Kartka z kalendarza – 2 października
„A w stogu siana koło Wschodniego
Spał Paramonow ze swym kolegą
Lecz nasza władza się skapowała
I dwóch gliniarzy nań wnet nasłała
Oni złapali Paramonowa
Czapa dla niego jest już gotowa”
Te rymy na poziomie dwunastolatka to fragment ulicznej ballady o Jerzym Paramonowie, seryjnym zabójcy i złodzieju, który dokładnie 59 lat temu, 2 października 1955, został ujęty przez patrol Milicji Obywatelskiej śpiąc w stogu siana koło dworca Warszawa Wschodnia.
Jerzy Paramonow urodził się w Skierniewicach w 1931 roku i tam mieszkał aż do roku 1955, pracując jako magazynier w warszawskim Domu Książki, kiedy to we wrześniu na ulicy Syreny dotkliwie pobił młotkiem posterunkowego, który wylegitymował go na przystanku (nota bene tym samym gdzie pięćdziesiąt lat później dresiarze zabili policjanta Andrzeja Struja, interweniującego podczas zabawy w niszczenie śmietnika). Po kilku napadach z bronią w ręku na sklepy w Warszawie został ujęty i odprowadzony na komendę na Wilczej, skąd uciekł, zabijając kolejnego milicjanta i kradnąc broń (to tę historię mieliśmy opisać 22 września, ale niestety nie wstaliśmy o 5 rano). Z ukradzioną bronią i swoim kolegą Gaszczyńskim jeździł Paramonow po okolicach Warszawy i terroryzował ludzi, a zdobyte pieniądze przepuszczał na alkohol, jedzenie i panny lekkich obyczajów. W końcu fortuna przestała mu sprzyjać i zagoniony w kozi róg uciekł do Warszawy, gdzie został po 10 dniach od rozróby na Wilczej ujęty.
Historia naszego bohatera i zacytowana piosenka (a stworzono niejedną na jego temat) jest przykładem na to, że nawet z pospolitego łajdaka, złodzieja i mordercy ulica jest w stanie zrobić bohatera, jeśli oczywiście jest takie społeczne zapotrzebowanie. A warszawski folklor tworzony był przecież nie w eleganckim Śródmieściu, ale na dalekiej Woli, Targówku czy innym Bródnie przez ludzi może jedynie ciut lepszych od naszego bohatera.
Dlatego podśpiewując sobie „Felek Zdankiewicz to chłopak morowy” albo nagraną niedawno przez zespół Vavamuffin piosenkę zacytowaną na wstępie i zachwyceni tym jak to przed wojną Było Lepiej oraz jak to dzielny Paramonow „zabijał komunistycznych milicjantów, sługusów Stalina” (cytat z jednego z popularnych warszawskich blogów…), pamiętajmy, że z bohaterami tych i temu podobnych utworów raczej nie chcielibyśmy się spotkać w ciemnej ulicy, a zabijanie ludzi, nawet jeśli nosili mundury milicji, jak również rabowanie sklepów, niespecjalnie świadczy o fantastyczności tego, kto tę robotę wykonuje.
Paramonow został skazany na karę śmierci, wyrok wykonano 21 listopada 1955 roku. W załączeniu fragment Trybuny Ludu opisujący ujęcie i historię Paramonowa (za histmag.org).