Kartka z kalendarza – 4 lutego
Cofnijmy się do roku 1339. Ziemie polskie dopiero konsolidują się, zaś na tronie krakowskim zasiadał 29-letni Kazimierz, któremu potomni nadadzą przydomek Wielki. Mazowsze było wówczas osobnym państwem, a dokładniej osobnymi państwami – małymi księstwami balansującymi pomiędzy Królestwem Polskim a państwem Zakonu Krzyżackiego. Genezą procesu był niekorzystny dla Kazimierza III wyrok sądu w Wyszehradzie, w którym wskazano, iż Pomorze oraz ziemia chełmińska są uznane za wieczystą jałmużnę Polski na rzecz Zakonu Krzyżackiego.
4 lutego 1339 r. w warszawskim kościele parafialnym św. Jana Chrzciciela odbyła się inauguracja tzw. procesu warszawskiego, czyli procesu z powództwa (jak byśmy powiedzieli dzisiejszą nomenklaturą) Królestwa Polskiego przeciwko Zakonowi Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie o zwrot Pomorza Gdańskiego, ziemi chełmińskiej i michałowskiej oraz Kujaw i ziemi dobrzyńskiej. Sędziami byli kolektorzy Galhard de Carceribus i Piotr Le Puy. Co ważne, proces warszawski jest pierwszym związanym z Warszawą wydarzeniem historycznym, które możemy umieścić dokładnie w czasie, jak i z dużym prawdopodobieństwem w przestrzeni miejskiej.
Dlaczego Warszawa? Po pierwsze, Warszawa leżała na terenie państwa trzeciego, teoretycznie niezainteresowanego wynikiem procesu, którego suwerennym księciem był Trojden I. Ale warto również przytoczyć argumenty samych sędziów: „książę mazowiecki z dworem swoim w rzeczonej miejscowości Warszawa pospolicie przebywa i zwykł pospolicie przebywać i zarówno przez niego i jego dwór odbywane tam są sądy cywilne i świeckie, jak przez osoby duchowne sądy kościelne (…) Stosownie do obyczaju krajowego dostęp do tego miejsca jest otwarty i bezpieczny, ponieważ jest obwiedzione murem i zaopatrzone w towar sprzedażny, ma domy i zajazdy dość przyzwoite i bezpieczne. A nadto rzeczony książę dla wszystkich mieszkańców i przybyszów pokój chowa, sprawiedliwość świadczy i nikogo w państwie swym niesłusznie ciemiężyć nie pozwala.”
Warszawa była wówczas kilkudziesięcioletnim, młodym miastem, zaś jedynym (przynajmniej częściowo) murowanym budynkiem był zapewne zamek książęcy, który za ok. 250 lat stanie się siedzibą polskiego monarchy. Być może tam też mieszkali sędziowie, lecz jest to tylko przypuszczenie. Posiedzenia sądu odbywały się w domu wójta Bartłomieja, zaś sam wyrok ogłoszono w kościele św. Jana. W ramach procesu przesłuchano ponad 120 świadków ze wszystkich stanów. Wyrok wydany 15 września 1339 r. przewidywał zwrot nie tylko zagarniętych ziem ale również wypłacenie przez Zakon stosownego odszkodowania. Wyrok ten nie został wykonany, a Zakon odwołał się do kurii papieskiej w Awinionie, a dalsze postępowanie ciągnęło się latami.
Dzisiejsza ilustracja, przedstawiająca prezbiterium katedry św. Jana z ołtarzem z 1611 roku, jest oczywiście anachronizmem. Gotycka kolegiata powstała kilkadziesiąt lat później, na przełomie XIV i XV wieku. Jednak to w tym miejscu musiał być pierwotny kościół, i w tym miejscu lub też w tej przestrzeni dokonało się w imieniu papieża Benedykta XII otwarcie i zamknięcie procesu polsko-krzyżackiego.