27 września
Jest wrzesień roku 1943. Swoista pętla na szyi III Rzeszy zacieśnia się coraz bardziej. W południowych Włoszech lądują siły aliantów zachodnich, a na froncie wschodnim, po klęsce w bitwie pod Kurskiem Wermacht zmuszony jest przejść do defensywy. Dni "Tysiącletniej Rzeszy" były już policzone, ale wciąż trzymała się ona mocno. Ziemie polskie były w komunikacji z chwiejącym się frontem wschodnim kluczowe – to właśnie po mało rozbudowanej (choć wspartej inwestycjami takimi jak budowa linii Tomaszów Mazowiecki – Radom, czy drugiego toru z Warszawy do Lublina), a w swoich zrębach pamiętającej jeszcze czasy carskie sieci kolejowej przewożono na front wschodni zaopatrzenie i świeżych rekrutów, wywożono zaś trupy, jeńców i rannych. We wszystkim tym zaś przeszkadzała polska partyzantka regularnie wysadzająca mosty, wykolejająca wagony, czy organizująca napady na pociągi z zaopatrzeniem. Dwie podobne akcje odbyły się w nocy z 27 na 28 września wspomnianego 1943 r. Tej nocy pod Piasecznem grupa 27 żołnierzy AK wykoleiła na następnie podpaliła pociąg przewożący samochody ciężarowe. Na drugim końcu miasta, pod Choszczówką żołnierze z Batalionu Saperów Praskich zamontowali trzy miny – jedną, główną, połączoną pod torami oraz dwie miny-pułapki po jej bokach. Oczekiwali na niemiecki pociąg pancerny zmierzający na front wschodni. Okazało się, że dowództwo niemieckie albo zmieniło plany wobec tego pociągu (np. kierując go na wschód z pominięciem Warszawy, linią kolejową przez Radzymin i Tłuszcz), lub wywiad AK dostarczył błędnych informacji. Zamiast pociągu pancernego pojawił się bowiem pociąg z jeńcami wojennymi, który wykoleił się po najechaniu na jedną z min-pułapek (główna mina nie eksplodowała). Pewien cel strategiczny został jednak osiągnięty –