Kartka z kalendarza – 19 kwietnia
Dnia 19 kwietnia Kościół Rzymskokatolicki obchodzi wspomnienie św. Ekspedyta. Mało znany to święty, dlatego uznaliśmy, że zasługuje na wspomnienie również na niniejszym profilu. Danych historycznych o Ekspedycie jest na tyle niewiele, że nawet nie wiadomo, czy nazywał się Ekspedyt. Są przypuszczenia, że forma ta jest źle odczytanym imieniem Elpidus oraz że łacińskie "Expeditus" to wcale nie imię, a określenie legionisty bez ciężkiego ekwipunku, tak bowiem jest święty tradycyjnie przedstawiany. We Francji z kolei istnieje legenda jakoby zakonnice z Paryża otrzymały paczkę ze szczątkami jakiegoś świętego wykopanymi z podparyskich katakumb, na której było napisane "expedit" i myśląc że to imię świętego, zaczęły się do takowego modlić (takie francuskie "Santa Piva di Varka"). Według tradycji był jednak Ekspedyt rzymskim legionistą stacjonującym w Armenii, który zginął podczas prześladowań za cesarza Dioklecjana w 303 roku, kiedy to odmówił złożenia ofiary bogom i nawet zerwał obwieszczenie, które do tego wzywało. Jego kult był na początku lokalny, ograniczony do Włoch, a sam święty był patronem od rozwiązywania długo ciągnących się spraw sądowych. Dopiero w XIX w. zaczął zyskiwać na popularności, której apogeum przypadło na dwudziestolecie międzywojenne. Świętego, jak już wspomniano, przedstawiano jako młodego legionistę, trzymającego w ręku klepsydrę, a pod stopą mającego czarnego kruka. Później, kiedy do spraw sądowych dodano mu jeszcze nowe obowiązki - został patronem spraw niecierpiących zwłoki oraz nierozwiązywalnych i "świętym ostatniej szansy", klepsydrę zamieniono na krzyż z napisem HODIE (łac. "dziś"), zaś krukowi dodano filakterię z napisem"CRAS" (łac. "jutro"). Stworzono też opowieść jakoby Ekspedyt przed nawróceniem został odwiedzony przez diabła w postaci kruka, który namawiał go
Kartka z kalendarza – 19 kwietnia
Bitwą, która na stałe wpisała się w dzieje Księstwa Warszawskiego i stała się jego symbolem, jest bitwa pod Raszynem, do której doszło 19 kwietnia 1809 r. Wówczas to świeżo uformowana armia Księstwa przeszła swój prawdziwy chrzest bojowy wytrzymując napór silniejszego przeciwnika. Chociaż każda ze stron obwieściła sukces, to bitwa zakończyła się klasycznym patem. Z jednej strony Polacy opuścili lewobrzeżną Warszawę, z drugiej strony armia Księstwa nie została rozbita, będąc dalej groźnym przeciwnikiem. Oddziały polskie zajęły pozycję na Pradze. Dowódca austriacki ks. Ferdynand d'Este zdawał sobie sprawę, że nieprzyjaciel wykorzysta każdą okazję, aby odbić lewobrzeżną Warszawę. Dodatkowo musiał mieć na względzie, że nieco ponad 10 lat temu ludność Warszawy sama pokonała okupanta w trakcie insurekcji kościuszkowskiej. Przed marszem w kierunku Wielkopolski należało zatem w pierwszej kolejności unieszkodliwić oddziały ks. Poniatowskiego i zabezpieczyć tyły. Z tym też zamiarem Austriacy podjęli próby 25 kwietnia zdobycia Pragi, która była broniona przez ok. 600 żołnierzy. Wydarzenie, które dziś wspominamy miało miejsce 26 kwietnia 1809 r. na terenie Grochowa. Chociaż dziś jest gęsto zabudowana dzielnica na początku XIX w. Grochów był małą wsią daleko za granicami Warszawy. Idące na odsiecz oddziały polskie w liczbie kilkuset żołnierzy starły się z silniejszymi, lecz gorzej dowodzonymi oddziałami austriackimi. W wyniku potyczki Austriacy wycofali się na południowy wschód w kierunku Wawra, a następnie do Karczewa. Straty po stronie polskiej były bardzo małe i wyniosły 15 zabitych i 80 rannych. Z kolej po stronie austriackiej poległo około 100 żołnierzy, kilkuset zostało rannych, a około 300 dostało się do niewoli. Co ciekawe, żołnierze cesarscy,