skpt.warszawa@gmail.com

Kartka z Kalendarza

luty 2022

13 lutego 1874 roku wypadł w piątek. I rzeczywiście, nie był on najszczęśliwszym dniem dla grafa Aleksandra von Lüdersa, ponieważ rzeczony generał armii Imperium Rosyjskiego tego dnia udał się na wieczny spoczynek. W dziejach naszej stolicy hrabia zapisał się dwukrotnie i za każdym razem z gorszej strony. W roku 1831 dowodził częścią wojsk rosyjskich podczas szturmu na okopy Woli, bronione, jak wiadomo, przez bohaterskiego generała Sowińskiego oraz przez Ordona, który wcale się nie wysadził. W roku 1861 z kolei, po zebraniu cennych doświadczeń na Kaukazie (tłumienie powstania Szamila), w Transylwanii podczas powstania węgierskiego lat 1848-49 (jak głosi rosyjska strona biograficzna "dbał o jak najlepsze stosunki z ludnością miejscową") oraz na polach bitewnych wojny krymskiej, gdzie był głównodowodzącym całej armii, został mianowany Namiestnikiem Królestwa Polskiego. W Warszawie von Lüders nie utrzymywał przyjaznych stosunków z ludnością miejscową. Jego poprzednik, Michaił Gorczakow i jego efemeryczni następcy też nie przebierali w środkach, aby stłumić regularnie pojawiające się na mieście patriotyczne wystąpienia, które nasilały się od początku 1861 roku, ale von Lüders starał się je tłumić zawsze w mało wyszukany sposób - wysyłając oddziały kozaków do ich pacyfikacji. Można zaryzykować porównanie, że graf, pochodzący zresztą z rodziny kurlandzkich Niemców, był takim dziewiętnastowiecznym Kutscherą, a Warszawa za jego krótkich rządów przypominała obóz wojskowy (w czym wydatnie pomógł ogłoszony na rozkaz cara stan wojenny). Krótką karierę hrabiego w Warszawie przerwał zamach, który na jego osobie wykonał w Ogrodzie Saskim szef Koła Oficerów Rosyjskich w Polsce, Andrij Potebnia. Generał zamach przeżył, ale do Warszawy już nie wrócił, a funkcję namiestnika objął

You don't have permission to register