Kartka z kalendarza – 11 listopada
11 listopada katolicy rzymscy, anglikanie i luteranie obchodzą dzień św. Marcina z Tours (w kalendarzu Kościoła wschodniego święto to przypada na 12 października s.s.) W czasach, gdy rytm życia wyznaczał kalendarz liturgiczny, dzień ten był jednym z najważniejszych w roku. Poprzedzał bezpośrednio czterdziestodniowy, adwentowy post, był więc okazją do zabawy i ucztowania. Korzystano z zebranych już w spichlerzach zapasów i otwierano beczki z młodym winem. Symbolicznie rozpoczynała się zima, więc z pogody tego dnia starano się wywróżyć, jaka będzie. Zapewne humory psuło ówczesnym to, że dzień św. Marcina był również tradycyjną datą składania danin i podatków. Nie inaczej było w Warszawie; przykładowo, z tytułu posługiwania się prawem chełmińskim i związanych nim przywilejów, miasto winne było wpłacić tego dnia do książęcej kasy sześćdziesiąt kop groszy praskich (ok. 7,5 kg czystego srebra), a nie było to jedyne należne świadczenie. Św. Marcin był w średniowieczu jednym z najpopularniejszych świętych patronów. Nic więc dziwnego, że jedna z najstarszych warszawskich świątyń, ufundowany przez Siemowita III w 1356 r. kościół ojców augustianów, nosi jego imię. Mimo to, przynajmniej od końca XV w., wizerunek świętego nie zajmował centralnego miejsca w programie ikonograficznym kościoła. Od ok. 1494 roku w ołtarzu głównym, wtedy gotyckim tryptyku, widnieje obraz Matki Bożej Bolesnej (zw. Pocieszenia). Ten sam obraz umieszczono później we wspaniałym barokowym ołtarzu z lat 1738-52, autorstwa tak znanych mistrzów jak Karol Bay, Jan Jerzy Plersch i Łukasz Smuglewicz. W tym to ołtarzu wizerunek św. Marcina znalazł się w drugiej kondygnacji retabulum, w owalnym tondzie, co można (choć z trudem) zobaczyć na lewej