Był 30 lipca 1656 roku, czyli drugi rok „Potopu szwedzkiego”. Poranek owego feralnego dnia był inny niż dzisiaj. Nad okolicami Warszawy unosiła się gęsta mgła. Ustawione na prawym – praskim brzegu Wisły wojska polsko-lietwsko-tatarskie nie widziały się z rozstawionymi od strony Białołęki połączonymi siłami szwedzko-brandenburskimi. Był to już trzeci dzień wielkiej bitwy, jaka miała miejsce na przedpolach ówczesnej Warszawy. Ponieważ opisujemy tutaj tylko trzeci – ostatni dzień zmagań, skupmy się zatem na wydarzeniach, które miały miejsce w schyłkowym etapie batalii. Bardzo pomocnym będzie nam dzieło Erica Dahlberga, który narysował zmagania polsko-szwedzkie.
Wojskami po stronie Rzeczpospolitej dowodził Jan II Kazimierz, zaś po stronie szwedzkiej Karol X Gustaw wraz elektorem brandenburskim Fryderykiem Wilhelmem. Król polski zadał sobie sprawę, iż bitwy nie da się już wygrać. Ponieważ przez Wisłę przerzucony był tylko jeden most łyżwowy, kluczowym zadaniem było przerzucenie jak największej ilości sił na lewy brzeg rzeki, celem uniknięcia dalszych strat. Plan najeźdźcy opierał się z kolej na pokonaniu wojsk Rzeczpospolitej i zepchnięciu ich do Wisły. Jednocześnie król szwedzki przesuwał część swoich sił na tereny wsi Kamion, aby odciąć drogę odwrotu wojskom Rzeczpospolitej.
Wojska polsko-litewskie rozlokowane były na kształt wielkiego łuku od wydm Bródna po las praski na południowym wschodzie. Około godziny 9 do ataku poszły do ataku w centralnym odcinku frontu pułki szwedzkie, spychają broniących wydm Polaków w kierunku Pragi. Droga odwrotu była utrudniona ze względu bagna (oznaczone na grafice łacińskim terminem „Paludes”) oraz rzeczki, po których obecnie nie ma już śladu. Około godziny 10 do walki włączają się Brandenburczycy, zdobywając 7 polskich dział, które od razu zostają użyte przeciwko poprzednim właścicielom.
Widząc jaki przebieg przybiera bitwa oraz fakt, iż oddziały polskie zaczynają spontanicznie się cofać, zarówno król Jan Kazimierz jak i hetmani dochodzą do wniosku, iż należy jak najszybciej wycofać się z bitwy. Niestety przy przeprawie przez Wisłę dochodzi do paniki, co powoduje, że cześć żołnierzy została stratowana, a część utonęła. Na dodatek zbyt obciążony most zaczął pękać. Gdy w końcu wojska wycofały się na lewy brzeg most został z rozkazu króla podpalony. Część kawalerii polskiej wycofała się z kolej bez większych strat na wschód, wymykając się Szwedom. Bitwa skończyła się około południa, po stronie Rzeczpospolitej straty wyniosły ok 1000 ludzi, zaś po stronie szwedko-brandenburskiej ok. 400.
Wieczorem na Zamku warszawskim odbyła się narada nad dalszymi krokami. Za pozostaniem i obroną świeżo zdobytej stolicy była kanclerz Jan Koryciński oraz wojewoda poznański Jan Leszczyński. Pozostała część dowódców była jednak zdania, iż po pierwsze Warszawy nie da się obronić ze względu na uszkodzone mury, brak prowiantu i amunicji, a po drugie miasto nie było na tyle ważnym strategicznie punktem, aby wykrwawić z trudem sformowane oddziały. Dramatyczny przebieg przybrała z kolei mowa królowej, która powiedziała, że jeżeli mężczyźni opuszczą Warszawę to ona będzie jej bronić ze swoim fraucymerem. Ostatecznie w atmosferze paniki król wraz z częścią wojsk wycofał się na południe docierając po 2 dniach do Warki. Warszawa znowu wpadła w ręce Szwedów, który przystąpili do grabieży.
Korzystając z okazji chcemy Państwa zachęcić do odwiedzenia strony internetowej http://polona.pl/item/