między stacjami Wawer i Anin, za stacją Warszawa Okęcie i na bocznicy w Odolanach. Planowano jeszcze akcję na torach do Skierniewic/Sochaczewa, ale nie doszła ona do skutku. Początkowo plan był taki, że akcja będzie skoordynowana z odbywającymi się w lecie radzieckimi nalotami na Warszawę, żeby można było zwalić winę na radzieckich dywersantów i uniknąć zemsty na ludności cywilnej/więźniach (o, święta naiwności!), jednak naloty ustały, a akcja była już w toku. Niemcy jednak trochę dali się nabrać, bo wśród zamordowanych w egzekucji w Puszczy Kampinoskiej 39 więźniów Pawiaka oraz 50 powieszonych na szubienicach w pierwszej publicznej warszawskiej egzekucji było relatywnie dużo członków GL i byłej KPP. Zginęło też jednak co najmniej kilkunastu AKowców. Pamiątką po egzekucjach i po akcji są pamiątkowe kamienie z tablicami Tchorka oraz autentyczna szubienica ustawiona przy ulicy Mszczonowskiej, na której powieszono część więźniów. Szubienice ustawiano przy torach, żeby pasażerowie pociągów widzieli wszystko ku przestrodze. Na zdjęciu szubienica z ulicy Mszczonowskiej koło stacji towarowej Warszawa Odolany. Zdjęcie: wikimedia.org

You don't have permission to register