Kartka z kalendarza – 3 listopada
Dla polskiej szlachty jednym z głównych powodów, dla których Rzeczpospolita była najlepszym krajem Europy, był fakt, iż polscy monarchowie nie muszą się obawiać o swoje życie. I faktycznie, zamachy na władców Rzeczpospolitej można policzyć na palcach jednej ręki. Właśnie dziś przypada rocznica jednego z nich. Wieczorem, 3 listopada 1771 r. z pałacu Paca, gdzie mieszkał Kanclerz Wielki Litewski Michał Czartoryski, wyjechała karoca króla Stanisława Augusta. Towarzyszył jej mały oddział gwardzistów. Kiedy powóz przejechał skrzyżowanie z ulicą Kozią, na Miodową wyjechały trzy grupki porywaczy. Większa część obstawy, widząc znaczącą przewagę napastników, opuściwszy króla, uciekła do Zamku. Przy Stanisławie Auguście Poniatowskim pozostało zaledwie dwóch hajduków: Jerzy Henryk Butzau oraz Szymon Mikulski, którzy polegli w jego obronie. Król starał się uciec do pałacu Michała Czartoryskiego, z którego przed chwilą wyjechał, jednak służba nie otworzyła przed nim bramy. Porywacze szybko dopadli króla i, zraniwszy w głowę, uprowadzili. Istnieją różne wersje wydarzeń, które nastąpiły później, lecz wszystkie są niekorzystne, a wręcz ośmieszające dla porywaczy. Według pierwszej z nich, jadąc w stronę klasztoru kamedulskiego na Bielanach zatrzymali się w młynie na Burakowie, ponieważ Stanisław August nie był w stanie dalej jechać z powodu upływu krwi z zadanej mu rany. Napastnicy, nie mając dalszego planu, co zrobić z monarchą pokłócili się między sobą i zaczęli się rozjeżdżać. Gdy w młynie pozostał ostatni z porywaczy Jan Kuźma, król szybko przekonał go, aby zwrócił mu wolność w zamian za łaskę i darowanie win. Według innej wersji porywacze po prostu pogubili się we mgle i ciemności, a do młyna na Burakowie dotarł