Kartka z kalendarza – 22 grudnia
22 grudnia 1943 roku, ok. godziny 10, pięciu członków Związku Walki Młodych, żołnierzy GL-owskiego batalionu im. Czwartaków, weszło do Mokotowskiej Odlewni Żelaza T. Gołębiowski i S-wie przy Madalińskiego 67. Mieli za zadanie zorganizowanie wiecu robotniczego. Zgodnie z zasadami sztuki zerwali linie telefoniczne i wystawili czatę. Jednak jedna z pracownic wpadła w panikę, podniosła krzyk i plan wziął w łeb. Już po chwili, czy to przypadkiem, czy to zaalarmowany zamieszaniem, pojawił się patrol niemieckiej żandarmerii. Oddajmy głos uczestnikowi akcji, Tadeuszowi Pietrzakowi "Tadkowi", późniejszemu PRL-owskiemu generałowi milicji: "Moi koledzy na widok nadbiegających Niemców od razu się wycofali w jedną z przecznic alei Niepodległości i zniknęli za rogiem. Wyjąłem więc swoją parabelkę, ukryłem się za samochodem stojącym przed bramą i rozpocząłem ostrzeliwanie Niemców. Niemcy również otworzyli ogień. Jakkolwiek samochód osobowy nie chronił przed pociskami, stanowił jednak osłonę i zmniejszał prawdopodobieństwo trafienia. Nastąpiła intensywna wymiana strzałów. Piszę „intensywna wymiana”, chociaż w rzeczywistości to tak, że ja miałem wszystkiego dziewięć sztuk amunicji, a żandarmi kilka automatów. Udało mi się zranić jednego z Niemców, pozostali schowali się za najbliższym skrzyżowaniem alei Niepodległości i Madalińskiego. Obejrzałem się, by zobaczyć, co robią „Antek” [Antoni Szulc - SKPT] i „Rysiek” [Ryszard Lenkiewicz-Czarnecki - SKPT], i w tej chwili spostrzegłem nadjeżdżającą aleją Niepodległości „budę” pełną żandarmów. „Rysiek” i „Antek” zdążali już w kierunku ulicy Rakowieckiej. W lot pojąłem, że wycofywanie się w grupie jest niemożliwe, że powinniśmy wycofywać się pojedynczo i w różnych kierunkach. Postanowiłem skierować się w stronę Służewca, lecz spostrzegłem, że nadjeżdża stamtąd druga „buda”. Zmuszony więc byłem skręcić na mało