Kartka z kalendarza – 8 września
8 września 1927 roku o 23:30 przed domem przy ul. Grójeckiej zatrzymał się czarny buick. Z wozu wysiadło czterech krzepkich mężczyzn uzbrojonych w pałki i doskoczyło do idącego ulicą człowieka. Jeden z nich warknął „to za te artykuliki!”, po czym błyskawicznie go obezwładnili, obili pałkami, zaciągnęli do samochodu i ruszyli w stronę Janek. Wóz zatrzymał się przy jednej z glinianek na skraju Lasów Sękocińskich. Tam nieprzytomną ofiarę wyciągnięto z auta i wrzucono do dołu.
Tadeusz Dołęga-Mostowicz ocknął się rano. Na szczęście jego jęki usłyszał przechodzący niedaleko miejscowy wieśniak. Wydobył go z glinianki i zawiózł do szpitala; w ocenie lekarzy – zdążył w ostatniej chwili.
Prasa opozycyjna zawrzała. Rozpoczęto śledztwo, które, jak można było się spodziewać, napotykało mnożące się przeszkody. Udało się jednak ustalić, że tablice rejestracyjne wozu należały do… służbowego samochodu wojewody poleskiego Jana Krahelskiego, który w dniu zdarzenia przebywał w Warszawie i parkował w garażach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Tablice te jednak najprawdopodobniej „pożyczono” na czas akcji do innego czarnego buicka, należącego z kolei do komendanta głównego policji, płk. Janusza Jagrym-Maleszewskiego. Inne dowody, jak zeznania świadków czy odciski opon, również wskazywały, że to tym pojazdem uprowadzono Mostowicza. Udało się nawet ustalić oficera, któremu powierzono to zadanie. Ten jednak, powołując się na „oficerski honor”, odmówił składania zeznań i… sprawę umorzono.
Nie można powiedzieć, by Dołęga-Mostowicz nie przejął się swoją „przygodą”. Z jednej strony ograniczył działalność dziennikarską, wprost wymierzoną w sanacyjne władze, z drugiej – skupił się na powieściach, w których, można chyba tak powiedzieć, mścił się na przeciwnikach. Jawną satyrą na klasę polityczną jest najsłynniejsza jego książka, „Kariera Nikodema Dyzmy”. Motyw pobicia (i w jego konsekwencji amnezji) pojawia się z kolei w „Znachorze”.
Podobne akty przemocy, wymierzane przez władze w niewygodnych autorów i działaczy, były w II Rzeczypospolitej powszechne. „Nieznani sprawcy” atakowali m. in. posłów Jana Dębskiego i Jerzego Zdziechowskiego, dziennikarza Stanisława Strońskiego czy pisarza Adolfa Nowaczyńskiego.
Ilustracja: wikimedia.org