skpt.warszawa@gmail.com

Kartka z Kalendarza

Author: admin

W niedzielę 15 lutego 1998 roku wierni parafii prawosławnej pw. śś. Cyryla i Metodego we Wrocławiu, jedynej w ówczesnej Polsce wspólnoty prawosławnej regularnie używającej języka polskiego jako liturgicznego, podczas wspominania podczas modlitw członków hierarchii cerkiewnej, podczas pierwszy od 28 lat nie usłyszeli znajomej frazy "Za wielce błogosławionego metropolitę naszego Bazylego, do Pana módlmy się". Metropolita Warszawski i całej Polski Bazyli, zwierzchnik Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego (PAKP) od 1970 r. zmarł bowiem kilka dni wcześniej, 11 lutego, a więc dokładnie 18 lat temu. Początkowo życie urodzonego w 1914 r. w Cisach na Białostocczyźnie Włodzimierza Doroszkiewicza (Bazyli to imię zakonne) związane było z jego rodzinnym Podlasiem. Po rozpoczęciu nauki w seminarium duchownym w Wilnie pracował w m.in. parafii w Świsłoczy. Michałowie i Gródku (w tej ostatniej w latach 1946-60). W ostatnich latach swojej pracy w Gródku funkcję proboszcza pełnił jednocześnie z obowiązkami wykładowcy w Prawosławnym Seminarium Duchownym w Warszawie. 30 grudnia 1959 r. ksiądz Włodzimierz zdecydował się o rozstaniu z żoną Margarytą (jako przedstawiciel duchowieństwa diecezjalnego mógł być żonaty), z którą miał syna i córkę i wstąpienie do monasteru św. Onufrego w Jabłecznej. Dalszy przebieg jego kariery sugeruje jednak, że młody i zdolny ksiądz, który doskonale radził sobie z budową nowej cerkwi parafialnej w Gródku był "upatrzony" przez władze cerkiewne do "wyższych celów". 12 dni po złożeniu ślubów mniszych i zmiany imienia na Bazyli, Doroszkiewicz zostaje mianowany archimandrytą (odpowiednik opata w kościele zachodnim), a niecałe 3 miesiące po wstąpieniu do klasztoru archimandryta Bazyli zostaje wyświęcony na biskupa (25 marca 1960 r.). Oczekiwania wobec

10 lutego kościoły rzymskokatolicki i anglikański obchodzą wspomnienie św. Scholastyki, dziewicy (kościoły prawosławne robią to 23 lutego). Scholastyka była bliźniaczą siostrą Benedykta z Nursji, późniejszego założyciela zakonu mnichów benedyktynów i żyła, tak jak on, na przełomie V i VI w. we Włoszech. Ponieważ była pod wielkim urokiem wszystkiego, co robił jej brat, kiedy ten założył pierwszy benedyktyński klasztor w Subiaco, sama również założyła zgromadzenie sióstr, nazywanych per analogiam benedyktynkami z klasztorem w Plombariola. Rodzeństwo umówiło się, że będzie się spotykać raz do roku poza swoimi zgromadzeniami w sekretnej grocie (podobno do tej pory zachowanej) i tam będą dyskutować o rzeczach wielkich, dążąc tym samym do świętości. Ostatnie takie spotkanie miało miejsce, jeśli wierzyć tradycji, w 542 lub 543 roku, trzy dni przed śmiercią naszej bohaterki. Być może czując już zbliżający się koniec, Scholastyka poprosiła brata, żeby ten został z nią do rana, Benedykt jednak nie chciał się zgodzić, mówiąc, że współbracia byliby oburzeni, gdyby nie wrócił na noc do zgromadzenia. Wtedy Scholastyka zaczęła się modlić i po chwili na zewnątrz rozpętała się burza z piorunami, co zatrzymało Benedykta do rana. Gdy ten się oburzył, siostra odparła mu "Gdy prosiłam ciebie, nie usłuchałeś, poprosiłam więc Pana i usłuchał". Gdy po trzech dniach od spotkania Scholastyka zmarła w klasztorze na Monte Cassino, jej dusza w postaci białej gołębicy frunącej do nieba ukazała się Benedyktowi trzeciego dnia po jej śmierci, Ten natychmiast posłał współbraci po ciało i pochował je w przygotowanym dla siebie grobie. Po najeździe Longobardów, część relikwii została przeniesiona do Le Mans, gdzie znajdują

Przyjęło się twierdzić, że statystyki kłamią. Prawda jest jednak taka, że to nie same statystyki nas mylą (przecież cyfry nie mają znaczenia, póki takie nie zostanie im nadane), lecz ich błędne lub nadmierne interpretacje. Obchodzimy dziś sto trzydziestą czwartą rocznicę pierwszego jednodniowego spisu ludności w Warszawie. Spis ludności, który odbył się 9 lutego 1882 roku został przeprowadzony przez Sekcję Statystyczną przy Magistracie m. Warszawy. Głównym koordynatorem spisu był profesor Witold Załęski, który pełnił funkcję kierownika Sekcji od 1876 roku. Pierwszymi zadaniami Sekcji było wydawanie stałych biuletynów tygodniowych o stanie i ruchu ludności miasta. O 1878 roku, Sekcja publikowała nie tylko dane sumaryczne, ale również szczegółowy tablice statystyczne. Badanie przeprowadzone w lutym 1882 roku zakończyło się publikacją trzytomowej pracy pod tytułem "Rezultaty spisu jednodniowego ludności miasta Warszawy z dnia 9 lutego 1882 r., Warszawa 1883-1886". Raport napisany był w dwóch językach: polskim i rosyjskim oraz zawierał wiele przedstawień graficznych autorstwa prof. Bolesława Danielewicza. Prof. Załęski pełnił funkcję kierownika Sekcji Statystycznej do 1908 roku, kiedy też zmarł. Dzięki pracy jego i jego następców możliwe jest odtworzenie kształtu społeczeństwa Warszawy na przełomie XIX i XX wieku. Okładka pracy Bolesława Danielewicza z graficznymi wynikami badań warszawa.stat.gov.pl.

W naszym cyklu wspominamy różnego rodzaju rocznice, które w choćby najmniejszym stopniu dotyczą Warszawy. Są to zarówno wydarzenia zarówno wielkie, mające nieraz wpływ na dzieje stolicy i całego Narodu, jak i małe, incydentalne, które jednak w jakiś sposób kształtują nasze miasto. I dziś przypomnimy datę takiego właśnie niepozornego zdarzenia, jakim jest otwarcie przejścia podziemnego na skrzyżowaniu ulic Targowej i Ząbkowskiej. Miało to miejsce 8 lutego 1972 r. Według jednej z teorii tunel miał ułatwić dojście do Powszechnego Domu Towarowego „Praga” na Jagiellońskiej, gdzie obecnie mieści się urząd skarbowy. Tym samym potencjalnych klientów miał stracić działający zaraz obok Bazar Różyckiego. Wydaje się jednak, że w budowie podziemnego przejścia należy szukać bardziej ówczesnej myśli urbanistycznej, niż zakamuflowanej walki z ostoją kapitalizmu, jaką był bazar. Po pierwsze Różyc oferował towary, które nie były odstępne w państwowym sklepie, nawet tak wielkim jak dom towarowy. I nawet jeśli taki cel przyświecał architektom, bądź był im narzucony, to Różyc na tym zbytnio nie ucierpiał. Po drugie należy zauważyć ogólną tendencję do budowy podziemnych przejść pod głównymi arteriami Warszawy. Rondo Dmowskiego, obecne Rondo Czterdziestolatka i Targowa to tylko część z przykładów. Wiązało się to ze wzrostem liczby samochodów na stołecznych ulicach i rozdzieleniem ruchu pieszego od kołowego. Jednakże w ówczesnych planach nie uwzględniano zbytnio uczestników ruchu dla których każde schody to przeszkoda, jak kobiety z wózkami, starsi czy osoby niepełnosprawne. Obecnie jesteśmy świadkami odchodzenia od tej koncepcja na rzecz budowy, bądź przywracania naziemnych przejść dla pieszych. I jak pokazują statystyki ludzie wolą przemieszczać się na ziemi niż pod

Niejeden król w polskiej historii, aby podziękować Bogu za pomyślność w wojnach, ufundował kościół. Na dziś, 5 lutego, przypada trzysta dziewięćdziesiąta trzecia rocznica ofiarowania reformatom terenu, na którym mogliby postawić swój klasztor. Mieli do wyboru ziemie na Krakowskim Przedmieściu lub na Piaskach przy Senatorskiej. Wybrali ten drugi - żeby znaleźć się poza miejskim zgiełkiem, ale również, żeby odizolować się od bernardynów z kościoła św. Anny. Kościół św. Antoniego Padewskiego przy Senatorskiej ufundował Zygmunt III Waza jako wotum dziękczynne za zdobycie Smoleńska 13 czerwca 1611 roku. Na dzień tego zwycięstwa przypada katolickie święto Antoniego z Padwy, dlatego też wezwanie nowego kościoła na mapie Warszawy (a w zasadzie jej okolic) było przesądzone od samego początku. Klasztor otrzymał od króla całkiem spory kawałek ziemi (ponad 5 ha), jednak przez długi czas nie był zainteresowany ani wykorzystywaniem całej tej ziemi, ani nawet budową murowanego kościoła - zadowalali się szybko powstającymi i skromnymi budowlami drewnianymi. Gwarancją posiadania ziemi była obietnica Zygmunta III, dlatego też kiedy ten zmarł, polscy magnaci zaczęli sobie przywłaszczać fragmenty klasztornego terenu. Zakonnicy przez całkiem długi czas na to nie reagowali, aż do momentu, gdy Andrzej Leszczyński rozpoczął budowę swojego nowego pałacu. Właściciele gruntu poskarżyli się królowi, a w konsekwencji Leszczyński musiał rozebrać fundamenty. Ostatecznie 31 sierpnia 1681 roku, po całkowitym zniszczeniu pierwotnego budynku przez Węgrów w czasie Potopu, konsekrowany został nowy, barokowy i tym razem murowany kościół. Zniszczony w czasie powstania warszawskiego, został odbudowany po wojnie w latach 1950-1956, a ołtarz główny był ponownie konsekrowany w dniu 18 stycznia 1969 roku. Rycina z połowy XIX

4 lutego 1910 roku zmarł Fryderyk Jelen, duchowny ewangelicko-reformowany, proboszcz parafii warszawskiej i superintendent generalny Kościoła w latach 1908-1910. Bedřich Jelen urodził się w 1851 roku w czeskich Libicach, w rodzinie pastora. Ze względu na trudności materialne, uczył się zawodu w szkole handlowej. Dopiero kilka lat później, dzięki pomocy brata wyjechał do Londynu, gdzie skończył szkołę średnią, następnie zaś studiował teologię w New College Uniwersytetu Edynburskiego. Został ordynowany na duchownego w Prezbiteriańskim Kościele Anglii w 1880 roku. W tym samym roku przyjechał do Warszawy na zaproszenie superintendenta Diehla, który starał się zapełnić braki kadrowe w Kościele. O brakach tych świadczy liczba parafii, które obsługiwał nowy duchowny - często kilka jednocześnie. Ks. Jelen służył mianowicie, prócz warszawskiego (gdzie był wikariuszem, a później drugim proboszczem), zborom w Żyrardowie, Kucowie, Serejach na Suwalszczyźnie, Łodzi, a okresowo nawet zborom czeskim na Wołyniu: w Czeskim Boratynie i Kupiczewie. W 1908 roku został wybrany pierwszym proboszczem parafii warszawskiej, a kilka miesięcy później - superintendentem generalnym Kościoła ewangelicko-reformowanego w Królestwie Polskim. W służbie zboru warszawskiego poświęcał się, prócz pracy duszpasterskiej, działalności charytatywnej. Wraz z żoną założył i prowadził dom starców i ubogich przy parafii. Współpracował też ze "Zwiastunem Ewangelicznym". Był żonaty z Anielą z Semadenich, znanej rodziny warszawskich cukierników. Mieli dwóch synów, z których młodszy, ks. Jerzy Jelen, zginął w Dachau. Ilustracja za reformowani.org.pl.

3 lutego 1941 roku do domu na żoliborskiej ulicy Fortecznej oraz w jej okolicach pojawił się tłum niemieckich żołnierzy z różnych formacji wyraźnie i z dużym zacięciem czegoś szukających. Jak wspomina Władysław Rodowicz, Wincenty Świerczyński "3 lutego rano szedł na Forteczną wezwany przez właścicielkę domu, aby zreperować kran. Wszedł w ulicę i natknął się na stojącego żandarma; nie mógł się wycofać. Zabrano go do domu na Fortecznej 2, gdzie już zaczęto gromadzić wszystkich mężczyzn z okolicznych domów. Gdy tam wszedł, wytłumaczył, po co przyszedł, i pokazał klucz monterski do prac hydraulicznych. Zapytano go, czy nie wie, gdzie tu jest radiostacja w okolicy (

Część stojących w porannym czy popołudniowym korku kierowców, usiłujących przedostać się z Woli na Ochotę albo odwrotnie, pamięta zapewne czasy, kiedy ulica, na której stoją, nie nazywała się jeszcze Bitwy Warszawskiej 1920 roku, a Wery Kostrzewy, a w krajobrazie okolicy dominował hotel VERA. Kim była ta, dziś już zapomniana, choć jeszcze w kilku miejscach w Polsce (Kalisz, Koszalin, Jaworzno) patronująca ulicom, osoba, której 140. rocznicę urodzin obchodzimy właśnie dziś? Urodzona w podkaliskim Główczynie 2 lutego 1876 roku Maria Koszutska wywodziła się ze starego szlacheckiego rodu, zasiedziałego w Wielkopolsce od co najmniej połowy XVI w. Po powstaniu styczniowym kaliska gałąź rodziny wyznawała pracę organiczną, co zaprowadziło jej członków prostą drogą do socjalizmu w wydaniu PPS. Również Maria, będąca wykształconą w Warszawie (w szkole Henryki Czarnockiej w stojącym do dziś budynku przy Brackiej 18) oraz na Sorbonie nauczycielką, zaangażowała się w działalność polityczną i społeczną. Uwięziona w Cytadeli, a później zesłana na Syberię, wróciła do Warszawy w 1904 roku, aby w niedługim czasie zostać ponownie aresztowaną i osadzoną na "Serbii", skąd zbiegła. Po rozłamie w PPS opowiedziała się za PPS-Lewicą, a po I wojnie światowej weszła w skład władz nowo utworzonej KPRP, przyjmując pseudonim Wera Kostrzewa. Od 1922 roku przebywała głównie w Moskwie, gdzie jednak szybko okazało się, że jej akcentująca polską tożsamość narodową w ramach światowej rewolucji wizja działalności partii jest daleka od tego, co preferowali towarzysze radzieccy. Dlatego właśnie została szybko zmarginalizowana i, mimo, że teoretycznie cieszyła się w ZSRR przywilejami (Sławomir Koper pisze nawet, że miała daczę niedaleko samego Stalina),

Po 5 latach 3 miesiącach i 20 dniach 17 stycznia 1945 r. wojska radzieckie oraz idące z nimi polskie wyzwoliły lewobrzeżną Warszawę, a raczej to, co z niej pozostało. Zniszczone były bowiem wszystkie mosty na Wiśle, dworce kolejowe, nie działały wodociągi, elektrownie, a znaczna część budynków była bądź zniszczona, bądź wypalona. Dla każdego uważnego obserwatora ówczesnych wydarzeń jasnym było, że nacierająca Armia Czerwona nie znajdzie w Wehrmachcie równego sobie przeciwnika, zdobywając kolejne ziemie leżące na zachód od Wisły. Władzę nad nowowyzwolonymi terenami przejmowała Armia Czerwona oraz odradzająca się polska władza cywilna. Podlegała ona Krajowej Radzie Narodowej i Rządowi Tymczasowemu. Ich siedzibą był Lublin. Miasto to jednak było peryferyjnie położone i źle skomunikowane z resztą kraju, więc na stolicę się nie nadawało. Z kolej położona centralna Łódź była idealnym kandydatem do roli stolicy kraju, gdzie główną rolę mieli grać robotnicy i chłopi. Miasto zyskało swoją rangę XIX w. dzięki rozwojowi przemysłu, było dobrze skomunikowane z innymi miastami oraz, co bardzo ważne, nie było tak zniszczone jak Warszawa. Choć brak na to mocnych dowodów, najprawdopodobniej Bolesław Bierut widział przyszłą stolicę właśnie w Łodzi, tym bardziej, iż odbudowa Warszawy była zadaniem ogromnym. Z drugiej jednak strony dla każdego Polaka to Warszawa była najważniejszym miastem Polski, które najdłużej broniło się we wrześniu 39', walczyło w Powstaniu i w nim skupiały się sprawy polskie od kilku wieków. Ostatecznie zadecydować miał Stalin, który zrozumiał, że odbudowa miasta może się stać hasłem po którym uda się ludzi zjednoczyć niezależnie od wyznawanych przez nich poglądów. Sprawy nabrały tempa po 25 stycznia,

Miały zagrać Perfect, Maanaam, Wilki i Myslovitz, a całość miał zwieńczyć pokaz fajerwerków na rozgwieżdżonym sierpniowym niebie ciepłego zapewne wieczoru dnia 27 sierpnia 2011 roku. W ostateczności grały Voo Voo, Haydamaky, Zakopower, Coma, T,Love i Lady Pank, a podczas pokazu fajerwerków zgromadzeni pewnie nieźle zmarzli, jako że temperatura w tym czasie dochodziła nocami do -25 stopni. A koncert odbył się ostatecznie 29 stycznia 2012 roku i uświetnił uroczystość oficjalnego otwarcia Stadionu Narodowego - głównej inwestycji związanej z przyznaniem Polsce prawa do współorganizacji Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. Powodem opóźnienia koncertu inauguracyjnego były

Dziś wspominamy wydarzenie, które pozostawiło po sobie dokument, który można bezsprzecznie uznać za jedne z najważniejszych w dziejach świata. Rzecz działa się oczywiście w Warszawie 28 stycznia 1573 r. Na Zamku Królewskim, w Izbie Poselskiej uchwalono tzw.: konfederację warszawską. Podpisy pod nią złożyło 98 osób, lecz tylko jeden biskup: Franciszek Krasiński przewodzący krakowskiemu kościołowi. Zabrakło jednak pod tekstem podpisu najważniejszej osoby w Rzeczpospolitej, interreksa Jakuba Uchańskiego, czym starano się podważyć ważność aktu. Nadto na sejmikach sprawozdawczych niezadowolona szlachta katolicka podnosiła, że posłowie przekroczyli swoje uprawnienia, gdyż mieli uprawnienia zaledwie do ustalenia kwestii związanych z wyborem nowego władcy. Pomimo tych głosów sprzeciwu postanowienia konfederacji warszawskiej weszły na stałe do tzw. artykułów henrykowskich, które musiał zaprzysiąc każdy nowoobrany władca Rzeczpospolitej. Co przewidywała konfederacja i dlaczego była tak ważna? Chwila uchwalenia konfederacji nie była przypadkowa, co zostało zaznaczone w jej tekście. Zaledwie pół roku wcześniej ulice odległego Paryża spłynęły krwią tysięcy weselników, którzy przyjechali na ślub króla Nawarry Henryka Burbona z Małgorzatą de Valois. Przyczyną masakry były różnice w wierze, a katolickie stronnictwo dworskie wykorzystało uroczystość, aby rozprawić z protestanckimi rywalami. I chociaż w Rzeczpospolitej też dochodziło do tarć na tle religijnym, to jednak szlachta była głęboko wstrząśnięta tymi wydarzeniami, tym bardziej, iż jednym z kandydatów do tronu był Henryk, który najprawdopodobniej brał czynny udział w rzezi. Konfederacja miała wprowadzić pokój i zgodę pomiędzy wyznania chrześcijańskie (ale nie objęła już dość odległych od ortodoksji braci polskich) i na tle reszty Europy była wówczas dokonaniem epokowym. Na tej bazie powstało później powiedzenie, że Polska to kraj

27 stycznia 1793 roku w drodze z Pförten (dzisiejsze Brody w województwie lubuskim) do Berlina nagle zmarł saski arystokrata, Alojzy Fryderyk von Brühl, człowiek silnie związany z Warszawą przez większość swojego życia. Już w wieku 11 lat ten syn faworyta Augusta III został bowiem zaocznie mianowany

26 stycznia 1965 roku w świeżo odbudowanej po zniszczeniach kampanii wrześniowej oraz powstania warszawskiego Królikarni nastąpiło otwarcie Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego, Lokalizacja muzeum w tym miejscu była nieprzypadkowa, już bowiem w roku 1948 zapadła decyzja o odbudowie pałacu z przeznaczeniem na pracownię, mieszkanie i muzeum dzieł artysty. Artysty tyleż oryginalnego, co z Warszawą związanego co najwyżej średnio. Większość jego dzieł powstała bowiem poza Warszawą, mimo tego, że w początkach XX w. (lata 1903-10) rzeźbiarz tu przebywał, a nawet otarł się o wyrok długoletniego więzienia, kiedy to w restauracji Lijewskiego przy Krakowskim Przedmieściu 8 zastrzelił w wyniku zatargu malarza Pawliszaka (poszło o to, że jurorzy, wśród nich nasz bohater, nie przyjęli Pawliszakowi jakiegoś obrazu na wernisaż w Zachęcie, za co ten postanowił się zemścić wysyłając im obraźliwe listy, a gdy to nie poskutkowało, policzkując Dunikowskiego przy obiedzie. Rzeźbiarz był szybszy i strzelił pierwszy). Ponownie w Warszawie Dunikowski zjawił się w roku 1955 i mieszkał w niej do śmierci w roku 1964, z czego możemy słusznie wywnioskować, że otwarcia Królikarni się nie doczekał. Również i zbyt wielu dzieł sztuki w naszym mieście nam nie zostawił, jego najbardziej znana warszawska realizacja sprzed wojny, czyli lekko przerobione po wystawie na Pomnik Wdzięczności Stanom Zjednoczonym "Kobiety Kartagińskie", rozpadła się sama jeszcze w latach 30., pomnik Stalina przed PKiN w wyniku referatu z XX Zjazdu KPZR nie powstał, a powojenny pomnik I Armii WP stojący przy ul. Andersa urodą, zdaniem krytyków sztuki, nie grzeszy. Nota bene nie grzeszył również zdaniem premiera Cyrankiewicza, który podczas odsłonięcia pomnika zwrócił

Spór o to, kogo należy uznać za ostatniego króla Polski wciąż jest atrakcyjnym tematem na imieninowe przyjęcia. Kandydatów do tego miana jest trzech, a jeden z nich utracił tron dokładnie 185 lat temu, czyli 25 stycznia 1831 roku. Konserwatywne władze powstania, czy raczej już - rewolucji listopadowej starały się zachować zasady legalizmu, podejmując decyzje "w imieniu króla Mikołaja". Joachim Lelewel miał powiedzieć o tej sytuacji, że "Mikołaj - konstytucyjny król Polski walczy z Mikołajem - cesarzem rosyjskim". Środowiska radykalne jednak, z Towarzystwem Patriotycznym na czele, zarówno przez prasę, jak i głos ulicy, starały się doprowadzić do obalenia nielubianego władcy. Sprawa detronizacji trafiła do Sejmu 20 stycznia. Wniosek złożył poseł konecki Roman Sołtyk, autorami projektu byli zapewne również Maurycy Mochnacki i Adam Gurowski. Wniosek skierowano do komisji sejmowej. W kolejnych dniach wpłynęły jeszcze dwa podobne wnioski. Zwolennicy utrzymania unii, na czele z frakcją Adama Czartoryskiego, liczący na osiągnięcie pożądanych efektów w granicach prawa i postanowień traktatu wiedeńskiego, starali się z kolei działania radykałów neutralizować. 24 stycznia przedstawiono sejmowi sprawozdanie z nieudanej misji Druckiego-Lubeckiego i Jezierskiego do Petersburga. Dla zwolenników negocjacji był to cios - brak woli porozumienia po stronie rosyjskiej stał się oczywisty. Posłowie zaczęli odczuwać bardzo bezpośrednią presję opinii publicznej. Obrady izby były otwarte i przyciągały tłumy warszawiaków. 25 stycznia na sali były dwa tysiące publiczności, publiczności rozentuzjazmowanej, tupiącej i gwiżdżącej, podczas gdy posłów i senatorów było obecnych zaledwie 104. Ulicami przeszła zaś demonstracja ku czci dekabrystów i, zupełnie przypadkiem, zatrzymała się dokładnie pod Zamkiem. W tej atmosferze marszałek Ostrowski zarządził debatę nad wnioskiem

Gdyby nie wojna, miałby teraz dziewięćdziesiąt pięć lat. Urodził się 22 stycznia 1921 roku. Przed wojną zdążył zrobić maturę w Państwowym Gimnazjum im. Stefana Batorego w Warszawie. Zginął czwartego dnia Powstania w pałacu Blanka, śmiertelnie raniony przez strzelca wyborowego ulokowanego prawdopodobnie w gmachu Teatru Wielkiego. Na dziś przypada rocznica urodzin Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, poety, jednego z modelowych reprezentantów pokolenia Kolumbów, przez wielu uznawanego za najwybitniejszego twórcę pokolenia wojennego. Z dość oczywistych przyczyn jego twórczość bezpośrednio związana jest z czasem okupacji i konspiracji. Od 1940 roku publikował konspiracyjne tomiki wierszy. Pisał też do czasopism takich jak "Dzień Warszawski" czy "Miesięcznik Literacki". Od jesieni 1942 roku studiował polonistykę na tajnych kompletach Uniwersytetu Warszawskiego. Jak wielu kolegów z klasy (razem z nim w klasie w Batorym byli między innymi Rudy, Alek i Zośka) miał związki z harcerstwem. Latem 1943 roku wstąpił do Harcerskich Grup Szturmowych AK. W chwili wybuchu powstania warszawskiego nie zdołał dotrzeć do swojego oddziału, dlatego też walczył w okolicach Placu Teatralnego, gdzie jak już wcześniej wspominaliśmy zginął 4 sierpnia 1944 roku. Zdjęcie dziesięcioletniego Baczyńskiego za culture.pl.

21 stycznia 1923 roku, równo miesiąc po uchwale Zarządu Głównego PPS, powołującej je do życia, odbyło się spotkanie założycielskie Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego. Organizacja ta, w skład zarządu której wchodziły tak wybitne osobistości polskiego ruchu socjalistycznego jak Bolesław Limanowski, Ignacy Daszyński, Tadeusz Hołówko, czy Zygmunt Klemensiewicz miała za zadanie edukowanie i popularyzowanie wiedzy, jak również samokształcenie i dążenie do poprawy bytu robotników. Jak wiadomo, niezbyt wysoka stopa życia większości robotników w początkowych latach II RP była spowodowana nie tylko niedawną wojną światową oraz wojnami o niepodległość RP i wywołanymi przez nie zniszczeniami przemysłu na ziemiach polskich, ale również faktem, że robotnicy, rekrutujący się często spośród byłych chłopów pańszczyźnianych albo z miejskiego proletariatu, byli zwykle niewykształceni i, eufemistycznie mówiąc, mało otwarci na jakiekolwiek inicjatywy mające poprawić ich los. Polscy socjaliści występowali od początku II RP z postulatami poprawienia ich bytu, ale nie przez rewolucję, a przez działania zgoła pozytywistyczne. TUR, a potem również pączkujące z niego tzw. Czerwone Harcerstwo i Organizacja Młodzieży (OMTUR) miało za główny cel działalność oświatową, organizowało spotkania, prelekcje, projekcje filmów, kina, a nawet szkoły, gdzie członkowie mogli się samokształcić. Jako organizacja działało bardzo prężnie, zakładając orkiestry, kluby sportowe czy teatry. Miało również na celu popularyzację wśród robotników idei socjalistycznych, innych wówczas, niż zdobywający coraz więcej zwolenników wśród przedstawicieli tej grupy społecznej komunizm. Jako organizacja lewicowa, zostało reaktywowane po wojnie przez tzw. rząd lubelski, niemniej działać mogło jedynie do :zjednoczenia" PPS i PPR oraz stalinowskiej urawniłowki końca lat 40. Rozwiązano je w roku 1950. Na zdjęciu, za wikipedią, inicjator powstania TUR, pierwszy premier

Kiedy dziś przechodzimy przez Plac Zamkowy, czymś oczywistym wydaje nam się majestatyczna sylwetka Zamku Królewskiego, który zamyka Plac od strony Wisły. Jednak przez kilkadziesiąt lat po wojnie w jego miejscu znajdowała się wielka pustka, z fragmentem Baszty i Bramy Grodzkiej. Odbudowa tak wielkiego obiektu, jak Zamek była olbrzymim przedsięwzięciem, zarówno finansowym, technicznym, jak i artystycznym. Zielone światło dla przywrócenia Warszawie i Polsce Zamku zapaliło się 20 stycznia 1971 r. na posiedzeniu Biura Politycznego PZPR, a zatem 45 lat temu. Chociaż zabrzmi to kuriozalnie, ale dzieło restytucji Zamku rozpoczęło się w chwili, kiedy jeszcze stał. Po przegranej kampanii wrześniowej już pod koniec 1939 r. władze III Rzeszy podjęły decyzję, że siedziba polskich królów, miejsce sejmów Rzeczypospolitej Obojga Narodów oraz rezydencja prezydenta RP ma zostać unicestwione. W trakcie prac saperów niemieckich polscy historycy sztuki i muzealnicy przy 25 stopniowym mrozie zimą 1940 r. z narażeniem życia wycinali fragmenty dekoracji, aby po wojnie na ich wzór odtworzyć całe wyposażenie Zamku. Po wyzwoleniu Warszawy z rąk Niemców od razu przystąpiono do prac nad odbudową. Z gruzowisko podjęto zachowane relikty oraz zabezpieczono fragmenty murów, które przetrwały destrukcję w 1944 r. Wielkim orędownikiem planu odbudowy był wieloletni badacz dziejów Zamku prof. Stanisław Lorentz. Przy wsparciu głównego konserwatora Warszawy prof. Jana Zachwatowicza została powołana już w czerwcu 1945 r. Pracownia Odbudowy Zamku. W czerwcu 1949 r. władze PZPR podjęły decyzję o restytucji gmachu z przeznaczeniem na siedzibę najwyższych władz państwowych oraz Pałac Kultury Polskiej. Projekt przeznaczenia Pokoju Marmurowego na główny gabinet Bolesława Bieruta spotkał się z tak silnym oporem

Dzisiaj wierni obrządków wschodnich posługujący się kalendarzem juliańskim obchodzą święto Objawienia Pańskiego, jedno z najważniejszych świąt w kalendarzu liturgicznym. O ile polska tradycja podczas tego święta akcentuje pokłon Trzech Króli, to w kościołach wschodnich zwraca się szczególną uwagę na moment chrztu Jezusa w Jordanie. We wschodniosłowiańskim kręgu kulturowym wierni w wigilię święta spożywają uroczysty posiłek oraz uczestniczą w wieczornym nabożeństwie w cerkwi, podczas którego dokonuje się pierwszego z dwóch poświęceń wody. Drugi raz wodę święci się po porannej liturgii, po której wierni udają się w procesji nad najbliższy zbiornik wodny, który na ten krótki czas staje się dla nich tą samą rzeką, w której ochrzczono Jezusa. W Warszawie do końca XVIII wieku obrzęd ten, z powodu braku zorganizowanych grup wyznawców obrządków wschodnich, był niemal nieznany. Dopiero powstanie w latach 80. XVIII klasztoru unickich bazylianów spowodowało, że co roku z ich klasztoru i cerkwi na Miodowej wyruszała nad Wisłę ulicami Długą i Mostową barwna i nieco egzotyczna procesja wiernych i duchowieństwa. Procesja ta była dla warszawiaków niemałą atrakcją i licznie brali w niej udział nie tylko unici (czyli grekokatolicy), ale również katolicy rzymscy. Swoje własne, skromniejsze obchody organizowali po 1815 r. Rosjanie. Po powstaniu styczniowym karta się jednak odwróciła – kościół unicki nie cieszył się przychylnością władz i powoli tracił wiernych (jednak uroczystości odbywały się, warszawska prasa corocznie zapraszała wiernych na procesję, a dzień później umieszczała o niej wzmiankę), a obchody prawosławne zyskały rangę uroczystości państwowych. I właśnie jedną z takich uroczystości, w 1836 r., przedstawia prezentowany obraz Marcina Zaleskiego, przed kilku laty

18 stycznia 1887 roku w dalekiej Odessie urodził się Tadeusz Tołwiński, urbanista i architekt polski. Był synem Mikołaja, również architekta, i Jadwigi z Brzozowskich. Wychował się już w Warszawie, tu ukończył gimnazjum. Studiował na politechnice w Karlsruhe. Kierunek jego zawodowych zainteresowań wyznaczyła studyjna wycieczka do Anglii, gdzie zapoznał się z ideą i realizacją miast-ogrodów. Po powrocie do Warszawy udziela się w Kole Architektów i w TOnZP. Wraz z uruchomieniem w 1915 r. Politechniki Warszawskiej, Tołwiński otrzymuje w niej posadę wykładowcy projektowania, a w 1918 - katedrę Budowy Miast. Dziełem życia Tołwińskiego była trzytomowa "Urbanistyka", pionierska i niezwykle wpływowa praca na tym polu w dorobku polskiej nauki. Jako urbanista był zwolennikiem planowego, kartezjańskiego rozwoju miasta według odgórnie narzuconej koncepcji i przeciwnikiem podporządkowywania go dyktatowi własności prywatniej. Jego np. pomysłem, przedstawionym już w 1915 r., było wytyczenie w Warszawie dwóch głównych arterii komunikacyjnych, nazwanych N-S i W-Z. Jak to powiedziano w laudacji z okazji nadania mu doktoratu honorowego PW, "ze szkoły Tadeusza Tołwińskiego wyszli wszyscy bez wyjątku urbaniści polscy, którzy pracują dzisiaj nad odbudową i przebudową miast polskich z Warszawą na czele". Najważniejsze dzieła urbanistyczne Tołwińskiego to plany miast-ogrodów: Podkowy Leśnej (pierwszy, niezrealizowany), Ząbek, Młocin i Żoliborza Oficerskiego. Zrealizowane dzieła architektoniczne to zaś: najbardziej znane, czyli Muzeum Narodowe w Warszawie, gimnazjum Stefana Batorego oraz gimnazjum Józefa Sowińskiego. Ranny na początku 1945 roku nie powrócił już do zdrowia. Wykładał jeszcze na PW oraz AGH, do projektowania nie powrócił. Zmarł 13 stycznia 1951 roku. Ilustracja za Wiki Commons.

Końcówka XVIII wieku w Polsce stała pod znakiem kultury. Ta stała się jednym z największych priorytetów Stanisława Augusta Poniatowskiego, hojnego mecenasa, który swoją łaską i pożyczonymi pieniędzmi obdarował wiele instytucji i osób. Jedną z tych osób był Wojciech Bogusławski, twórca teatru narodowego zarówno z małej, jak i wielkiej litery. Dzisiaj obchodzimy rocznicę związaną i z samym teatrem, i z literaturą polskiego Oświecenia - 15 stycznia 1791 swoją prapremierę miała sztuka Juliana Ursyna Niemcewicza "Powrót posła". Zarówno ta sztuka, jak i cały repertuar Teatru Narodowego, miał wyraźnie określony rys polityczny. TN stał po stronie króla, wspierając go poprzez tworzenie spektakli zgodnie z jego pomysłami i zapotrzebowaniami, podkreślających wartości demokratyczne i oświeceniowe. W tym przypadku, ze sceny, wprost do widzów, przemawiali aktorzy, próbując ich przekonać do postaw, jakimi charakteryzować się powinni prawdziwi Polacy. Jak podaje prasa, publiczność miała być zachwycona wykonaniem i tekstem "Powrotu posła". Wszystkie miejsca na widowni były zajęte, a w czasie spektaklu poszczególnym kwestiom towarzyszyły oklaski. Karta tytułowa pierwszego wydania dramatu za polona.pl

You don't have permission to register