skpt.warszawa@gmail.com

Kartka z Kalendarza

Author: admin

Warszawa miała wielu architektów, tych znanych i trochę mniej. Dzisiaj przypominamy właśnie osobę, o której chyba nawet miłośnicy miasta już nie pamiętają. Składa się na to zapewne fakt, iż II wojna światowa wymazała z pejzażu miejskiego większość jego prac. 24 kwietnia 1879 r. zmarł w Warszawie Piotr Frydrych, architekt. Urodził się w 1806 r. na Podlasiu. Studiował architekturę na Uniwersytecie Warszawskim, zaś praktykował u samego Antoniego Corazziego przy budowie Teatru Wielkiego, później zaś u Fryderyka Adolfa Schütza. W Warszawie zrealizował kilka projektów, m.in. zespół rzeźni miejskich na Solcu, po których do dnia dzisiejszego zachowały się budynki administracyjne, w których mieści się Muzeum Azji i Pacyfiku. Bardziej prestiżowym przedsięwzięciem był z kolei budynek Holetu "Wiedeńskiego" pod adresem Marszałkowska 102. Posiadał on charakterystyczną mansardową wieżę od rogu ulicy Widok. Styl Hotelu nawiązywał do stojącego po drugiej stronie Marszałkowskiej dworca Kolei Warszawsko- Wiedeńskiej. Dzisiaj w tym miejscu znajduje się niezbyt okazały placyk ze szklanymi gablotami przed Rotundą . Zdjęcie hotelu "Wiedeńskiego" oczywiście z warszawa1939.pl.

Powracający do lewobrzeżnej Warszawy po wojnie zamiast Warszawy znajdowali w niej kupę gruzów i wąwozy, będące niegdyś ulicami. Zwłaszcza w Śródmieściu mało który budynek zachował się w całości, a choćby i w stanie pozwalającym na jego użytkowanie. W południowej pierzei Alej Jerozolimskich od Marszałkowskiej do Nowego Światu nie zachowało się niemal nic. Niemal, bo trudno było nie zauważyć majestatycznego gmachu Banku Gospodarstwa Krajowego. Budynek przetrwał powstanie i okres niszczenia Warszawy i już na wiosnę 1945 został oddany do użytku. A jego budowę rozpoczęto dokładnie 87 lat temu, 21 maja 1928 roku. Budynek był prestiżowy, bo miał służyć Bankowi Gospodarstwa Krajowego, będącemu de facto państwowym bankiem interwencyjnym, mającym finansować za państwowe pieniądze państwowe inwestycje. Budynek zaprojektował Rudolf Świerczyński, architekt będący w absolutnej polskiej czołówce, wygrywający również konkursy zagraniczne, czołowy przedstawiciel polskiego funkcjonalizmu. Ornamentykę gmachu wykonał rzeźbiarz Jan Szczepkowski. Budynek wykończono krajowym materiałem, pienińskim andezytem. Był to mały problem przy renowacji gmachu w latach 2010-11, bo tego kamienia obecnie się nie wydobywa, dlatego ubytki zastąpiono kamieniem z Finlandii. A czyszczenie budynku nie było jedyną jego zmianą na przestrzeni lat. Po zniszczeniu zabudowy ulicy Mysiej zdecydowano się jej nie odtwarzać, tylko rozbudować budynek od strony tej ulicy. Rozbudowa, pod kierownictwem H. Rutkowskiego, zakończyła się w 1956 roku i można ją uznać za udaną. A projekt gmachu zakładał jeszcze wybudowanie w miejscu obecnego Wolfa Bracka wielokondygnacyjnej wieży (na zdjęciu za skyscrapercity.com).

Dziś przypadają dwie rocznice: urodzin Marii Konopnickiej i odsłonięcia jej pomnika w Warszawie. Pomnik ten, urody dość wątpliwej (Maria prezentuje się na niej jak zwalista matrona, którą bądź co bądź nie była), powstał z inicjatywy gazety dla dzieci "Płomyczek" i Towarzystwa jej imienia. Pomnik zaprojektował Stanisław Kulon, który na swoim koncie ma również inną warszawską realizację - pomnik Chwała Saperom. Maria Konopnicka urodziła się w Suwałkach. Mieszkała tam tylko siedem pierwszych lat. Później rodzina przeprowadziła się do Kalisza. Na dalszym etapie życia, wielokrotnie zmieniała miejsce zamieszkania. Na kilkanaście lat trafiła również do Warszawy. Konopnicka, z domu Wasiłowska, zanim postanowiła zająć się pisarstwem zawodowo, poślubiła Jarosława Konopnickiego. Ślub ten był jednak ślubem bardziej z rozsądku, niż z miłości, choć nie przeszkodziło jej to urodzić ośmiorga dzieci (dwoje z nich zmarło zaraz po urodzeniu). Po czternastu latach małżeństwa, Maria postanowiła rozstać się z mężem i swoim pisarstwem utrzymać siebie i dzieci. Z tego właśnie powodu powstało tak dużo opowieści dla dzieci - zamawiające je wydawnictwa były jedynymi, które płaciły na czas. W 1889 roku, Konopnicka poznała Marię Dulębiankę, feministkę i aktywistkę. Część badaczy jej biografii uważa, że przez ostatnie lata życia, które spędziły razem pracując w dworku w Żarnowcu (darze od narodu dla Konopnickiej), artystki pozostawały w związku partnerskim. Konopnicka zmarła na zapalenie płuc w październiku 1910 w czasie pobytu w sanatorium we Lwowie. Została pochowana na lwowskim cmentarzu Łyczakowskim. Zdjęcie warszawskiego pomnika z warszawa.wikia.com.

Kolejne miasto, które odwiedzą Państwo razem z SKPT Warszawa jest nie tylko młodym miastem, ale również przedmiotem nieskończonych i, dodajmy, nie zawsze dobrych żartów ludzi mieszkających na Górnym Śląsku. Powstały w latach 80. XIX w. z połączenia kilku mniejszych miejscowości Sosnowiec nie wygląda może na pierwszorzędną destynację turystyczną, ale przy okazji wizyty w okolicy można pokusić się o obejrzenie kilku jego atrakcji. Rozwój Sosnowca wiąże się nierozerwalnie z rozwojem kolei. Widoczną stację otwarto razem z Drogą Żelazną Warszawsko-Wiedeńską, a niedaleko od niej, w Maczkach (obecnie dzielnicy Sosnowca) pociągi przekraczała granicę Imperium Rosyjskiego. — w: SosnowiecGraniczne położenie Sosnowca było samo w sobie atrakcją turystyczna jeszcze nieco ponad 100 lat temu. W dzielnicy Niwka znajduje się bowiem dawny trójstyk granic Rosji, Niemiec i Austro-Węgier. Obecnie jest to miejsce zapomniane przez Boga, ludzi i transport publiczny, ale ponad wiek temu można było się tam wybrać na piknik lub wycieczkę statkiem. — w: SosnowiecJednym ze słynniejszych obywateli Sosnowca był Edward Gierek, pochowany wraz z żoną na cmentarzu w dzielnicy Środula. Jest on również jednym z nielicznych Zagłębiaków (pamiętajmy, Sosnowiec to nie Śląsk!), których darzono estymą po drugiej stronie granicznej Brynicy. — w: SosnowiecOd 1992 roku Sosnowiec jest siedzibą diecezji erygowanej na mocy bulli Totus Tuus Poloniae Populus. Neogotycka katedra w Sosnowcu ma 120 lat, a w środku możemy podziwiać freski stworzone przez młodopolskiego malarza Włodzimierza Tetmajera. — w: SosnowiecObecna forma Zamku Sieleckiego to efekt wielu przebudów XVII-wiecznej fortalicji, a być może nawet średniowiecznego zameczku. Obiekt należał później do wielu rodzin, w tym książąt pszczyńskich, obecnie (od 1994) mieści muzeum sztuki i centrum kultury. —

20 maja Kościół rzymski wspomina św. Bernardyna ze Sieny, reformatora zakonu franciszkańskiego. Włoski ów święty nie cieszy się w Warszawie jakimś szczególnym kultem, jest jednak powód, dla którego znalazł się w naszym kalendarium. Żył w latach 1380-1444. Szybko zasłynął jako wybitny kaznodzieja, obdarzony nieprzeciętnym talentem oratorskim. Porywał tłumy tak wymową, jak i osobistym przykładem. Dziełem jego życia była jednak reforma zakonu Braci Mniejszych. Zakładał liczne konwenty w duchu zaostrzonej, ściśle przestrzeganej reguły franciszkańskiej. Powstała tak nowa gałąź zakonu, Ordo Fratrum Minorum Regularis Observantiae - zakon Braci Mniejszych regularnej obserwancji, zwana zwykle franciszkanami obserwantami. Takiż konwent powstał w Krakowie w 1453 roku. Założył go uczeń Bernardyna, Jan Kapistran i nadał mu za patrona swego właśnie kanonizowanego mistrza. Krakusi chcąc odróżnić nowych zakonników od zasiedziałych już w mieście "starych" franciszkanów, nadali im potoczą nazwę "bernardynów" - od wezwania ich kościoła. W Polsce przyjęła się tak nazwa, jak i sam zakon. Do Warszawy przybyli już w 1454 roku, a więc zaledwie rok później niż do Krakowa. Fundację poczyniła księżna Anna, wdowa po Bolesławie III, a zakonników przysłał sam Jan Kapistran. Konwent powstał tuz obok książęcego zamku i otrzymał wezwanie - od imienia dobrodziejki - świętej Anny. Drugą warszawską (przynajmniej z dzisiejszej perspektywy) siedzibą bernardynów została Praga. Próbowano ich tam osadzić już w 1598 roku, ponownie w 1610, aż udało się w 1617. Wkrótce drewniany kościółek i klasztorek został zastąpiony przez monumentalny, protobarokowy kompleks klasztorny z zachowaną do dziś kaplicą Loretańską fundacji samego króla Władysława IV. W końcu bernardyni pojawili się na (w?) Czerniakowie, gdzie niewielki, acz wspaniały barokowy

20 maja 1912 r., w obecności generał-gubernatora warszawskiego Gieorgija Skałona, Flawian (Gorodiecki), metropolita kijowski i halicki poświęcił nowowybudowany sobór prawosławny na placu Saskim, nadając mu za patrona św. Aleksandra Newskiego.

19 maja 1905 roku, nieco przed południem, elegancko ubrany mężczyzna z pudełkiem luksusowych czekoladek pod pachą wszedł do cukierni Vincentiego przy ul. Miodowej. Przy ladzie zamówił kawę i ciastko, po czym usiał na werandzie lokalu. Odnotował, że na ulicy zaroiło się od policjantów po cywilnemu. Zaniepokoił się nieco, kilka razy nerwowo wyjrzał na ulicę. Parę chwil później do stolika podeszło dwóch tajniaków i zażądało, by mężczyzna udał się z nimi. Ten spokojnie wstał, po czym zrzucił leżącą na stoliku bombonierkę na podłogę. Rozległ się ogłuszający huk, posypało się szkło, wokół padli zabici i ranni. Miodową przemknął powóz, ciągnięty przez spłoszone konie, a nim kulił się przerażony generał-gubernator warszawski Konstantin Maksymowicz. Jest 11:55. Tadeusz Dzierzbicki był wykonawcą zamachu na Maksymowicza. Plan zakładał wrzucenie bomby z zapalnikiem uderzeniowym do powozu, gdy generał udawał się na nabożeństwo do cerkwi przy Długiej. Ochrana miała jednak w szeregach spiskowców agenta, bojowca Dawida Ajzenlista "Dawidka", który informował ją o każdym posunięciu. Nieświadomi tego zamachowcy, tak Dzierzbicki jak i dowodzący obstawą Bronisław Żukowski "Harakiri", nie mieli szans powodzenia. Wprawdzie policja nie miała rysopisu wykonawcy, jednak podejrzanie się zachowującego dżentelmena wskazał tajniakom współpracujący z nimi ksiądz, znajdujący się akurat w kawiarni. Dzierzbicki, który do udziału w zamachu miał osobiste motywacje, postanowił nie dać się wziąć żywcem i uruchomił czuły zapalnik bomby. W zamachu zginęły, prócz samego zamachowca, trzy osoby, a kilkanaście zostało rannych. Kawiarnia została zniszczona. Generał Maksymowicz nie ucierpiał wprawdzie, jednak przerażony uciekł z Warszawy i zaszył się w twierdzy w Zegrzu. Wkrótce został odwołany ze stanowiska. Tadeusz Dzierzbicki urodził się

Wydarzenie, o którym dziś piszemy może wydać się z pozoru błahe. 18 maja 1978 roku na Bielanach, w obecności prymasa Stefana Wyszyńskiego, wmurowano i poświęcono kamień węgielny w nowobudowanym kościele pw. św. Zygmunta. Kamień został wycięty z jednego z pilastrów Bazyliki św. Piorta w Rzymie i można podziwiać po lewej stronie głównego wejścia do kościoła. Ceremonia była możliwa dzięki staraniom ówczesnego proboszcza ks. Ryszarda Grygielki. Warto przy okazji tego wydarzenia dodać, że historia budowy nowego kościoła dla parafii św. Zygmunta to 30 lat starań i walki z administracją państwową. Bielany wyszły z II wojny światowej obronną ręką, bez większych zniszczeń. Szybko też po wojnie przystąpiono do budowy kolejnych nowych budynków mieszkalnych. Kolejnym impulsem dla rozwoju tej części Warszawy była lokalizacja na Młocinach Huty Warszawa. Po erygowaniu parafii w 1951 r. wiernym służył za kościół drewniany barak, postawiony przez Luftwaffe w trakcie okupacji. Nie był on ani ładny, ani funkcjonalny. Miał zaledwie 3 metry wysokości, a brak innych kościołów w pobliżu sprawiał, że w niedzielę odprawiano aż 14 mszy, zaś duża część wiernych musiała stać poza kościołem. Przez lata kolejni proboszczowie starali się o udzielenie zgody na wybudowanie nowej świątyni. Władze nie zgodziły na proponowane przez duchownych lokalizacje przy ul. Żeromskiego (vis-à-vis aktualnego ratusza Bielan) oraz skrzyżowania ul. Kasprowicza i Al. Zjednoczenia. Ostatecznie na kościół została przeznaczona działka położona na uboczu głównych arterii Bielan, przy pl. Konfederacji. Lata mijały, a administracja państwowa nie chciała udzielić ostatecznej zgody na budowę, mnożąc problemy formalne. Ponieważ oficjalna droga nie przynosiła skutku ks. Ryszard Grygielko uciekł się do

18 maja 1916 r. pojawiły się w Warszawie pierwsze publiczne kosze na śmieci, choć na ich rozpowszechnienie trzeba było czekać do lat dwudziestych. Dziś w naszym mieście znajduje się ok. 26 tysięcy tych pożytecznych urządzeń.

Markuszów leżący powiecie puławskim to obecnie pod względem administracyjnym wieś, jednak miejski charakter tej osady nie pozostawia wątpliwości, że była ona kiedyś znaczącym ośrodkiem. Kapliczka obok kościoła św. Ducha w Markuszowie i widok na współczesną zabudowę miejscowości. — w: MarkuszówCentrum życia markuszowskich rzymskich katolików jest obecnie kościół św. Józefa Oblubieńca. Jest to budowla barokowa, pochodząca z ostatniej ćwierci XVII wieku. — w: MarkuszówTrzecią, najmłodszą świątynią Markuszowa jest kościół mariawicki pw. Przenajświętszego Sakramentu w Łanach. Drewniany, nietypowy jak na świątynię mariawicką kościół o konstrukcji sumikowo-łątkowej powstał w latach 1907-1909, kiedy to część parafian markuszowskich razem z charyzmatycznym księdzem Piotrem Golińskim dokonała konwersji na mariawityzm. Obecnie nabożeństwa w kościele odprawiane są raz w miesiącu, a społeczność mariawicka liczy kilka osób. — w: MarkuszówNowy cmentarz żydowski w Markuszowie jest śladem społeczności żydowskiej zamieszkującej to miasteczko. Został założony w XIX wieku, kiedy na dotychczas wykorzystywanej nekropolii (po której nie został ślad) zabrakło miejsca. — w: MarkuszówNowy cmentarz żydowski w Markuszowie jednym z lepiej zachowanych kirkutów na zachodniej Lubelszczyźnie – obecnie na jego terenie widocznych jest kilkadziesiąt macew lub ich większych fragmentów. — w: MarkuszówMarkuszów leży na północnej krawędzi Płaskowyżu Nałęczowskiego będącej jednocześnie północną krawędzią Wyżyny Lubelskiej. Stąd w okolicach Markuszowa możemy napotkać formy rzeźby terenu odsłaniające pokrywę lessową. — w: Markuszów

Jeśli zastanawiają się Państwo, jaki fragment dawnej Warszawy prezentuje powyższa rycina i nie znajdują satysfakcjonującej odpowiedzi, to prosimy się nie martwić. To nie Warszawa, a przynajmniej nie do końca. 15 maja 1776 roku otwarto w dawnych ogrodach Czapskich, wówczas już należących do Marii Anny Brühlowej, miejsce rozrywki dla zamożnych warszawiaków. W ogrodzie stanęły cztery pawilony, symbolizujące cztery pory roku, w których serwowano posiłki i przygrywała orkiestra. Cały ogród był obficie iluminowany, a codziennie urządzano pokazy fajerwerków. Założycielami przedsięwzięcia byli dwaj dżentelmeni: bankier Fryderyk Kabryt, który wniósł kapitał oraz Franciszek Ryx, kamerdyner królewski i ekspert w organizowaniu wszelakich rozrywek. Panowie nazwali swój ogród, zgodnie z obowiązującą w całej Europie modą, "Vauxhall", od słynnych i wyrafinowanych londyńskich "Vauxhall Gardens". Jak już wspomnieliśmy, ogród był przeznaczony dla warstw wyższych. Wstęp do niego kosztował 4 złp, a z prawem korzystania z pawilonów - 8 złp. Była to znaczna kwota, nawet jednak, gdyby ktoś spoza towarzystwa ją uzbierał, to poinformowano by go, że "dostęp dla pospólstwa i osób w liberii zabroniony". Ogród swój charakter utracił ostatecznie w latach 70. XIX wieku, kiedy to ówcześni właściciele, Przeździeccy, rozparcelowali ogród, wyburzyli zamykającą go od Nowego Światu kamienicę, a główna aleja stała się ulicą. Nazwano ją oczywiście Foksal, od spolszczonej nazwy ogrodu. Ulica zmieniała nazwę kilkukrotnie. W latach 1934-39 była ulicą Pierackiego, zaś w latach 1946-50 - Jugosławiańskiej Brygady Pracy. W 1950 Jugosławia była już be, więc przywrócono historyczną nazwę. A na ilustracji - Vauxhall Gardens na rycinie Samuela Vale'a z 1751, za british-history.ac.uk.

Dziś mija 60 lat od podpisania umowy międzynarodowej, która rozsławiła Warszawę na cały świat. 14 maja 1955 r. zgromadzeni w Sali Kolumnowej Pałacu Rady Ministrów przedstawiciele ZSRR, NRD, Czechosłowacji, Rumunii, Bułgarii, Albanii i Polski podpisali Układ o Przyjaźni, Współpracy i Pomocy Wzajemnej, powszechnie znanym jako Układ Warszawski. Podpisanie tego sojuszu było odpowiedzią Związku Radzieckiego, który był jego głównym inicjatorem, wobec przyjęcia do struktur NATO Zachodnich Niemczech. Chociaż flaga ZSRR nie zajmowała centralnego miejsca w herbie Układu, to jednak kluczową rolę odgrywali towarzysze radzieccy. Na czele wojsk Układu stał zawsze marszałek radziecki, a pierwszy pełnił tę funkcję Iwan Koniew. Celem koordynacji i bieżącego funkcjonowania sił zbrojnych powołano szereg Komitetów i innych ciał doradczych. Główną siedzibą Układu, co nie budzi raczej zdziwienia, została Moskwa. Układ Warszawski został zawarty na 30 lat, a przetrwał do 1991 r. kiedy to w Budapeszcie został oficjalnie rozwiązany. Wcześniej w 1968 r. struktury sojuszu opuściła Albania, która wybrała inną drogę dojścia do komunizmu. Podpisanie Układu Warszawskiego przez premiera Józefa Cyrankiewicza, źródło: naukawpolsce.pap.pl

Jeśli zastanawiają się Państwo, jaki fragment dawnej Warszawy prezentuje powyższa rycina i nie znajdują satysfakcjonującej odpowiedzi, to prosimy się nie martwić. To nie Warszawa, a przynajmniej nie do końca. 15 maja 1776 roku otwarto w dawnych ogrodach Czapskich, wówczas już należących do Marii Anny Brühlowej, miejsce rozrywki dla zamożnych warszawiaków. W ogrodzie stanęły cztery pawilony, symbolizujące cztery pory roku, w których serwowano posiłki i przygrywała orkiestra. Cały ogród był obficie iluminowany, a codziennie urządzano pokazy fajerwerków. Założycielami przedsięwzięcia byli dwaj dżentelmeni: bankier Fryderyk Kabryt, który wniósł kapitał oraz Franciszek Ryx, kamerdyner królewski i ekspert w organizowaniu wszelakich rozrywek. Panowie nazwali swój ogród, zgodnie z obowiązującą w całej Europie modą, "Vauxhall", od słynnych i wyrafinowanych londyńskich "Vauxhall Gardens". Jak już wspomnieliśmy, ogród był przeznaczony dla warstw wyższych. Wstęp do niego kosztował 4 złp, a z prawem korzystania z pawilonów - 8 złp. Była to znaczna kwota, nawet jednak, gdyby ktoś spoza towarzystwa ją uzbierał, to poinformowano by go, że "dostęp dla pospólstwa i osób w liberii zabroniony". Ogród swój charakter utracił ostatecznie w latach 70. XIX wieku, kiedy to ówcześni właściciele, Przeździeccy, rozparcelowali ogród, wyburzyli zamykającą go od Nowego Światu kamienicę, a główna aleja stała się ulicą. Nazwano ją oczywiście Foksal, od spolszczonej nazwy ogrodu. Ulica zmieniała nazwę kilkukrotnie. W latach 1934-39 była ulicą Pierackiego, zaś w latach 1946-50 - Jugosławiańskiej Brygady Pracy. W 1950 Jugosławia była już be, więc przywrócono historyczną nazwę. A na ilustracji - Vauxhall Gardens na rycinie Samuela Vale'a z 1751, za british-history.ac.uk.

"Siekiera, motyka, bimbru szklanka,/W nocy nalot, w dzień łapanka" Ta zaczyna się jedna z najpopularniejszych piosenek jakie powstały w Warszawie w dobie okupacji. Skupimy się dziś na drugim wersie. O ile słowo łapanka jest całkiem jasne i odnosi się do organizowanych przez Niemców akcji wyłapywania przypadkowych ludzi na ulicy, to słowo nalot nie dotyczy działań hitlerowskiego aparatu przymusu. Odnosi się on do radzieckich nalotów bombowych, o których mało kto pamięta. W nocy z 12 na 13 maja 1943 r. lotnictwo sowieckie przeprowadziło największy nalot bombowy na Warszawę. Atak przeprowadziły 108. i 421. pułki lotnictwa bombowego dalekiego zasięgu, wyposażone w amerykańskie bombowce B-25 „Mitchell”, które Związek Sowiecki otrzymał w ramach amerykańskiego programu wsparcia Lend-Lease. Nalot rozpoczął się o godz. 23:30 od zrzucenia flar oświetlających na spadochronach i trwał do godz. 1:30. Z zaplanowanych trzech rzutów odbyły się jedynie dwa ze względu na pojawienie się niemieckich myśliwców. W sumie sowieckie lotnictwo spuściło na miasto ok. 100 ton bomb. Oficjalnym celem akcji było lotnisko na Okęciu oraz węzeł kolejowy. Niestety nalot zatrzymał ruch pociągów przez Warszawę zaledwie na 1 dzień, a i lotnisko nie zostało zbyt mocno uszkodzone. Duża część bomb spadła za to w gęsto zamieszkanie części miasta jak pl. Zbawiciela, ul. Marszałkowska, okolice Hali na Koszykach oraz rejon ul. Grójeckiej. Jak wspominają świadkowie tamtych wydarzeń, kiedy po północy bomba trafiła w dom przy ul. Grójeckiej 17 z całej kamienicy przeżyła zaledwie jedna rodzina. Tragedii dopełnił fakt, iż na podwórzu były składowane kwasy, które w leju po bombie stworzyły sadzawkę z wodą królewską. Możemy się domyślać, że

13 maja 1756 r. w Mšenie w północnych Czechach urodził się Adalbert Ziwny vel Vojtěch Živný vel Wojciech Żywny, kompozytor, skrzypek i pianista. Do historii przeszedł jako pierwszy profesjonalny nauczyciel muzyki Fryderyka Chopina.

Mało kto wie, że 198 lat temu w Warszawie ruszyła pierwsza Giełda Papierów Wartościowych. 12 kwietnia 1817 roku, a zatem miesiąc przed pierwszą sesją, Namiestnik Królestwa Polskiego wydał „Postanowienie Księcia Namiestnika Królewskiego o zaprowadzeniu giełdy w Warszawie”. Giełda Kupiecka, bo tak nazwano nową instytucję, miała z początku problemy nawet z własną siedzibą. Pierwsze jej sesje miały miejsce w Pałacu Saskim, po czym tułała się po Marywilu, Ratuszu, gmachu Banku Polskiego przy Elektoralnej, kilku innych gmachach banków, a nawet w szkołach. Na naszej pierwszej giełdzie nie handlowano akcjami, a jedynie wekslami i walutami. Transakcje zawierano za pośrednictwem maklerów, zwanych wtedy z obca "meklerami" (od niderlandzkiego makelaar -'pośrednik'). Maklerów było

11 maja 1830 r. Julian Ursyn Niemcewicz dokonał odsłonięcia pomnika Mikołaja Kopernika. Monument stanął przed pałacem Królewskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, a autorem rzeźby był słynny duński artysta Bertel Thorvaldsen.

Urodził się w Helsinkach, w 1922 roku. Był synem Rosjanki i Norwega. Rodzina miała również pewne odległe polskie korzenie. Dlatego też, po wojennej zawierusze, ostatecznie trafił do Polski. Oskar Hansen był architektem, malarzem, rzeźbiarzem, teoretykiem sztuki i nauczycielem. Znany jest z projektów osiedli takich jak warszawski Przyczółek Grochowski czy lubelskie Osiedle Słowackiego. Stworzył, propagował i wyznawał teorię formy otwartej, według której artysta nie tworzy skończonego, zamkniętego dzieła sztuki. Dzięki temu można je uzupełniać o nowe konteksty czy interpretacje. Zaprojektował również utopijną koncepcję o nazwie "Linearny System Ciągły", który zakładał wybudowanie podłużnych bloków wzdłuż tras dojazdowych, ciągnących się przez całą Polskę. Niezwykły był zwycięski, lecz niezrealizowany, projekt Pomnika Oświęcimskiego, stworzony wraz z Jerzym Jarnuszkiewiczem. Polegał na "przekreśleniu" terenu obozu szeroką, idealnie prostą, podniesioną ponad "przeklętą ziemię", asfaltową drogą, w której zatopione by były baraki i inne obozowe urządzenia. Idee Hansena wciąż poruszają współczesnych architektów. Jego myśl kontynuuje i rozwija norweska Bergen School of Architecture, założona przez jego ucznia Sveina Hatløya. Oskar Hansen był nieco ekscentrycznym człowiekiem, o bardzo wielu pomysłach, często nie zrealizowanych, często niemożliwych do zrealizowania. Żył osiemdziesiąt trzy lata. Zmarł dziesięć lat temu, 11 maja 2005 roku. Na zdjęciu z bryla.pl wraz z żoną Zofią, współpracowniczką i współautorką licznych jego prac.

Klimontów - Jadąc drogą krajową nr 9 w kierunku Rzeszowa, ok. 20 km za Opatowem ujrzymy taki widok. Znak, że przejeżdżamy przez Klimontów, jedno z młodszych miasteczek regionu świętokrzyskiego. — w: Klimontów Klimontów - Jadąc drogą krajową nr 9 w kierunku Rzeszowa, ok. 20 km za Opatowem ujrzymy taki widok. Znak, że przejeżdżamy przez Klimontów, jedno z młodszych miasteczek regionu świętokrzyskiego. — w: KlimontówKlimontów - Młodszych, co nie znaczy mniej ciekawych. Monumentalny kościół św. Józefa powstał z fundacji Jerzego Ossolińskiego (1595-1650), kanclerza wielkiego koronnego od 1643 r., jednego z najbogatszych ludzi w ówczesnej Rzeczypospolitej. Podczas uroczystego wjazdu do Rzymu jego konie podobno gubiły złote podkowy… — w: KlimontówKlimontów - Jerzemu Ossolińskiemu Rzym się spodobał i chciał mieć u siebie pamiątkę. Wynajął więc pracującego dla jego brata Krzysztofa przy zamku Krzyżtopór, architekta Wawrzyńca Senesa, pochodzącego z Gryzonii (tam, gdzie do dziś mówią po retoromańsku), aby postawił mu świątynię na miarę kanclerskiej fortuny. — w: KlimontówKlimontów - chór organowy w kościele św. Jerzego z l. 1643-1650 przypomina o fundatorze i jego rodowym herbie Topór. — w: KlimontówKlimontów - architektura kościoła św. Jerzego mimo barokowego rozmachu nie przytłacza jednak zbytnią dekoracyjnością. Kościół nie był przebudowywany i - tak jak forma zewnętrzna - jego wnętrze zachowało stylistyczną jednolitość architektury, rzeźby i malarstwa. Dwa lata przed śmiercią fundatora, czyli w 1648 r., biskup Piotr Gembicki podarował mu podniesienie kościoła do rangi kolegiaty. — w: KlimontówKlimontów - zespół klasztorny dominikanów z kościołem św. Jacka to dzieło wcześniejsze, ufundowane przez Jana Zbigniewa Ossolińskiego, ojca Jerzego, w r. 1613. Mimo zaledwie trzydziestu lat dzielących kościół klasztorny od kolegiaty, cechuje się wyraźnie

You don't have permission to register