skpt.warszawa@gmail.com

Kartka z Kalendarza

Kartka z kalendarza – 27 czerwca

Kartka z kalendarza – 27 czerwca

„Ucinał z pistoletu nitki przywieszone, kulę w kulę pędził z prawej i lewej ręki strzelając, i na wspak pistolety obracając w cel uderzał; z muszkietu od gęby bez przykładu ubijał na tysiąc kroków” – taka charakterystyka wybranego 27 czerwca 1697 roku na króla Polski elektora saskiego Fryderyka Augusta I Wettina zachowała się dzięki wojewodzie mińskiemu Krzysztofowi Zawiszy.

Jak to się jednak stało, że po prowadzącym profrancuską politykę Janie III na tronie nie zasiadł kontynuator tej linii, a ktoś z zupełnie przeciwnego obozu?

Jan Sobieski zmarł w czerwcu 1696 roku. Miał on plany dynastyczne i jako następcę widział któregoś ze swoich synów, najchętniej królewicza Jakuba. Z wielu przyczyn, począwszy od politycznych (opozycja magnatów) aż po osobiste (królewicz, delikatnie mówiąc, w ojca się nie wdał pod żadnym względem) kandydatury Jakuba nikt pod uwagę nie brał. Ale ponieważ żyła i miała się dobrze Marysieńka, to stronnictwo francuskie wybrało na kandydata podsuniętego im przez Marysieńkę i Ludwika XIV członka rodziny królewskiej, księcia Franciszka Ludwika Burbon Conti, z łacińska zwanego Kondeuszem. Kandydatów było więcej, niektórzy całkiem egzotyczni, jak syn wdowy po Michale Korybucie, Leopold Lotaryński, kuzyn papieża, rzymski książę Don Livio Odescalchi oraz margrabia Badenii Ludwik. Plus oczywiście dziedziczny książę Oławy Jakub Sobieski oraz dość późno wysunięty pomieniony wcześniej elektor Saksonii.

Wszystko wskazywało na to, że królem zostanie Kondeusz, bo opozycja była bardzo rozproszona i na polu elekcyjnym doszło do podziału (fizycznego!) na zwolenników i przeciwników Francuza. Wyglądało nawet że szlachta weźmie się za łby, ciągle jeździły poselstwa, żeby się przekonywać (przekonywać, hehehe) a cała elekcja odbywała się niemal pod rosyjskimi bagnetami (carowi Piotrowi nie podobał się bowiem z wiadomych względów Francuz na polskim tronie).

Elektor saski nie był specjalnie ceniony, największe szanse u opozycji miał na początku elektor bawarski Maksymilian II Emanuel, ale po rozrzuceniu, podpisanego przez samego nuncjusza apostolskiego, oświadczenia, że August przeszedł w Wiedniu na katolicyzm, szala zaczęła się przechylać w łonie opozycji na stronę Sasa. Ale wciąż kontyści mieli większość, tym bardziej, że Kondeusza popierał prymas Michał Radziejowski (syn tego złego co sprowadził nam Szwedów). Ponieważ do końca 26 czerwca nie było jasne czy Francuz ma większość, to obie strony spędziły noc na Woli.

Rankiem, po ostatniej nieudanej próbie kompromisu (ani Conti, ani Wettyn ale Bawarczyk) prymas nieśmiało ogłosił królem Kondeusza, zabrał się z pola elekcyjnego w niewielkiej kompanii i pojechał do św. Jana odśpiewać Te Deum. Kiedy ta informacja dotarła do opozycji, biskup kujawski Dąmbski w te pędy proklamował królem Augusta. A że spora część kontystowskiej szlachty została w okopie, zaś prymasa już nie było, to wozy ze złotem i jedzeniem sfinansowane przez Piotra I oraz domy bankowe Issachara Berenda Lehmanna i Samsona Wertheimera załatwiły sprawę. Szybko ponownie przeliczono głosy i okazało się nagle, że Wettyn ma większość.

O koronie polskiej i tym kto ją dostanie, zadecydował wyścig obu kandydatów. August miał bliżej i – po włamaniu się do skarbca na Wawelu – dał radę się koronować.

Ilustracją niech będzie znajdujący się w Wilanowie miedzioryt pt. Unruhige Wahl an. 1697, za wikimedia.org

Leave a Reply:

You don't have permission to register