skpt.warszawa@gmail.com

Kartka z Kalendarza

23 listopada

23 listopada

23 października 1948 roku zakończono przebijanie ulicy Marszałkowskiej przez Ogród Saski do Placu Bankowego. W miejscu zachodniej części parku powstała dwujezdniowa ulica. Miłośnicy „Paryża Północy” zapewne na wspomnienie tego wydarzenia obleją się zimnym potem i uronią kilka łez, my jednak spojrzymy na sprawę racjonalnie.

Ponadmilionowa Warszawa w latach 30. miała wiele wad, a jedną z głównych było to, że dusiła się komunikacyjnie. Układ ulic w mieście był absolutnie anachroniczny, często będący jeszcze kontynuacją jurydyk, zaś nowe dzielnice powstałe po I wojnie światowej cierpiały na brak komunikacji ze Śródmieściem. Wielokrotnie pisze się w literaturze przedmiotu choćby o perypetiach związanych z przebijaniem ulicy Bonifraterskiej czy budową przepustu dla tramwajów w okolicach Cytadeli.

Właśnie komunikacja na osi południe-północ była największą bolączką Warszawy. O Wisłostradzie można było pomarzyć, Trakt Królewski ginął w labiryncie ulic Starego Miasta, Bonifraterską przebito dopiero w 1937 roku. Kolejnymi ulicami biegnącymi w tej osi były Marszałkowska i Żelazna, z tym że Marszałkowska kończyła się wówczas przy Królewskiej. Do wybuchu wojny zmieniło się w tym temacie niewiele – przebito jedynie fragmencik do Placu Żelaznej Bramy. Co prawda planowano Trasę N-S tam gdzie teraz biegnie ulica Jana Pawła, ale z powodu stosunków własnościowych szło to opornie i bardzo powoli.

Dlatego właśnie przebicie ulicy przez park stało się priorytetem powojennych władz Warszawy. Plan był do „pożenienia” z budową Trasy W-Z oraz planowaną ulicą Nowomarszałkowską na nowobudowanym Muranowie, dlatego też szybko wszedł w życie, a Plac Bankowy z małego gęsto zabudowanego placyku stał się ważnym punktem na komunikacyjnej mapie Warszawy. Przebicie wykonane zostało szybko i mało dokładnie, przez co zakręt ulicy ścieśnia się w połowie przebiegu i siła odśrodkowa często wyrzuca samochody z ulicy, kiedy te jadą za szybko. Mało wygodny zakręt ma genezę w… czasach okupacji, kiedy to Ogród Saski został zamknięty dla Polaków i Niemcy stworzyli chodnik/ścieżkę aby można było go ominąć. Po tej właśnie ścieżce przeprowadzono po wojnie nowy fragment Marszałkowskiej.

Ciekawostką jest fakt, że około 10 lat temu radni jednego z klubów mieli fantastyczny pomysł zmiany nazwy omawianego fragmentu Marszałkowskiej na Kościuszki albo Pułaskiego. Argumentowano zmianę tym, że nie ma tam praktycznie adresów (jeden blok osiedla Za Żelazną Bramą) oraz że Kościuszko ma niedaleko pomnik, a poza ulicami w Ursusie i Wesołej nie ma również ulicy w Warszawie. Plan nie został jednak wprowadzony w życie. Radni tego samego klubu przyklasnęli też planowi ekscentrycznego biznesmena z Anglii, pana Jana Żylińskiego, aby nad tą jezdnią zrobić łuk triumfalny. Zapewne o urodzie Złotego Ułana, którego tenże postawił w Kałuszynie.

Poza niewygodnym profilem zakrętu trudności stwarza również fakt, że na odcinku między Królewską a Senatorską nie ma żadnego przejścia dla pieszych ani wyjścia z parku, a wąskie przejście pod oficyną Pałacu Błękitnego jest od kilku lat zamknięte. Na ilustracji jeden z planów zmiany tej sytuacji, niegdyś opisywany przez jedną z gazet (za warszawa.wyborcza.pl).

Leave a Reply:

You don't have permission to register