Kartka z kalendarza – 1 grudnia
W nocy z 30 listopada na 1 grudnia 1962 roku dokonano niezwykle spektakularnej operacji inżynieryjnej, prawdopodobnie trzeciej tego rodzaju na świecie: przesunięto kościół Narodzenia NMP na Lesznie.
Operacja była spowodowana planowanym poszerzeniem Al. Świerczewskiego (dzisiejszej „Solidarności”). Na wysokości kościoła ulica zwężała się, „psując” założenie Trasy WZ. Rozważano wyburzenie świątyni, uznano jednak, że koszty polityczne byłyby zbyt duże. Nadano wręcz sprawie priorytet i nie szczędzono środków, by wszystko przebiegło pomyślnie. Władze spodziewały się, że niepowodzenie zostanie uznane za umyślne działanie.
Prace zlecono Biuru Studiów i Projektów Konstrukcji Stalowych „Mostostal” z udziałem Miejskiego Przedsiębiorstwa Robót Inżynieryjnych. Prace przygotowawcze trwały niemal dwa lata. Następnie budynek odcięto od fundamentów, umieszczono na specjalnym ruszcie, a w odpowiednim wykopie położono sześć torów z szyn kolejowych na podkładach.
O godzinie 0:54 rozpoczęto procedurę. Pięć wyciągarek, każda obracana ręcznie przez czterech robotników, zaczęło przesuwać kościół z prędkością 93 mm na minutę. Po niespełna czterech godzinach budynek znalazł się na swoim miejscu – 21 metrów od swej pierwotnej pozycji. I choć na samym początku odpadło kilka cegieł, to wszystko zakończyło się więcej, niż pomyślnie – nie odnotowano żadnych odchyleń od pionu ani osiadania.
Lokalna wieść niesie, że proboszcz przed operacją zostawił na ołtarzu szklankę pełną wody. Po jej zakończeniu nie wylała się ani kropla. Czy tak było, trudno stwierdzić, jednak rzeczywiście, żaden element wyposażenia nie doznał uszczerbku, wewnątrz paliło się nawet przez cały czas światło.
Ponieważ wyburzono wcześniej przylegający do kościoła klasztor, w jego miejscu wybudowano wg projektu Henryka Świderskiego aneks, symetryczny do dzwonnicy po stronie wschodniej. W takiej postaci kościół istnieje do dziś, a jego pierwotne położenie wyznacza ślad umieszczony w asfalcie północnej jezdni Alei „Solidarności”. Doświadczenie zaś zdobyte tej nocy miało się, jak wiadomo, jeszcze przydać.
Ilustracja: gazeta.pl