Zobacz aktualności. Zobacz, co nowego u przewodników ze Studenckiego Koła Przewodników Turystycznych.
Regularnie publikujemy ciekawostki historyczne, krajoznawcze i varsavianistyczne. Organizujemy otwarte wykłady i kursy przewodnickie. Bądź na bieżąco!
- Odznaka „XV lat SKPT”Świętujemy! SKPT doczekało się piętnastych urodzin. To dla nas wielkie wydarzenie, które chcemy uczcić, poświęcając mu wieczór pełen wrażeń i wspomnień. Wśród licznych atrakcji podczas uroczystości nie zabraknie przyznania okolicznościowej odznaki, która ma upamiętnić ten szczególny moment w historii naszego koła. Zapraszamy do wspólnego świętowania! Zapraszamy do zapoznania się z regulaminem odznaki okolicznościowej „XV lat SKPT”!
- Kartka z kalendarza – 26 grudniaDzisiejsza kartka z kalendarza pojawia się wyjątkowo wieczorem, a to dlatego, że opisywane wydarzenia miały miejsce właśnie 26 grudnia wieczorem, a co najmniej późnym popołudniem. Wtedy to właśnie w knajpie w leżącym wówczas poza granicami miasta Wawrze, przy ulicy Widocznej, dwóch miejscowych opryszków zamordowało dwóch podoficerów niemieckiego batalionu budowlanego numer 538. W odpowiedzi na to, Niemcy w nocy z 26 na 27 grudnia aresztowali 114 osób na terenie Wawra i Anina, po czym postawili ich przed sądem doraźnym i po ekspresowym procesie skazali na śmierć przez rozstrzelanie, co też stało się tej samej nocy. Zginęło 107 osób (jednej udało się zbiec podczas transportu, a sześć przeżyło mimo ran), z czego spora część nie była nawet mieszkańcami tych dwóch podwarszawskich miejscowości, a jedynie odwiedzała rodzinę na święta. Pobity i powieszony został również właściciel knajpy, Antoni Bartoszek. Była to pierwsza publiczna egzekucja podczas okupacji niemieckiej i niejako moment przewartościowania w stosunku ludności polskiej do okupanta. Do grudniowej zbrodni wiele osób, dobrze pamiętających przecież zabory, nawet mimo wieści o aresztowaniu krakowskich profesorów, było skłonnych traktować okupację niemiecką podobnie jak tę pierwszą z lat 1915-18, może jedynie wzmocnioną wojennym reżimem. Po Wawrze już raczej nie. Powstała również organizacja „Wawer” zajmująca się małym sabotażem, która dała początek grupom harcerzy robiących rozmaite mniej lub bardziej rozważne rzeczy na ulicach Warszawy w latach 1940-44. Masakrę w Wawrze upamiętnia obecnie cmentarz założony w czerwcu 1940 roku, kiedy ofiary zostały ekshumowane i w większości pochowane w tym miejscu, a po wojnie wystawiono tam pomnik autorstwa Ewy Śliwińskiej. Mamy również […]
- Kartka z kalendarza – 23 grudnia23 grudnia 1832 roku urodził się w Warszawie Henryk Klawe, najbardziej chyba znany warszawski farmaceuta, założyciel firmy, która do dziś funkcjonuje jako Polfa Warszawa. Rodzina Klawe przybyła do Warszawy z Bawarii na początku XIX w. Rodzice Henryka byli zamożnymi piekarzami. Klawe studiował na wydziale farmaceutycznym Akademii Medyko-Chirurgicznej i w 1858 roku otrzymał tytuł magistra farmacji. W roku 1868 przy swojej aptece przy pl. Trzech Krzyży utworzył laboratorium, które stało się zalążkiem przyszłej fabryki. Klawe wprowadza na warszawski rynek specyfiki wcześniej nieznane. Działa również naukowo, badania swe publikuje, przewodniczy też warszawskiemu Towarzystwu Farmaceutycznemu. Jak to bywa, prawdziwą fortunę firma zbija na dostawach leków i środków opatrunkowych dla wojska podczas pierwszej wojny światowej. Dzięki temu w roku 1920 może powstać nowa fabryka przy ul. Karolkowej 22/24. Prowadzona przez synów Henryka, zostaje przekształcona w spółkę akcyjną Towarzystwo Chemiczno-Farmaceutyczne „d. Mgr Klawe” SA; akcje spółki dziś prezentujemy. Podczas drugiej wojny światowej zakłady zostały przejęte przez władze okupacyjne, a w 1946 – znacjonalizowane. Henryk Klawe zmarł 24 lutego 1926 roku, dożywszy imponujących 93 lat. Ilustracja: Gabinet Numizmatyczny D. T. Marciniak.
- Kartka z kalendarza – 20 grudniaW dniach 20 i 21 grudnia 1919 roku w Warszawie w obecności przedstawicieli 31 klubów sportowych (niestety nie wiadomo jakich, bo dokumenty zaginęły) założony został Polski Związek Piłki Nożnej i napisano jego statut. Od tej pory ta organizacja zajęła się organizowaniem rozgrywek ligowych wszystkich szczebli w Polsce (na tym samym zebraniu opracowano regulamin rozgrywek Ligi PZPN na sezon 1920) oraz wybrano prezesa związku (Edmunda Cetnarowskiego, lekarza i prezesa Cracovii – zdjęcie). W związku z tym siedzibą związku został Kraków i był nią aż do stycznia 1928, kiedy, po ustąpieniu Cetnarowskiego, przeniesiono ją do Warszawy. Żeby było śmieszniej, niektóre opracowania poświęcone historii polskiej piłki podają jako datę założenia rok 1911, myląc PZPN z… ZPPN, czyli Związkiem Polskim Piłki Nożnej, częścią Austriackiego Związku Piłki Nożnej (ÖFV), operującym na terenie Galicji i istniejącym w latach 1911-1920. Przez kilka miesięcy (XII 19 – V 20) mieliśmy zatem nie tylko dwóch prymasów ale i dwa związki piłkarskie. Zdjęcie: Narodowe Archiwum Cyfrowe
- Kartka z kalendarza – 18 grudnia18 grudnia 1830 roku, trzy tygodnie po rewolcie podchorążych w Warszawie, na Zamku Królewskim zebrał się Sejm Królestwa Polskiego. Zebrał się, bo coś trzeba było zrobić; lud Warszawy (a przynajmniej jego niższe warstwy) został zbuntowany przez podoficerów, i mimo że rozbrojony niemal natychmiast, to nadal niebezpieczny, namiestnik królewski wyjechał z miasta i nie bardzo było wiadomo co dalej. A że zgodnie z konstytucją z 1815 mieliśmy sejm, no to postanowiono go zwołać i zobaczyć jak się sprawy mają wśród elit. A elity za bardzo bić się nie chciały. Ogłoszony 5 grudnia dyktatorem powstania Chłopicki z mety zaczął sondować czy może by się nie dogadać z carem (i królem). Podobnie głowa rządu tymczasowego, książę Czartoryski. A książę Drucki Lubecki od razu na początku grudnia wyjechał do cara do Petersburga, żeby go ułagodzić. W rządzie, a później na sejmie, byli jednak również zwolennicy konfrontacji (Towarzystwo Patriotyczne) i to oni doprowadzili do zebrania się sejmu, który 18 grudnia wszakże nie zrobił nic, poza wybraniem spośród siebie marszałka. Następnie 20 grudnia ogłosił bunt powstaniem narodowym i czekał co też Drucki-Lubecki ugra u cara. Kiedy okazało się, że nie ugrał nic, to sejm zebrał się kolejny raz i pod koniec stycznia, po długich przygotowaniach (bo dziwnym trafem nie mogło się zebrać kworum) uchwalił detronizację króla Polski, Mikołaja I. Słówko komentarza: w naszej historiografii zwykle początek powstania się wstydliwie pomija, pisząc o buncie podchorążych i potem od razu o bitwie pod Stoczkiem. A wtedy właśnie działy się rzeczy najciekawsze. Mimo bowiem panującego od jakiegoś czasu zamordyzmu politycznego […]
- Kartka z kalendarza – 17 grudnia17 grudnia 1918 roku dwóch znanych warszawskich księgarzy, Jan Stanisław Gebethner i Jakub Mortkowicz, założyło spółkę, której marka miała wejść do języka potocznego. Polskie Towarzystwo Księgarni Kolejowych „RUCH” S.A. miało stworzyć sieć kiosków z prasą, książkami i tytoniem. Pierwszy kiosk powstał na peronie Dworca Kolei warszawsko-wiedeńskiej, wkrótce jednak punkty sieci pojawiły się na ulicach polskich miast. W 1935 roku firma prowadziła 422 punkty sprzedaży w całym kraju, miała również spółkę zależną w Gdańsku. Zajmowała się też automatami sprzedającymi i reklamą zewnętrzną. Pierwszeństwo zatrudnienia mieli inwalidzi wojenni, wdowy i sieroty po poległych żołnierzach oraz emeryci kolejowi. W latach 1925-26 powstała nowa siedziba spółki w Alejach Jerozolimskich 63. Klasycyzujący budynek o pałacowym charakterze (zdjęcie) zaprojektował Tadeusz Zieliński, twórca m.in. gmachu Medycyny Sądowej przy Oczki i Starej Kreślarni PW. Budynek nie przetrwał II WŚ, a dziś w tym miejscu stoi hotel Marriott. Sama spółka przetrwała, a jej powojenne, a zwłaszcza najnowsze, dzieje są materiałem na inną opowieść. Wciąż jednak możemy kupić gazetę, papierosy czy czytadło do pociągu w firmie o niemal stuletniej historii. Zdjęcie: gazeta.pl
- Kartka z kalendarza – 16 grudnia16 grudnia 1922 r. doszło do jednej z najgłośniejszych zbrodni okresu międzywojennego – zabójstwa prezydenta Gabriela Narutowicza w budynku warszawskiej Zachęty. Zabójcą okazał się malarz i sympatyk nacjonalistów Eligiusz Niewiadomski. Gabriel Narutowicz był pierwszym prezydentem Polski. Jego czterodniowa prezydentura upłynęła pod znakiem ulicznych zamieszek inspirowanych przez organizacje prawicowe. W al. Ujazdowskich wyrosły barykady mające uniemożliwić prezydentowi-elektowi dotarcie na uroczystość zaprzysiężenia. Powszechnie w prasie prawicowej zarzucano, iż Gabriel Narutowicz został wybrany głosami obcymi, czyli głosami mniejszości narodowych. Pomijano przy tym fakt, że 30% obywateli ówczesnej Rzeczpospolitej nie było narodowości polskiej. Zabójca prezydenta nie stawiał jakiegokolwiek oporu po oddaniu strzałów. Dał się rozbroić i powiedział „Nie będę więcej strzelał”. W trakcie procesu żałował samej osoby Gabriela Narutowicza, lecz nie żałował czynu, jaki popełnił. Przyznał również, iż kula była zarezerwowana dla Józefa Piłsudskiego. Co ciekawe, proces Niewiadomskiego odbył się już 30 grudnia 1922 r., a zatem równo 2 tygodnie po zamachu, i zakończył się pierwszego dnia. Sam Niewiadomski w ostatnim słowie nie wyraził skruchy. Stwierdził, że spełnił ciężką rzecz, a wyrok więzienia byłby dla niego hańbiący. Sąd skazał Niewiadomskiego na karę śmierci, zaś nowy prezydent Stanisław Wojciechowski odmówił skorzystania z prawa łaski. Wyrok wykonano przez rozstrzelanie 30 stycznia 1923 r. Należy stwierdzić, że sam Niewiadomski stał się ofiarą powszechnej „żądzy krwi”, gdyż był osobą niepoczytalną, a zatem sprawiedliwszym dla niego byłby szpital psychiatryczny niż pluton egzekucyjny. Zdjęcie: NAC
- Kartka z kalendarza – 1313 grudnia 1575 roku na rynku Starego Miasta w Warszawie lud obwołał królem Polski i wielkim księciem Litwy… siostrę zmarłego trzy lata wcześniej Zygmunta Augusta, Annę Jagiellonkę. Jedna z ośmiorga legalnych dzieci Zygmunta Starego (troje miał nielegalnych ze związku gdy był jeszcze trzecim w kolejce do tronu królewiczem) została obwołana królem po tym jak po śmierci Zygmunta Augusta miał miejsce epizod z Henrykiem Walezjuszem, a potem nad krajem zawisła groźba posiadania na tronie Habsburga (czemu część elit się sprzeciwiała). Niemłoda już królewna Anna w stanie panieńskim rezydowała wówczas na zamku w Warszawie, stąd też i miejsce „elekcji” infantki polskiej na króla. Króla, nie królową, bo taki był zwyczaj, Jadwiga Andegaweńska też była oficjalnie królem. Podobnie jak Jadwidze, również i Annie możni dobrali małżonka, i akurat tutaj nos nie zawiódł wybierających. Stefan Batory, książę siedmiogrodzki, choć w łożnicy z małżonką przebywał rzadko i ze wstrętem, był dość utalentowanym władcą. Sama Anna usunęła się w cień, choć współcześni wspominają ją jako inteligentną kobietę. No i nie należy zapominać, że to, że rezydowała na zamku w Warszawie pomogło później Zygmuntowi III w podjęciu decyzji o przeniesieniu stolicy po śmierci ciotki, z którą zresztą do końca jej życia miał silną więź. Annę postrzega się w popularnym ujęciu przez pryzmat jej staropanieństwa (50 lat to jednak nawet teraz ho ho) oraz brzydoty, a to głównie z powodu portretu Anny w stroju wdowim, który wisi na pierwszym piętrze Zamku Królewskiego i pochodzi z roku 1596, zatem z roku śmierci. Wcześniej była jednak chyba nie najbrzydsza, w […]
- Kartka z kalendarza – 12 grudniaTym razem kilka słów na temat chyba najdziwniejszego elementu Warszawy, a mianowicie o palmie na Rondzie de Gaull’a. 12 grudnia 2002 r. miała miejsce inauguracja projektu artystycznego Joanny Rajkowskiej pt. „Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich”. Jak mówiła artystka, geneza projektu sięga jej podróży do Izraela w roku 2001 i próby uświadomienia sobie i innym czym są dla Warszawy Aleje Jerozolimskie, ich historia i próżnia jaką stworzyła nieobecność społeczności żydowskiej. Miejsce postawienia palmy jest również nieprzypadkowe, gdyż nazwa ulicy pochodzi od osiedla żydowskiego z XVIII w. na miejscu obecnego placu Zawiszy. Wielu zadaje pytanie czego lub też kogo pomnikiem jest palma, a gdy okazuje się że jest to bardziej instalacja artystyczna mająca zachęcić do refleksji, pojawia się zarzut, że można było pieniądze przeznaczyć na coś innego. Na pewno jest w tym trochę prawdy, ale wiecznie zielona palma w centrum miasta o północnym klimacie ma w sobie coś figlarnego. Palmę warszawską można uwielbiać, bądź też nie. Jedno jest pewne, mało kto widząc ją po raz pierwszy, przechodzi obok niej obojętnie. I chyba o to chodzi w sztuce… Zdjęcie: wikimedia.org
- Kartka z kalendarza – 11 grudnia11 grudnia 1927 roku w dziewiczą trasę wyruszył pierwszy pociąg Elektrycznej Kolei Dojazdowej na trasie z Warszawy do Grodziska Mazowieckiego. EKD to pierwsza podmiejska kolej z prawdziwego zdarzenia, do tego pierwsza zelektryfikowana (średnicówkę zelektryfikowano dopiero po modernizacji i wkopaniu w tunel w latach 30.). Inwestorem była spółka „Siła i światło”, mająca przed wojną wypasioną siedzibę w kamienicy przy samej Marszałkowskiej. Kolejkę budowano w bardzo innowacyjny sposób, najpierw pociągnięto istniejącą do dziś bocznicę ze stacji w Pruszkowie do Komorowa, a następnie pociągnięto budowę od nowopowstałej stacji Komorów (gdzie znajduje się też depo i obsługa techniczna) w obie strony – do Warszawy i Grodziska. Przed wojną udało się też uruchomić dwie odnogi: do Milanówka (istnieje do dziś) i do PKP Warszawa Włochy (istniała do 1971 r., pozostałością po niej jest budynek stacyjny we Włochach stojący pod kątem 90 stopni do torów PKP). Garść ciekawostek: – na terenie Warszawy do 1975 roku kolejka jechała inaczej niż teraz: od stacji Raków przy Łopuszańskiej ulicami Opaczewską, Szczęśliwicką, Tarczyńską i Nowogrodzką, końcowy przystanek mieścił się u wylotu tej ostatniej na Marszałkowską. Później trasę skrócono do Chałubińskiego, a w latach 60.zbudowano stację śródmieście istniejącą do dziś. – w Milanówku skrócono trasę kolejki od stacji PKP do trasy Warszawa-Grodzisk, żeby pociągi nie musiały jej przejeżdżać – w Grodzisku trasa jest krótsza, bo w mieście składy EN-94 nie wyrabiały się na zakrętach – przed wojną zaczęto budować odnogę EKD do Nadarzyna i dalej Mszczonowa, pozostałości nasypów i konstrukcji wiaduktów są w okolicach trasy katowickiej – WKD, następczyni EKD, ma […]
- Kartka z kalendarza – 10 grudnia10 grudnia Kościół rzymskokatolicki obchodzi święto Matki Bożej Loretańskiej. Kult ten wziął początek w sanktuarium we włoskim Loreto, gdzie od końca XIII wieku znajduje się budowla, tradycyjnie uważana za przeniesiony z Ziemi Świętej dom Marii z Nazaretu. Kult MB Loretańskiej w Warszawie zawdzięczamy Zygmuntowi III i Władysławowi IV, którzy ufundowali na Pradze okazały zespół klasztorny bernardynów wraz z kaplicą loretańską i figurą Marii Panny. Kopię domku z Loreto zaprojektował prawdopodobnie sam Konstantyn Tencalla. Świątynia stała się centrum życia duchowego Pragi i okolic; ściągała wiernych nawet z samej Warszawy, znalazła się też w herbie Pragi, gdy ta uzyskała prawa miejskie. Fortyfikowanie Pragi w epoce Księstwa Warszawskiego oznaczało wyburzenie kościoła i klasztoru. Kaplica wprawdzie ocalała, bernardyni zabrali jednak statuę Marii ze sobą i umieścili we wciąż do nich należącym kościele św. Anny. W latach 1830-36 wybudowano dla niej specjalną kaplicę, być może według projektu Ch. P. Aignera. Kaplicę poświęcił i figurę w niej ustawił sam metropolita warszawski, Stanisław Kostka Choromański, 15 sierpnia 1837 r. Dziś bernardynów w św. Annie od dawna nie ma, a kult Matki Bożej Loretańskiej wydaje się być przygasły. Kaplica Loretańska stała się kolejnym mini-panteonem bardziej i mniej znanych Polaków, a umieszczenie w niej krzyża „smoleńskiego” przypieczętowuje zmianę jej charakteru. Niemniej statua loretańska pozostaje jednym z najcenniejszych zabytków rzeźby w Warszawie, a jej historia poświadcza meandry dziejów naszego miasta. Zdjęcie: Centralny Ośrodek Duszpasterstwa Akademickiego
- Kartka z kalendarza – 9 grudnia9 grudnia 1937 roku zmarł w Warszawie Andrzej Strug, właśc. Tadeusz Gałecki, pisarz, publicysta, działacz socjalistyczny, wolnomularz. Strug w swej powieści „Chimera” napisał: „Żaden literat nigdy nie wymyśli nic tak niesłychanego, jak prawdziwe ludzkie życie”. Słowa te odnieść można do życia dzisiejszego bohatera. Urodził się w Lublinie, w rodzinie „wysadzonego z siodła” byłego ziemianina. Studiował w Puławach, w Instytucie Rolnictwa i Leśnictwa. Już na studiach zostaje aresztowany za podziemną działalność oświatową, po czym „zwiedza” lubelski Zamek, X Pawilon Cytadeli i gubernię archangielską. Po powrocie do Królestwa konspiruje w Warszawie (używa dość demaskującego, jak widać na zdjęciu, pseudonimu „Kudłaty”), bierze udział w rewolucji 1905 roku, po czym zalicza kolejne uwięzienie i wygnanie. W tym okresie też przyjmuje pseudonim literacki, który stanie się jego nową tożsamością. Na emigracji w Paryżu wstępuje do PPS-FR, Związku Walki Czynnej, a w końcu, po powrocie do kraju, Legionów. Walczy jako ułan Beliny-Prażmowskiego (załączone zdjęcie właśnie w mundurze beliniaka), konspiruje w POW, a w końcu wchodzi w skład lubelskiego rządu Daszyńskiego. Odznaczony zostaje Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych. W przeciwieństwie do Komendanta nigdy nie wysiada z czerwonego tramwaju, a wolna Polska coraz bardziej go rozczarowuje. Współtworzy Towarzystwo Uniwersytetów Robotniczych i Ligę Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Jako wolnomularz (a nawet Wielki Mistrz Wielkiej Loży Narodowej) piętnuje nastroje nacjonalistyczne, militarystyczne i klerykalne. W proteście przeciwko procesowi brzeskiemu odrzuca członkostwo w Polskiej Akademii Literatury. Przede wszystkim jednak pisze. Choć dziś jest autorem raczej rzadko czytanym, nie sposób zlekceważyć takich tytułów jak Dzieje jednego pocisku, Wyspa zapomnienia, Mogiła nieznanego żołnierza, […]
- Kartka z kalendarza – 6 grudnia6 grudnia 1842 roku w Paryżu dokonał żywota Tadeusz Mostowski herbu Dołęga, człowiek, który wraz z ks. Ksawerym Druckim-Lubeckim stawiał na nogi polską gospodarkę po epoce napoleońskiej. Koleje losu Mostowskiego były bardzo ciekawe, był posłem na Sejm Czteroletni, próbował nawiązać kontakty z rządem rewolucyjnym we Francji. brał udział w insurekcji przez co później spędził kilka lat w odosobnieniu. Po powrocie do kraju zajmował się kulturą i literaturą zakładając własną drukarnię i bibliotekę, a w 1812 roku został Ministrem Spraw Wewnętrznych Księstwa Warszawskiego. Stanowisko to „przeszło” razem z Mostowskim do rządu Królestwa Polskiego i Mostowski był nim do roku 1825, kiedy to został senatorem. W 1832 roku zmuszony do emigracji do Francji. Będąc ministrem Mostowski kazał zbudować m.in. Kanał Augustowski i Instytut Agronomiczny na Marymoncie. Po Mostowskim w Warszawie mamy przede wszystkim pałac przy Nowolipiu, który na zdjęciu. Klasycystyczny budynek z płaskorzeźbami Norblina i Malińskiego, z wjazdem od ul. Nowolipie, w którym obecnie znajduje się Komenda Stołeczna Policji (w której pracował porucznik Borewicz). On na zdjęciu. Ale nasz bohater znany był również ze swoich zamiłowań literackich i naukowych. Już będąc w Paryżu napisał i opublikował książkę „Wyrabianie cukru z buraków sposobem domowym”. Do tego był znany w Paryżu z tego, że codziennie wychodził na dwór w stroju, nazwijmy go, piżamowo-kapciowym, a na uwagi, że to nie przystoi, mówił, że przecież i tak nikt nie będzie o tym pamiętał. A jednak.
- Kartka z kalendarza – 5 grudnia5 grudnia 1906 roku Święte Oficjum wydało dekret tej treści: „Sekta kapłanów mariawitów, grasująca nieszczęśnie od kilku lat w niektórych diecezjach polskich, do takiej stopniowo doszła zaciętości i obłędu, że wymaga stanowczego poskromienia ze strony Stolicy Apostolskiej. (…) Kongregacja Św. Oficjum z wyraźnego polecenia Ojca Św. bacząc na to, aby kto ze szkodą dla własnego zbawienia nie brał udziału w złych czynach Jana Kowalskiego i niewiasty Kozłowskiej — orzeka i ogłasza, że pomieniony kapłan Jan Kowalski i wzmiankowana niewiasta Maria Franciszka Kozłowska, podlegają imiennie i osobiście ekskomunice większej i że oboje, z łona Kościoła Świętego Bożego całkowicie wyłączeni, noszą na sobie brzemię wszystkich kar, na jawnie wyklętych spadających; że więc Jana Kowalskiego i Marii Franciszki Kozłowskiej unikać i od nich stronić należy (…). Piotr PalombelliNotariusz Świętej Rzymskieji Powszechnej Inkwizycji” Oznaczało to, że zgromadzenie Mariawitów podlega od tego dnia ekskomunice w diecezjach Królestwa Polskiego, a mariawityzm staje się odrębnym wyznaniem. Uzasadniano ekskomunikę tym, że: „Około trzech lat temu Stolica Apostolska powzięła wiadomość, że pewna liczba kapłanów w Waszych diecezjach, z młodego głównie kleru, utworzyła jakieś niby zakonne stowarzyszenie pod nazwą „Mariawitów”, czyli „kapłanów mistyków” bez żadnego na to zezwolenia ze strony prawych pasterzy. Okazało się, że członkowie tego gromadzenia zaczęli z wolna zbaczać z prostej drogi, wyłamywać się spod posłuszeństwa należnego Biskupom, „których Bóg postawił, aby rządzili Kościołem Bożym”, i uwodzić się własnymi wymysłami.Nie zawahali się bowiem całkowicie oddać i na skinienie być posłusznymi pewnej kobiecie, jako mistrzyni pobożności i sumienia, głosząc, że ona jest pełna świętości, łaskami niebieskimi w cudowny sposób […]